Film Gwiazdy to opowieść o aktualnym przesłaniu - mówi Mateusz Kościukiewicz, odtwórca głównej roli
Dzięki piłce nożnej tacy chłopcy jak Jan Banaś spełniali i wciąż spełniają swoje marzenia. To coś więcej niż sport. Tak było i jest do dziś. Nasz film właśnie o tym mówi. Nie przypominam sobie w polskim kinie opowieści, która portretowałaby takiego bohatera jak Banaś i to w taki sposób – mówi Mateusz Kościukiewicz, odtwórca głównej roli w filmie „Gwiazdy”.
Co najbardziej spodobało ci się w historii o Janie Banasiu?
Sama historia! Kto zna, ten wie, że jego życiorys jest bardzo barwny. Obfituje w liczne wolty i zwroty akcji, są tu napięcia,emocje, trudne decyzje i skrajne sytuacje. Przeczytałem scenariusz – dla którego punktem wyjścia były prawdziwe wydarzenia – i byłem pod wrażeniem. Oczywiście, nie robimy filmu dokumentalnego ani biograficznego o piłkarzu, trzeba pamiętać, że jedynie inspirujemy się jego życiem. Nie wszystko co wydarzyło się naprawdę znajdzie odbicie na ekranie. Takie są prawa filmu. Jednak poznając niektóre tylko fakty z życia Banasia, nie miałem wątpliwości, że jest to opowieść na miarę kina.
A sport? To był ważny dla Ciebie element w całej tej historii?
Fascynuje mnie piłka nożna. Oglądam mecze, kibicuję, co więcej sam lubię pograć – oczywiście nie profesjonalnie – po prostu kopanie piłki na boisku przynosi mi wielką frajdę, tym samym możliwość wcielenia się w piłkarza, była jak spełnienie chłopięcych marzeń. Myślę że piłka nożna dla wielu chłopaków to coś więcej niż sport. Tak było kiedyś, tak jest i dzisiaj. Nasz film mówi właśnie o tym – dzięki piłce nożnej tacy chłopcy jak Jan Banaś spełniali i wciąż spełniają swoje marzenia. Wtedy sport był niczym antidotum na trudne czasy, w których się żyło. Dzięki piłce ludzie mogli się wyrwać w lepsze miejsca i okoliczności. Dzięki karierom sportowym mieli większe możliwości i lepsze szanse. Pytanie czy potrafili je wykorzystać... Ale by się tego dowiedzieć należy zobaczyć film.
Inspirowałeś się rozmowami z Janem Banasiem?
Spotkaliśmy się z prawdziwym bohaterem, ale szczegółowo nie omawialiśmy mojej postaci czy scenariusza. Istotne było samo spotkanie – zależało mi na tym, by przed zdjęciami popatrzeć sobie w oczy, uścisnąć dłoń, powiedzieć parę słów. Tak po ludzku. Nie chciałem też za bardzo sugerować się prawdziwą postacią – nie jest tak, że miałem imitować Jana Banasia, w żadnym stopniu nie zależało nam na naśladownictwie, czy moim upodobnieniu się do niego. Miałem do zagrania dość określonego bohatera i pewne tematy, stany emocjonalne. To wszystko było wpisane w kontekst prawdziwego życiorysu i czasów. Mam nadzieję, że wyszło wiarygodnie, ale nigdy naszym zamiarem nie było kopiowanie prawdziwej postaci czy jakiegoś zdarzenia. Nie przenosiliśmy życiorysu Jana Banasia jeden do jednego.
Czyli najważniejszy był scenariusz?
Tak, moje przemyślenia, czy też intuicja oraz scenariusz, który stał się podstawą pracy. Ukazywał bohatera targanego różnymi zależnościami – Banaś żył w trudnych czasach, miał też specyficzną sytuację rodzinną. Ważnym elementem tej historii jest wątek miłosny – niespełniona miłość do Marleny, która zaważyła na całym życiu bohatera. Moim zdaniem to uniwersalna opowieść o człowieku, który mozolnie dochodził do tego, co sobie wymarzył: portretujemy jego zmagania, ambicje, marzenia, lęki. Ukazujemy co musiał poświęcić, by osiągnąć swoje cele.
Widzowie będą mogli się z nim identyfikować?
Myślę że tak. To nie jest heros, odległa, nieprzystępna gwiazda, wyniosły król boiska, który żyje w wyimaginowanym świecie. Nie, to bohater z krwi i kości, który choć miał unikatowy talent, nie do końca mógł wykorzystać dane mu szanse i możliwości. Nie chodzi o to, że nie potrafił, po prostu tak się złożyło. Żył w specyficznych czasach a polskie środowisko piłkarskie nie zawsze umiało też odpowiednio wykorzystać potencjał swoich zawodników, pomóc im się wybić na świecie. Ta historia wydała mi się interesująca również z tego względu, że ukazuje zależności świata piłki, to, że tu nie zawsze liczy się talent czy gra. A dla Banasia liczyło się właśnie to: gra, emocje, umiejętności. Więc z jednej strony jest to historia o człowieku, który miał swoje wzloty i upadki, z drugiej, scenariusz dawał szansę także na to, by piłka nożna była kolejnym, ważnym bohaterem filmu. W gruncie rzeczy, cały czas piłka i miłość rywalizują o pierwszeństwo w życiu Janka. Mam nadzieję, że to czuć.
Kondycja pozwoliła ci na bieganie za piłką?
Nie było źle, choć w takich chwilach – przy kolejnych dublach na boisku – człowiek zaczyna się zastanawiać nad sobą i żałować, że pewne rzeczy odpuścił. Sport był zawsze ważnym elementem mojego życia, choć im człowiek starszy tym ma coraz mniej czasu na pasje. A to błąd. Mam nadzieję, że dałem radę na boisku, że Jan Banaś nie będzie kręcił nosem, gdy mnie zobaczy.
Jan Kidawa-Błoński mówi że dla niego ten film to sentymentalna podróż. Dla ciebie też?
Dla mnie to opowieść o chłopaku, który musiał walczyć o swoje marzenia nie tylko z pewnym systemem, ze środowiskiem, czy ze swoim rywalem – wcześniej przyjacielem – Ginterem, ale przede wszystkim musiał stoczyć walkę z samym sobą. Największe bariery Janek sam sobie narzucał myśląc że mu czegoś nie wolno, że coś nie wypada. Akcja filmu dzieje się na Śląsku, widać tu bardzo wyraźnie, jak ważne były oczekiwania, opinie i nastawienie lokalnej społeczności, które wyznaczały kolejne granice w życiu bohatera. Ja uważam, że nigdy nie należy przejmować się tym, co powiedzą inni, tylko robić swoje. Być w zgodzie z własnym sumieniem, ale nie oglądać się na innych, nie sugerować tzw. ocenami. Nie wolno starać się przypodobać wszystkim. Ten film mówi również o tym, że aby być szczęśliwym trzeba pozostać wolnym, inaczej zbyt wiele osób będzie chciało mówić ci, co powinieneś zrobić. Film osadzony jest w przeszłości, może stąd te sentymentalne akcenty, ale dla mnie to kino o bardzo aktualnym przesłaniu. Nie przypominam sobie w polskiej kinematografii opowieści, która portretowałaby takiego bohatera jak Banaś i to w taki sposób.
UWAGA KONKURS!
W miłości remis nie wchodzi w grę!
Dlatego lepiej się postaraj i zaskocz swoją lepszą połowę już dziś. Zaproś do kina na film
Gwiazdy i weź udział w zabawie. Napisz o swoich wrażeniach z filmu Gwiazdy… i wygraj romantyczny weekend w Paryżu lub Wenecji*.
Do zgarnięcia codziennie – plakaty z podpisami aktorów, piłki z autografami i płyty ze ścieżką dźwiękową z filmu! Czeka też na Was kolacja z aktorami…
Wystarczy że:
- Obejrzysz w kinie film Gwiazdy i wyślesz zdjęcie biletów na adres gwiazdy@pmpg.pl
- Napiszesz o wrażeniach i emocjach z filmu Gwiazdy.
- Napiszesz do jakiego z czterech miast chcesz zabrać swoją drugą połówkę…
Szczegóły TUTAJ