Felieton Pawła Gzyla. Kraków potrzebuje muzycznych klubów
Kraków ma opinię miejsca trudnego dla muzyków. Jeśliby próbować przypomnieć sobie największe gwiazdy popu i rocka, które miasto dało Polsce, właściwie przychodzą na myśl tylko dwa nazwiska - Maciej Maleńczuk i Marcin Świetlicki. Obaj panowie są już w mocno średnim wieku, a zaistnieli szerzej w rodzimym show-biznesie na początku lat 90.
Od tamtej pory wiele zespołów spod Wawelu próbowało dobić się do naszego muzycznego mainstreamu, niestety nie powiodło się to żadnemu. Najbliżej była nowohucka grupa Wu-Hae. Jej niekonwencjonalne pomysły promocyjne zwracały nań uwagę mediów, niestety nie miało to przełożenia na zainteresowanie fanów ich twórczością. W rezultacie Wu-Hae pozostał lokalną sensacją, co jakiś czas przypominającą o sobie kolejnymi ekstrawaganckimi pomysłami (jak pamiętna „Opera Nowohucka”).
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień