Fit Matka Wariatka czyli zwyczajna trenerka personalna, która podbija internet
Fit Matka Wariatka czyli Joanna Kajstura, to trenerka personalna z Pszczyny. Jak mówi jest zupełnym przeciwieństwem "narodowych" trenerek. Jest zwyczajna. Jednak kobiety ją kochają. Jej stronę na Facebooku polubiło już blisko 150 tysięcy osób. Asia, jako pierwsza w Polsce, rozpoczęła - za pośrednictwem Facebooka - transmisje swoich treningów na żywo. Pierwsza też, wprowadziła treningi dla osób starszych, otyłych, a nawet niesłyszących.
Prostolinijna, szczera do bólu. Mówi o sobie, że jest „zwyczajna”. Kobiety ją kochają. Codziennie jej treningi w internecie za pośrednictwem Facebooka śledzą tysiące osób. - Ona daje motywacje do działania nie tylko w kwestiach treningowych. Cenie ją za otwartość naturalność i nie owijanie w bawełnę” - mówi Ewa Kos, jedna z jej licznych fanek.
W przeciwieństwie do innych, perfekcyjnych trenerek osobistych, Joanna Kajstura – Fit Matka Wariatka z Pszczyny, trenerka i licencjonowana instruktorka sportów siłowych w dziedzinie kulturystyki, pokazuje się w powyciąganym swetrze, bez makijażu. Pokazuje zdjęcia swojego ciała bez ulepszaczy. Pisze o swoich problemach z dziećmi, z mężem, o kłopotach finansowych. Pali, czasem wypije drinka, je słodycze, przeklina. Nie udaje. Jest naturalna, nie idealna. Sama pisze, że jej strona adresowana jest dla kobiet, które w szale życiowych obowiązków zapomniały o sobie. Co istotne, ona daje im możliwość by zawalczyły o siebie.
Mówi o sobie, że jest aspołeczana a ludzie jej nie lubią. Trudno jednak zgodzić się z tym ostatnim stwierdzeniem. Jej fanpage na Facebooku polubiło już ponad 150 tys. osób. W 2016 roku w jednym z rankingów, w którym kryterium była liczba fanów znalazła się na 10 pozycji w grupie 15 najpopularniejszych trenerów z piątą pozycją wśród kobiet. Miała wtedy 102 tysiące fanów.
Teraz jest już czwarta, tuż po Ewie Chodakowskiej, Annie Lewandowskiej oraz Sylwii Szostak. Jej popularność w sieci stale rośnie. Jaka jest Fita Matka Wariatka z Pszczyny, trenerka fitness, która nieźle namieszała w sieci?
Przede wszystkim szczera do bólu. -Jestem tak normalna, że aż nudna, a media kreują ludzi, którzy są sztuczni. Ja nie mam nic ani do pani Chodakowskiej czy Lewandowskiej, jednak dla mnie ktoś, kto jest wiecznie uśmiechnięty i zadowolony to fikcja.
Ja wstaje rano i myślę: o matko szósta, muszę wstać! A reszta wrzuca posta w pełnym make upie, w trakcie śniadania za „3 tysie”. Ja jem kanapkę z żółtym serem, bo jem to, co mam w lodówce – zupełnie podstawowe produkty spożywcze. Większość kobiet tak żyje. – mówi. Kobiety pokochały ją właśnie za tę szczerość. - Ona po prostu bez oporów mówi to, co nie jedna z nas myśli ale boi się powiedzieć otwarcie i wprost. - mówi Ewa Kos.
Joanna Kajstura ma prawie 40 lata a wygląda jak dwudziestolatka. Swoją przygodę ze sportem rozpoczęła zupełnie przypadkowo. Kilka lat temu. Jak przyznaje, wcześniej w ogóle nie ćwiczyła, a jej ulubionym zajęciem było oglądanie seriali w komputerze. Mogła siedzieć przed ekranem nawet 8 godzin dziennie. Wstrząs przyszedł nagle i niespodziewanie. - Pojechałam pewnego dnia kupić spodnie. Poszłam do przymierzalni, kiedy zobaczyłam tam swoje uda w lustrze, ubrałam się z powrotem w swoje spodnie i wyszłam. Miałam taki cellulit, że jak stałam w jeansach, to było widać dziury w nogach. - opowiada. - To był przełom. Stwierdziłam, że trzeba zacząć coś robić, bo nie mogę tak wyglądać – dodaje. - Moje poczucie estetyki wyło.
Zaczęła ćwiczyć z trenerem personalnym. Spodobało jej się. Ćwiczyła pięć razy w tygodniu. Na efekty nie musiała długo czekać. Z powodu wysokich kosztów zdecydowała, że zacznie trenować sama. Wcześniej jednak zrobiła odpowiednie kursy, po to, żeby wiedzieć jak trenować i nie zrobić sobie krzywdy. -Zrobiłam sobie licencję trenera personalnego i trenera fitness oraz trenera i instruktora sportów siłowych – mówi.
W internecie poszukiwała inspiracji i stron prowadzonych, przez kogoś takiego jak ona. Jak mówi ”starszą panią, z dziećmi i mnóstwem problemów”. Nikogo takiego nie znalazła. Postanowiła, że może sama coś napisze. Stronę na Facebooku założył jej syn. Pamięta to był luty. Piątkowy wieczór. Kiedy wstała następnego dnia rano miała 366 lajków. - Byłam w szoku – przyznaje. Dziś po dwóch latach polubiło ją już 150 tys. osób. Fanów wciąż przybywa, a ona wychodzi na wprost oczekiwań, coraz to nowszej grupy odbiorców. Fit Matka Wariatka, jako pierwsza, ze wszystkich trenerek, mających strony na Facebooku, zaczęła transmitować treningi na żywo. Dziś nadaje kilka razy dziennie, siedem razy w tygodniu. Prowadzi też treningi dla osób starszych i otyłych. Od niedawna jej treningi są także tłumaczone przez tłumacza migowego.
- Daję dziewczynom całą tęczę możliwości a one dopasowują to do siebie. Nie masz czasu? Robisz choć moją 5-cio minutówkę. Masz czas - zrobisz trening 20-sto minutowy czy godzinny - mówi Na stronie nie brakuje, jej przemyśleń jak i relacji z codziennego życia. Stronę traktuje jak swój dom i pisze na niej wszystko, na co w danym momencie ma ochotę. Często jest politycznie niepoprawna, co nie zdarza się u jej konkurentek. Jak sama mówi: szczerość i uczciwość, to najważniejsze wartości, które pielęgnuje. Jednego dnia w ciągu 2-3 godzin odlajkowało ją 800 osób, bo powiedziała coś, co im się nie spodobało. Jak twierdzi, nie przejęła się tym. Wręcz przeciwnie. Cieszyła się, że trochę się „posprzątało”.
Jej patent na bycie fit jest bardzo prosty. - Dla mnie fit to życie w zgodzie ze sobą. To zadbanie o swoje ciało, ale poprzez psychikę. Ludzie zaczynający swoją przygodę z treningami, nie wiedzą o tym, że w rzeczywistości nie walczą o to, żeby dobrze wyglądać w lustrze. Najważniejsze jest jednak właśnie to, że trenując, zmieniają się psychicznie.
Jak kobiety zaczynają tutaj treningi to zazwyczaj są to zahukane, smutne istoty, które w siebie totalnie nie wierzą. Z treningu na trening widać, jak one zmieniają się psychicznie, jak rośnie ich samoocena – mówi.
W jej skrzynce mailowej jest około 3 tysiące wiadomości, które czekają na odpowiedzi. Większość z nich to wyrazy wdzięczności i dowody na to, że jej strona motywuje i pomaga kobietom. A to, jak twierdzi dla niej największa nagroda i zachęta do działania. - Mam zdjęcia jak te kobiety się zmieniają. Piszą, że zrozumiały, że są coś warte. To sukces. To że zmieniają się od wewnątrz jest bezcenne– mówi. Joanna Kajstura przekonuje, że jej metodą na codzienne niepowodzenia, jest trening. - Możesz być psychicznie podłamana, zmasakrowana, zestresowana, ale jak tylko poćwiczysz, zmęczysz się fizycznie i porządnie spocisz to od razu zrobi Ci się lepiej– twierdzi.
Co ciekawe, Fit Matka Wariatka zapewnia, że na swojej stronie nie zarabia. Prowadzi ją, bo to lubi, ma taką potrzebę. Ma poczucie jakiejś nieokreślonej misji. Utrzymuje się prowadząc prywatną firmę.
- Uważam, że dostęp do ćwiczeń powinien być darmowy i dostępny dla każdego. Zobacz jaki ten świat jest niesprawiedliwy...
Tylko nielicznych stać na treningi personalne za 200-300zł za godzinę. Większość z nas, przeciętnych kobiet, siedzi, umęczona, w domu z dziećmi i nikt im nie pomaga. Patrzą potem, na tych pięknych ludzi z internetu i czują się gorsze, choć nie są! Są tak samo wartościowe i tak samo piękne! Ktoś tylko musi im to powiedzieć i ja im to mówię – dodaje Joanna Kajstura.
Niebawem zamierza zacząć organizować cykliczne wyjazdy do Hiszpanii, do domu, który udostępniło jej małżeństwo Polaków mieszkających na Teneryfie. Mówi o nich, „cudowni ludzie”. Zamierza zabierać tam kobiety na tygodniowy odpoczynek. Wyjazdy te, w przeciwieństwie do innych tego typu obozów, nie będą drogie. Ich cena nie przekroczy 2 tys. zł. Wkrótce ma się także ukazać jej książka o tytule „Cały ten Burdel. NIEporadnik Fit Matki Wariatki, Jak Żyć”.