Felieton "Z autu". Kompot ze ścierki, czyli jak umrzeć za sprawę.

Czytaj dalej
Małgorzata Fudali Hakman

Felieton "Z autu". Kompot ze ścierki, czyli jak umrzeć za sprawę.

Małgorzata Fudali Hakman

„Przebudzenie mocy” to tytuł jednej z części „Gwiezdnych wojen”. Kto mnie zna wie, że to mój ulubiony film. Jestem nieobiektywnym i zatwardziałym miłośnikiem tej kultowej serii. Mam breloczek z Lordem Vaderem i miecz świetlny w szufladzie. Na biurku stoją figurki(oczywiście Lordzika), a 30 % mojej garderoby stanowią bluzy, bluzeczki i inne części ubrania naznaczone przez Star Wars. Słowem, ciemna strona mocy nie jest mi obca, co z pewnością kliku(no może kilkudziesiędziu) odczuło na własnej skórze.

Dlaczego do tego nawiązałam? Bo w poprzednim felietonie opisałam, mniej więcej po równo, poczynania naszych zespołów w rozgrywkach. Niektórym idzie lepiej, innym gorzej, a niektórym bardzo źle. Nie umieściłam w tym, moim subiektywnym spojrzeniu na szmaciankę kopaną, jednego zespołu. Nie dlatego, że jest pod ochroną i nie dlatego, że ich lubię bardziej. Wbrew obiegowej opinii darzę sympatią wszystkich jednakowo, a moje pisanie nigdy nie ma na celu obrażania kogokolwiek. Pojechanie-owszem, ale nigdy hejt. Uważni obserwatorzy moich dziennikarskich poczynaniach wiedzą już o kim mowa, bo nie uszło to ich czujności.

Delta Sieniawa Żarska to przedziwny twór. Prawdziwa hybryda ludzkich charakterów. Poczynając od prezesa, przez zawodników i kibiców, na trenerze kończąc. Po ośmiu kolejkach zespół prowadzony przez Marka Sitarka, zajmuje ostatnie miejsce w tabeli okręgówki. Uzbierał dotychczas 1(słownie: jeden) punkt. Ten osamotniony punkcik zapewnił sieniawianom ich trener, ratując w ostatniej minucie remis, ze słabą jak kompot ze ścierki Chynowianką. „Sitar” wszedł wtedy na boisko i zrobił co trzeba. Wepchnął piłkę do siatki, jak na napastnika przystało. Dlatego nie zdziwił mnie specjalnie widok „Czarnej Pantery” z podstawowym składzie. Trener wystawił siebie samego, bo nie miał wyjścia? I tutaj dochodzimy do powodu, dlaczego nawiązałam do „Przebudzenia mocy”. Widząc „Sitara” w podstawowej jedenastce uwierzyłam, że Delta wreszcie się …przebudzi. Że będzie on takim Lukiem Skywalkerem i zrobi porządek z ciemną mocą raz dwa. Niestety. Kado Górzyn w swoim jedynym i niepowtarzalnym stylu obnażyło wszystkie słabości sieniawian. Naoliwiony zegareczek Karola Widerowskiego chodził bez zarzutu. Trybiki pracowały zgodnie i wkopanie 6 goli Delcie było dla nich nie tyle przyjemnością, co obowiązkiem. Nie ma w tym momencie żadnego wytłumaczenia na to, co dzieje się w Sieniawie. Zespół jest dramatycznie słaby. I nie chodzi tutaj, panie prezesie, wcale o to, że nie leżą wam zielonogórskie drużyny(to jakiś absurd) i nie chodzi o to, że zawsze każdy sędzia jest przeciwko wam. I nie chodzi nawet o to, że macie mnóstwo sytuacji do strzelenia bramki tylko… czegoś zawsze brakuje. Czego? Zaryzykuję stwierdzenie, że po prostu formy. Pomijam notoryczne osłabianie zespołu przez kretyńskie zachowanie na boisku i ogrom żółtych i czerwonych kartek. Jak ktoś nie potrafi opanować nerwów, to niech pakuje jogurt w fabryce.

Pewnie znów się na mnie obrażą, jak po stwierdzeniu, że są „działaczami z wiochy”. Napisanie anonimu do pani dyrektor szkoły(metody jak za głębokiej komuny), w której uczyłam, nic nie pomoże, bo już tam nie pracuję. Wierzę jednak, że tym razem popatrzycie na to, co się dzieje, z dystansu i wyciągniecie jakieś konstruktywne wnioski. Bo to, że drużynie trzeba pomóc, nie ulega wątpliwości. Mam jednak nadzieję, że to co napisałam, jakoś wstrząśnie klubem, bo oczy krwawią od patrzenia na ten antyfutbol. Żeby coś osiągnąć trzeba stworzyć zespół zdolny umrzeć na boisku albo za sprawę, albo za trenera. Tutaj nie zachodzi żaden z tych wariantów.

Zupełnie inaczej ma się sprawa w Grabiku, gdzie w ostatnim meczu z Odrą, pierwsze skrzypce grali dwaj byli piłkarze z Sieniawy: Adam Baworowski i Jacek Michalski. Mimo, że Sparta ma mniej więcej skład podobny jakościowo do Delty, to już chęć do walki posiada niebotycznie większą. W niedzielę cały zespół podjął rękawicę i dał z siebie wszystko, a nawet więcej. Adrian Zięba może być dumny ze swojego zespołu i Jacka „Maximusa” Michalskiego, który poprowadził kolegów do zwycięstwa. Można? Można. Bo się chce. Umrzeć za sprawę.

Małgorzata Fudali Hakman

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.