Forum samorządowców: grupa wkurzonych
Z Jackiem Karnowskim, prezydentem Sopotu, o forum w obronie demokracji rozmawia Jarosław Zalesiński.
1,5 tysiąca samorządowców zjechało do Warszawy na czwartkowe forum w obronie samorządności...
Według mnie, było nas prawie 2 tysiące. Nie widziałem dotąd takiej grupy ludzi wkurzonych na psucie państwa, a zwłaszcza na ograniczanie władzy lokalnej. Przez wiele lat powtarzano, że to, co najbardziej nam się w demokratycznej Polsce udało, to samorząd lokalny. Teraz słyszymy, że jesteśmy patologią. A przecież wszyscy ci ludzie mają społeczny mandat do sprawowania władzy.
W apelu przyjętym na koniec forum mówi się o sprzeciwie wobec zmian w prawie samorządowym. Których konkretnie zmian?
Rząd PiS chce na przykład zabrać samorządom urzędy pracy. Przejmuje wojewódzkie fundusze ochrony środowiska. Reforma oświaty i służby zdrowia to kolejne działania, przeciwko którym protestujemy. Albo sprawy ochrony środowiska. Błędnie napisana ustawa uderzyła przecież w kształtowaną w lokalnych środowiskach przestrzeń. W Polsce zniknęło 1,5 miliona drzew!
Samorządowcy protestują przeciwko lokalnym konsekwencjom centralnej polityki?
Tak można powiedzieć. Samorządy zmusza się na przykład teraz, żeby w likwidowanych gimnazjach tworzyć szkoły podstawowe. Dla kogo? - pytam. Przecież w podstawówkach mamy za mało dzieci. To kuriozalne pomysły.
Apel wzywa władze do przestrzegania „konstytucyjnych zasad ustroju Polski”. Czyli?
Na przykład projektowane zmiany w regionalnych izbach obrachunkowych. Gdyby weszły w życie, premier mógłby sam, a nie na podstawie decyzji sądu, wprowadzać zarząd komisaryczny.
Zapowiadane zmiany w ordynacji wyborczej też pewnie budzą sprzeciw samorządowców?
Burzę powodują zapowiedzi, że tylko partie polityczne będą mogły zgłaszać kandydatów, jak i ograniczenie możliwości pełnienia urzędu do dwóch kadencji, licząc wstecz. Chce się zmieniać ustrój z pominięciem konstytucji, ograniczając bierne prawo wyborcze.
Samorządowcy wystawiają się jednak w ten sposób na strzał, że tak naprawdę bronią jedynie swoich interesów.
My proponujemy, żeby o kadencyjność - obejmującą także posłów i senatorów - zapytać Polaków w referendum. Warto także zauważyć, że takie regulacje obowiązują tylko w dwóch krajach Europy. Postulujmy też, aby wszystkie rady miast, gmin, sejmików i powiatów podjęły jednego dnia uchwały przeciwko niszczeniu demokracji, a w szczególności demokracji lokalnej w Polsce.
A rządzący przez wiele kadencji nie wpływają źle na lokalną demokrację?
W ostatnich wyborach 30 procent tych rządzących przez kilka kadencji straciło stanowiska, bo tak postanowili wyborcy. Nie jest więc tak, że ci, którzy długo rządzą, zawsze wygrywają.
Pamiętam jednak słowa świętej pamięci profesora Regulskiego, jednego z ojców reformy samorządowej, że dożywotni wójtowie mogą tworzyć układy jak z „Rancza”.
W małych gminach problemem jest raczej to, że elity są mało liczne i trudno o „wymianę kadr”. Sprawdziliśmy to: w całej Polsce jest tylko jedna sprawa karna prowadzona przeciwko politykowi lokalnemu, z zarzutami przekroczenia uprawnień. Na 3,5 tysiąca jednostek samorządu tylko jedna taka sprawa! Kto szuka patologii, niech lepiej popatrzy na to, w jaki sposób PiS obsadza spółki Skarbu Państwa.
Samorządowcy chcą w maju zorganizować w Warszawie manifestację, ślą protesty. Co to da?
Kobietom udało się wywalczyć rezygnację władz z niemądrych przepisów.
Nie można tych spraw wyjaśniać w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego?
Jesteśmy w przededniu podjęcia decyzji o ewentualnym wycofaniu się z prac tej komisji. Większość ustaw powstaje dzisiaj na podstawie projektów poselskich, które nie są omawiane na posiedzeniach komisji, na przykład ustawa o wycince drzew została uchwalona w Sali Kolumnowej, bez jakichkolwiek konsultacji.
Na forum zebrali się, jak to Pan powiedział, „wkurzeni samorządowcy”. To początki ruchu wkurzonych?
Nie udało się dotąd nikomu zjednoczyć w taki sposób wszystkich stowarzyszeń korporacji samorządowych. Udało się to dopiero rządowi PiS.