Co łączy pracowników z Żar, Zielonej Góry, Gorzowa, Kostrzyna czy Międzyrzecza? Zarabiają więcej niż rok temu, jednak chcieliby... jeszcze więcej
Po raz 11. gorzowska firma Audit prześwietliła płace w 60 przedsiębiorstwach w całym regionie, zatrudniających ponad 50 pracowników. Na liście były firmy z Żar, Żagania, Międzyrzecza, Gorzowa, Kostrzyna, Zielonej Góry i innych miast.
To największe takie badanie w Lubuskiem. I najbardziej dokładne: firmy odpowiadają bowiem na szczegółowe pytania dotyczące poszczególnych działów czy nawet stanowisk.
Zależy od stażu
Co wynika z tegorocznego opracowania? Że pensje dyrektorów i prezesów najwyższego szczebla zarządzania dochodzą do 37 tys. zł brutto miesięcznie, choć mediana (czyli najczęstsza pensja) to 25 tys. zł.
Kadra kierownicza może liczyć maksymalnie na 10 tys. zł (ale większość dostaje 7,3 tys. zł). Z kolei najniżej wykwalifikowani ludzie z hal produkcyjnych mogą zarobić ponad 3 tys. zł brutto, jednak większość ma około 2,5 tys. zł brutto. Czyli około 1,8 tys. zł na rękę. Można śmiało założyć, że to mniej więcej średnia pensja dla kilkudziesięciu tysięcy Lubuszan – bo tylu pracuje w fabrykach, przy taś-mach. Przypomnijmy: ustawowa pensja minimalna to 2 tys. zł brutto, czyli niecałe 1,5 tys. zł do ręki.
– Ja mam 2,2-2,4 tys. zł na rękę. A też pracuję w fabryce przy taśmie. Wszystko zależy od stażu pracy. Od dodatków, systemu naliczania – mówi nam 29-letnia gorzowianka.
Diabeł w szczegółach
Szefowa Auditu V. Panasiuk-Strzyżewska podkreśla, że pracownicy produkcyjni w porównaniu rok do roku i tak zaliczyli najwyższy wzrost płac.
– Z naszych danych wynika, że sięgający 10 proc. To skutek „rynku pracownika”. Firmy dramatycznie potrzebują rąk do pracy, więc podnoszą pensje, ustalają choćby premie obecnościowe, oferują dojazdy, dopłacają do posiłków – wylicza pani prezes.
A pracownicy to wykorzystują – bo mogą! Poziom fluktuacji kadr w Lubuskiem (czyli wymiany personelu) sięga 27 proc. To oznacza, że pracę zmienia więcej niż jedna czwarta zatrudnionych. Czemu odchodzą? 37 proc. jedzie za granicę, a 42 proc. przechodzi do nowej firmy dla lepszej pensji.
Kierowcy na sesji
Tak jest choćby w gorzowskim Miejskim Zakładzie Komunikacji. Z firmy odchodzą kierowcy (kierunek: zachód), a ci, co zostają, domagają się wyższych płac.
Ostatnio zrobili to na sesji rady miasta. Zjawiło się ich ponad 30. Mieli ze sobą kwitki wypłat. Okazało się, że niektórzy dostają około 2 tys. zł na rękę. – Taka odpowiedzialność za takie pieniądze? Nie do pomyślenia – dziwili się niektórzy radni.
Podwyżek – przynajmniej jak na razie – kierowcy z Gorzowa nie dostali. A firma już ma problemy z ułożeniem grafików – kierowcy po prostu przestali brać nadgodziny i coraz trudniej planować obsługę wszystkich linii.
Wiecznie się nie da
Co o wzrostach pensji sądzą przedsiębiorcy? Henryk Maciej Woźniak, przewodniczący zarządu Lubuskiej Organizacji Pracodawców i jednocześnie szef firmy z Międzyrzecza, przyznaje, że wyższe pensje to często skuteczny sposób na zdobycie pracownika. – Tak, zdobycie, bo dziś to prawdziwe łowy. Na rynku zostały głównie osoby, które pracować nie chcą lub takie, dla których praca to kłopot: bo komornik, bo trzeba rano wstawać, bo umowa nie pasuje – mówi.
U niego pensja na stanowisku robotniczym to 2,8 tys. zł brutto. I chętnie kilka dodatkowych osób przyjąłby choćby dziś.
Z kolei Jerzy Korolewicz, prezes Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej, delikatnie ostrzega, że pensje mogą rosnąć jeszcze przez kilka miesięcy, może rok. – Wszystko zależy od tego, kto jakie ma zamówienia i jaka jest jego granica opłacalności. Koszty pracy muszą być konkurencyjne, by polskie firmy dostawały zlecenia.
Dziś średnia pensja w Polsce według Głównego Urzędu Statystycznego wynosi 4390 zł. W_Lubuskiem to 3731 zł, w Zielonej Górze: 3640 zł, a w Gorzowie 3588 zł.