Finansowe kłopoty ciągną na dno kolejne żużlowe kluby
Ostrovia nie wystartuje w Nice Polskiej Lidze Żużlowej. Nad przepaścią jest rzeszowska Stal. Cała dyscyplina ma duży problem.
Każde zakończenie sezonu to informacje o finansowych zaległościach i rozpaczliwe szukanie pomocy. I spektakularne upadki. Niedawno poległ Włókniarz, teraz padła Ostrovia. Klub jeszcze kilka dni temu informował, że może wyjść na prostą, a już wczoraj wydał oświadczenie: „Zarząd ŻKS Ostrovia informuje, że ze względów finansowych nie jest w stanie przystąpić do rozgrywek pierwszoligowych. Po wstępnym zapoznaniu się z dokumentami finansowymi informujemy, że zadłużenie wobec zawodników wynosi około 900 000 złotych”.
Pierwsza liga pojedzie bez Ostrovii, być może także bez GKM. Grudziądzanie są gotowi na „awans” , a ekstraliga może po nich sięgnąć w każdej chwili. Nad przepaścią jest bowiem Stal. - Żużel w Rzeszowie jeszcze jest w grze - zapewnia Andrzej Łabudzki, prezes klubu na łamach „Nowin”. Ale sytuacja jest dramatyczna - długi wynoszą ponad 2,3 mln złotych i nie ma chętnego, by je pokryć. Działacze mieli nadzieję, że pomogą władze miasta lub Marta Półtorak, która przez lata prowadziła klub, ale to mało prawdopodobne. Prezydent miasta zadeklarował, że na żużel da niecały milion, a była prezes klubu jest wściekła. - Jestem zaskoczona i zszokowana sytuacją. Przez 11 lat wypracowaliśmy markę stabilnej organizacji. A przez niecały rok we frywolny sposób został zrobiony ponad dwumilionowy dług - grzmiała Półtorak.
Na samym dole też nie jest ciekawie. Tam zastępstwa dla Ostrovii i może dla GKM będzie szukać Nice PLŻ. Chętna jest Polonia Piła. Kto zostanie w II lidze? Krosno, Częstochowa, Opole, może Lublin? To za mało, by na poważnie rozważać rozegranie ligi w przyszłym roku.
Kłopoty finansowe klubów to problem dla zawodników. Najlepsi pracę znajdą - choć będą musieli obniżyć oczekiwania. Średniacy mogą mieć problem by załapać się do składów. Prezesi niektórych klubów wykorzystają moment by odwrócić sytuację na rynku transferowym. Wcześniej to żużlowcy dyktowali warunki, teraz ustalać je mogą co rozsądniejsi w wydawaniu pieniędzy szefowie. W Bydgoszczy Władysław Gollob z powodu rozbieżności finansowych nie porozumiał się z Patrickiem Hougaardem i zamknął skład, ale... - Spokojnie czekam na przebieg procesu licencyjnego. Nie wykluczam, że jeżeli w trakcie sezonu pojawi się szansa na bardzo dobry wynik, to może kogoś jeszcze zatrudnię - mówi.