Firanki? Młodzi ich już nie chcą, a babcie się dziwią i kiwają głowami
Mycie okien, wymiana firanek - ten przedświąteczny repertuar wszyscy dobrze znamy, szczególnie na Śląsku. Okno to wizytówka, informacja o guście, majętności i wieku - uważa dr Jacek Kurek, historyk i kulturoznawca. A co Twoje okno mówi o Tobie?
W oknach holenderskich domów firanek nie ma. No chyba że dom wynajmują Polacy. - To najlepszy znak, że w domu mieszkają Polacy, jeszcze nigdy mnie nie zmylił - śmieje się Katarzyna Bisek z Wodzisławia Śląskiego, która zaraz po studiach spakowała walizkę i wyruszyła do Holandii, gdzie już nawet w najmniejszych mieścinach można spotkać Polaków. Pracują tu, mieszkają, zakładają rodziny i... wieszają firanki.
Kraj ekshibicjonistów
- Ta cienka, półprzezroczysta tkanina dla nas, Polaków mieszkających w Holandii, urosła do rangi symbolu narodowego. Kiedy przechodzę holenderską ulicą, to okno informuje mnie, że w środku jest mój rodak. To działa też w drugą stronę. Holender, widząc w oknie firankę, myśli: „A, to ci z Polski” - mówi Kasia.
- Polaków w Holandii zdradza też zaglądanie do każdego okna, które się mija - dopowiada Mateusz Bisek, dziś już mąż Kasi. Poznali się w Holandii. Dla niego okna i firanki to były zawsze babskie rzeczy.
- O firankach zacząłem myśleć pierwszy raz w Holandii i to tylko dlatego, że ich nie było. Coś, co w naszych rodzinnych domach jest oczywistym uzupełnieniem okna, tu nie istniało. Okna Holendrów są ogromne, usadowione bardzo nisko i odsłonięte, bardziej przypominają witryny sklepowe niż okna w prywatnych domach - komentuje Mateusz. Mimochodem zaglądał w te okna, które pokazywały wszystko: meble, sprzęty, dekoracje, ale też życie Holendrów, to jak spędzają wolny czas, co jedzą i z jakich talerzy. - To kraj ekshibicjonistów i wcale nie ja to wymyśliłem, sami Holendrzy, z którymi pracuję, mówią tak o sobie - śmieje się Mateusz. - Dla Holendra okno bez firanek to standard, a Polaka szyja boli od tego zapuszczania żurawia. To jednak domena tych, którzy dopiero przyjechali i na holenderskich ulicach stawiają pierwsze kroki - mówi Mateusz.
Małżeństwo wynajmuje dom w Holandii z kilkoma innymi Polakami, wszyscy są ze Śląska.
- W naszym domu w Holandii firanki zakładaliśmy przez pierwsze trzy lata, bo przecież firanki muszą być, w rodzinnych domach zawsze były, więc to coś z tych oczywistości, o których nawet się nie mówi, a raczej nie mówiło - opowiada Kasia. - Dziś te firanki już nie są wcale takie oczywiste, my z nich zrezygnowaliśmy. Mamy w pokojach rolety, żaluzje, ale w ciągu dnia okno jest jak u Holendrów, odsłonięte. Kiedy wracam na Śląsk i pokazuję zdjęcia domu w Holandii i okien bez firan, mama się oburza i strasznie marudzi, że przecież nie tak mnie wychowała - śmieje się Kasia i aż boi się pomyśleć, co będzie, kiedy stać ją będzie na własny dom w Polsce, a w oknach mama nie zobaczy firan.
Zmierzch kultury firankowej?
W świecie okiennych dekoracji, firan, zasłon moda zmienia się tak samo, jak we wszystkich innych dziedzinach. Tradycyjna, poczciwa firanka dziś już nie jest czymś wyjątkowym. - Firanka rzeczywiście okazuje się w pewnym sensie symboliczną granicą pokoleniową - mówi Marzena Idzik, projektantka wnętrz z Tychów, która aranżowała już niejeden dom, mieszkanie czy apartament. - Kiedy urządzam mieszkania ludzi młodych, właściwie za każdym razem słyszę: „nie chcemy firanek”, starsi są wierni tradycji, ale ich firanki też różnią się od tych, które były dostępne na rynku choćby 10 lat temu - dodaje projektantka.
- Dziś powodzeniem cieszą się rolety rzymskie, drewniane żaluzje, plisy okienne. Nie możemy też zapominać, że „ubranie” okna to nie zwieńczenie wystroju pokoju, ale też rzecz spełniająca praktyczne funkcje. Osłona okna zależy od okolicy, od piętra, na którym mieszkamy. W jednym pokoju będziemy chcieli ciemnych, zasłonowych rolet, które całkowicie zablokują dochodzenie światła do pokoju, w innych wręcz przeciwnie - wyjaśnia projektantka.
W Holandii nie mają nic do ukrycia
- Okna to nasza wizytówka, okno w pewnym sensie mówi za nas o nas - uważa dr Jacek Kurek, historyk, kulturoznawca, wykładowca w Instytucie Nauk o Kulturze i Studiów Interdyscyplinarnych na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. - To informacja o naszym guście, majętności i choćby wieku. Tak, tak, okno też zdradza nasz wiek - śmieje się historyk.
Dla niego firanka to symbol wieloznaczny, który sporo mówi o obyczajowości i kulturze. - Odsłanianie się Holendrów to pamiątka po Holandii purytańsko-protestanckiej, nastawionej na jawność i bezgrzeszność, gdzie okna bez firanek były formą zapewnienia innych o tym, że nie mam nic do ukrycia - mówi historyk.
Teorii na temat pozbawionych firan okien jest wiele, wśród nich także ta o mężach, którym brak firanek dawał przekonanie o wierności żon, kiedy zostawały w domu same. W krajach skandynawskich firanek też jak na lekarstwo, tu jedna z teorii głosi, że wypływający w morze rybacy chcieli mieć oko na swój dom oraz żonę. Ogromne, nieprzesłonięte okna umożliwiały im taką zdalną kontrolę rodziny oraz mienia. Bardziej prozaiczny powód gołych okien upatruje się jednak w tym, że Skandynawowie nie mogą narzekać na nadmiar słońca.
- Polacy traktują firanki trochę jak osłonę przed cudzą wścibskością i jednocześnie jako coś, co gwarantuje im zaspokajanie własnej ciekawości. Nie pokazujemy wszystkiego, co mamy wewnątrz, ale też nie pozbawiamy się możliwości oglądania tego, co za oknem - mówi dr Jacek Kurek, nomen omen autor tomiku poezji pt. „Budzenie firanek”.
Na Śląsku czyste okna i piękne firanki to szczególna wartość. - Kiedy moi znajomi z różnych stron Polski odwiedzali Śląsk po raz pierwszy w latach 80. i 90., to zanieczyszczenie powietrza było u nas spore - mówi historyk. - Właśnie wtedy te nasze okna były dla nich czymś niesamowitym, cały czas kiwali głowami, jak to możliwe, że na Śląsku okna są tak czyste, dużo czystsze niż u nich. Potem wielokrotnie zwracałem uwagę na nasze okna i te w innych częściach Polski, porównywałem je i faktycznie, żadne okna nie lśniły tak je te naszych śląskich gospodyń. Okna na Śląsku to wizytówka domu i rodziny, te z firankami i te bez - dodaje dr Jacek Kurek.