Filozofia pomocy [komentarz]
Mało medialna nazwa opiekunowie osób niepełnosprawnych skupia uwagę na ich problemach najczęściej wtedy, gdy o swoje prawa głośno dopominają się na ulicy lub w Sejmie. Na co dzień muszą radzić sobie sami.
Sprawy nie ułatwia im też podział na opiekunów osób dorosłych i rodziców niepełnosprawnych dzieci. Tak się potocznie mówi, choć czasami dzieci mają po 40 lat. A przepisy ten podział umocniły, dając każdej grupie inne prawa. Oczywiście, ci którym postawiono gorsze warunki, czyli opiekunowie dorosłych, buntują się, chcą zrównania reguł. Na to na razie się nie zanosi. Choć na wykonanie czeka wyrok Trybunału Konstytucyjnego właśnie w tej sprawie.
Na razie rząd zdecydował, że opiekunowie i rodzice po śmierci swych podopiecznych nie zostaną na łasce losu.
Ale to tylko jeden z wielu problemów do rozwiązania. Jedne są wspólne dla obu grup, choćby wysokość zasiłku pielęgnacyjnego, od dziesięciu lat jest to 153 zł, zapewnienie opieki wytchnieniowej rodzicom i opiekunom dorosłych, rozwiązania, które w niektórych przypadkach pozwoliłyby łączyć opiekę z pracą bez utraty choćby części pomocy ze strony państwa.
Jest grupa opiekunów przezroczysta - ci, którzy zwolnili się z pracy, by zająć się obłożnie chorymi bliskimi, a są zbyt bogaci na to, by dać im 520 zł, czyli mają więcej niż 764 zł na osobę. Nikt nie wie, ilu ich jest i nawet nie chce się dowiedzieć.
Rodzice wywalczyli więcej, bo są lepiej zorganizowani. Z kolei osób starych, coraz mniej sprawnych będzie przybywać, bo starzejemy się w bardzo szybkim tempie. Im dłużej żyjemy, tym większe ryzyko, że dotknie nas udar, otępienie. W Polsce wydatki na opiekę socjalną nad osobami starszymi wynoszą 0,25 proc. PKB. Od Szwecji (2,7 proc. PKB) czy Norwegii (1,8 proc.) dzieli nas przepaść.
Niewykluczone, że będziemy musieli pomyśleć o zmianie całej filozofii pomocy osobom niesamodzielnym. Ale bezboleśnie się to nie odbędzie.