Felieton Ryszarda Terleckiego: Łaska Sprawiedliwości
Kto jeszcze rozumie spór, jaki toczy się wokół kształtu polskiego sądownictwa? Kto rozumie te zawiłości, które piętrzą się wokół Krajowej Rady Sądownictwa, Sądu Najwyższego, sędziowskich stowarzyszeń, odwołań do unijnego Trybunału Sprawiedliwości czy występów emerytowanych sędziów w niemieckich korporacjach?
Kto rozumie i kogo to obchodzi, poza garstką prawniczych prominentów, przyspawanych do swoich posad, broniących przywilejów i krociowych dochodów, a przede wszystkim broniących bezkarności swojej i swoich klientów? Świat toczy się dalej, jesień zastępuje lato, komu w głowie zmartwienia jakiejś „kasty”, obrażonej na życiowe niepowodzenia? Można wzruszyć ramionami i wyłączyć TVN 24, można wyjść na spacer i nie zawracać sobie głowy lamentami „Gazety Wyborczej”, ale nawet wtedy pojawia się niepokój, który trudno zbyć niecierpliwym machnięciem ręki.
Ten niepokój rodzi się z pytania, ile czasu będzie musiało upłynąć, aby ktokolwiek, kto ma do czynienia z sądami, mógł być równocześnie przekonany, że może liczyć na sprawiedliwość? Jak to zrobić, żeby sąd nie kojarzył się z pychą, arogancją, lekceważeniem prawa, pogardą wobec tych, którzy stronią od cwaniactwa i chcą rzetelnie wykonywać swój zawód? Skoro sędzia ordynarnie łamie prawo, to czy można od niego oczekiwać uczciwych wyroków? Naginanie Konstytucji dla prywatnych potrzeb, udział w politycznych mityngach, nawołujących do obalenia demokratycznego ustroju, przyzwalanie na uliczne awantury i apelowanie o pomoc z zagranicy w imię korporacyjnej solidarności, na długo pozbawią sądy resztek społecznego zaufania. Państwo nie ugnie się przed protestami kilkuset osób, przewożonych z demonstracji na demonstrację, tak jak nie pozwoli na rozstrzyganie politycznych sporów inaczej, niż przez uczciwe wybory. Ale skaza, którą naznaczono wymiar sprawiedliwości, pozostanie na długo i będzie trudna do usunięcia.
Świat toczy się dalej, komu w głowie zmartwienia jakiejś „kasty”, obrażonej na życiowe niepowodzenia?
Reforma sądownictwa postępuje i zbliża się do finału. Opozycja, bezradna programowo i organizacyjnie, usiłuje sprawić wrażenie, że jest w stanie zablokować funkcjonowanie państwa. Pozwala sobie nawet na pogróżki wobec tych sędziów, którzy chcą sumiennie wykonywać swój zawód. Liderzy opozycyjnych partii liczą na doraźne polityczne korzyści, ale nie biorą pod uwagę faktu, że rujnują w ten sposób reputację jednego z ważniejszych zawodów publicznego zaufania. Można zżymać się na obronę łapówkarzy czy aferzystów, ale o wiele groźniejsze jest niszczenie fundamentów, na których opiera się konstrukcja demokratycznego państwa. Bo jak tłumaczyć, że nie mamy do czynienia z kompromitacją zawodu, a jedynie z kompromitacją tych jego przedstawicieli, którzy uwierzyli, że bezkarność jest na zawsze przypisana do ich profesji.