Po jednym z najlepszych spotkań w ostatniej dekadzie Polacy pokonali mistrzów olimpijskich, świata i Europy. Wygrali grupę A fazy wstępnej.
Obie drużyny miały już zapewniony awans do rundy głównej Euro 2016 , ale nadal było o co walczyć. Zwycięzca zabierał bowiem więcej punktów do następnego etapu, oprócz dwóch „oczek” za wygraną z Macedonią. Tej trójce teraz przyjdzie zmierzyć się z ekipami z grupy B: Chorwacją, Norwegią i Białorusią. Z tą drugą Polacy zagrają w sobotę o godz. 20.30.
Przed wtorkowym meczem więcej szans należało dać Francuzom, którym zwycięstwa przychodziły znacznie łatwiej. Polacy z kolei do ostatnich sekund musieli walczyć o sukces. W 18 min „biało-czerwoni” prowadzili 10:4, a nasz bramkarz miał na koncie aż sześć udanych interwencji na 10 rzutów rywali. W ofensywie Polacy też byli bardzo skuteczni. Błyszczał ten, na którego raczej nie stawiano - Karol Bielecki. W dwóch poprzednich spotkaniach był postacią drugoplanową, teraz z przytupem przypomniał się kibicom.
Francuzom brakowało koncentracji. W 11 min w odstępie 12 sekund stracili dwa gole i było 8:3. Trener Claude Onesta wziął czas, lecz niewiele to pomogło. W 23 min tracili 7 goli (14:7), lecz wówczas zaczęły się problemy Polaków. Przez ostatnie 7 minut I połowy nie potrafili zdobyć bramki, mieli kłopot z wypracowaniem sytuacji rzutowej. „Trójkolorowi” poczuli szansę, strzelili 5 goli z rzędu, znacznie zmniejszając dystans (14:12 w 29 min), zwłaszcza że w tym czasie nasi szczypiorniści grali w osłabieniu (kara dla Piotra Chrapkowskiego). Polską niemoc przełamał tuż przed końcem pierwszej części gry Krzysztof Lijewski.
Polacy utrzymywali prowadzenie, choć między 20 i 44 min żaden ze skrzydłowych nie zdobył gola. U rywali tacy zawodnicy z kolei byli wiodącymi postaciami (z kolei słynny środkowy rozgrywający Nikola Karabatić przez większość spotkania grzał ławkę). Dopisywało nam szczęście, Francuzi wielokrotnie trafiali w słupek i poprzeczkę. Na kwadrans przed końcem mieliśmy pieć bramek przewagi (23:18), na 10 minut - już sześć (25:19). Wtedy znów zaczęły się nerwy, bowiem rywale w ciągu minuty zadali dwa celne ciosy, a w 55 min zbliżyli się na trzy gole. Trener Biegler wziął czas, a Polacy wkrótce opanowali sytuację. Po rzucie Lijewskiego na dwie min przed końcem było 30:25. Stało się jasne, że tej szansy Polacy nie zmarnują, zwłaszcza że zaporą nie do przejścia był Szmal, MVP meczu. Drugim z bohaterów był Bielecki, którego tak grającego w kadrze nie widzieliśmy ładnych parę lat.
Selekcjoner reprezentacji Polski Michael Biegler był bardzo zadowolony z postawy swoich podopiecznych: - Rozegraliśmy świetny mecz. Graliśmy fantastycznie w obronie, doskonale wyprowadzaliśmy kontrataki. Początek meczu był znakomity. Przed przerwą mecz stał się jednak bardziej wyrównany, rywale zaczęli „gonić” wynik. W ataku każdy spisywał się jednak tak, jak powinien, graliśmy to, co chcieliśmy i to, co powinniśmy - komentował.
Niemiecki szkoleniowiec zwrócił uwagę na fakt, że nasza drużyna gra coraz lepiej: - Pierwsze dwa mecze były dla nas trudne. Zespół zmierzał jednak w dobrym kierunku i wygrywaliśmy. Nie graliśmy jednak tak w kilku aspektach, jak powinniśmy, dlatego też uważałem, że możemy wygrać spotkanie z Francją, ale nie musimy. Jestem zadowolony, że awansowaliśmy do kolejnej rundy z czterema punktami - oceniał.
Francuski szkoleniowiec Claude Onesta nie ukrywał podziwu dla postawy „biało-czerwonych”. - Nie przegraliśmy dlatego, że zagraliśmy słabo, ale dlatego, że to Polacy zagrali tak dobrze. Byli lepsi w ataku, obronie, lepiej prezentowali się fizycznie. Po słabym początku nie mogliśmy wrócić do gry. Nie byliśmy w stanie grać na niezbędnym dla zwycięstwa poziomie. Zaczynamy jednak pracę, by osiągnąć ten poziom. Mam nadzieję, że zagramy jeszcze drugi mecz z Polska na zakończenie turnieju. I zagramy w nim lepiej - komentował selekcjoner.
Karol Bielecki: Wygrana z Francją to nasz osobisty sukces, ale na razie nie przekłada się na żadne medale
Źródło: Agencja TVN/x-news