Franciszek, miłosierdzie, imigranci, roztropność
20 czerwca świat obchodził Dzień Uchodźcy, ustanowiony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. Upamiętnia on odwagę i siłę uchodźców na całym świecie
Ojciec Święty Franciszek w przemówieniu do uczestników kalifornijskiego spotkania ruchów ludowych dał do zrozumienia, że uchodźcy nie mogą być kojarzeni z terrorystami, choć mogą pośród nich rzeczywiście znaleźć się realni terroryści.
Dlatego dodał: „rozumiem rządy, także narody, które wykazują pewne obawy. Rozumiem to, i musimy wykazywać się wielką odpowiedzialnością w przyjmowaniu”, a w drodze ze szwedzkiego Malmoe dopowiedział, że „nie zachowuje się po ludzku ten, kto zamyka serce. Na dłuższą metę zapłaci się za to politycznie. W tym wypadku płaci się w kategoriach politycznych, podobnie jak płaci się w kategoriach politycznych za nieroztropność w rachunkach, kiedy przyjmuje się więcej osób, niż można zintegrować”.
Jakże roztropne jest spojrzenie papieskie - który posługując się metodologią nauki społecznej Kościoła - przypomina triadę: widzieć, ocenić, a później mądrze działać. Nie jest to więc bezkrytyczne spojrzenie na kwestie uchodźców, ale postawa przepełniona realiami i mądrym miłosierdziem.
Oznacza to, że miłosierdzie nie jest naiwne i wymaga sprawdzenia, komu rzeczywiście się pomaga. Chodzi o to, że nie ma terroryzmu islamskiego, nie ma terroryzmu judaistycznego i nie ma terroryzmu chrześcijańskiego. Podobnie nie ma żadnego narodu zbrodniczego. Istnieją jedynie „osoby fundamentalistyczne i agresywne we wszystkich ludach i religiach, które zresztą umacniają się przez nietolerancyjne uogólnienia, karmią się nienawiścią i ksenofobią. Gdy przeciwstawiamy się terrorowi z miłością, pracujemy na rzecz pokoju”.
Papież w orędziu na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy 2014 roku zwrócił uwagę światu na fakt, że „migranci i uchodźcy nie są pionkami na szachownicy ludzkości. Są to dzieci, kobiety i mężczyźni, którzy opuszczają bądź są zmuszeni do opuszczenia swoich domów z różnych powodów, którzy mają takie samo słuszne pragnienie, by umieć więcej, by mieć więcej, ale przede wszystkim, by więcej być”.
Mając tego świadomość, chyba nikt nie wątpi, że troska papieża idzie po linii miłosierdzia, które polega na otwarciu własnego serca na serca osób ubogich. A ubogim można być nie tylko dlatego, że nic się nie zjadło, ale dlatego, że zostało się zlekceważonym, obrażonym, pomówionym i potraktowanym z pogardą. Główną cechą ubóstwa - jak zauważył Ryszard Kapuściński - jest milczenie. Ubóstwo „to stan niemożności wypowiedzenia się. Ludzie ubodzy nie mają głosu, nie są nigdzie szanowani, nie są tolerowani. Ktoś musi mówić w ich imieniu”.
Czy w tym kontekście może dziwić miłosierny głos Franciszka? Czy ktoś się spodziewa, że Ojciec Święty jako pierwszy chrześcijanin będzie nawoływał do budowania zasieków i murów? Czy można być zdziwionym, że papież Bergoglio - pochodzący przecież z Argentyny, kraju wielkich dysproporcji - akcentuje ten wymiar ludzkiej egzystencji i uwrażliwia bogatą Europę na bezradność ubogich?
Warto podkreślić, że Franciszek łączy miłosierdzie z wiernością Bogu, a Bóg upomina się o maluczkich, nie patrząc na język, kulturę i religię. Trudno więc zrozumieć krytykujących Piotra naszych czasów za apel o przyjmowanie uchodźców, gdyż świadek Ewangelii nie może odwrócić się plecami do uciekających z krajów objętych wojną.
Warto zaznaczyć, że choć papież w podobnym duchu odpowiedział na pytanie bp. Krzysztofa Zadarko w katedrze na Wawelu, to jednak w przemówieniu podczas spotkania z prezydentem i przedstawicielami władz RP podkreślił, że w zarządzaniu zjawiskiem migracyjnym wymaga się dodatkowo „mądrości i miłosierdzia, aby przezwyciężyć lęk i realizować największe dobro”. Przy czym słowo „mądrość” zostało użyte przez papieża w pierwszej kolejności.
Franciszek zachęcił także dziennikarzy, aby kierowali się odpowiedzialnością, przełamywali stereotypy i podawali prawdziwe informacje. Spostrzeżenie papieża staje się niezwykle istotne, gdyż próby przemilczenia molestowania kobiet przez imigrantów w noc sylwestrową w Kolonii 2016 roku wzbudziły wątpliwości co do kompetencji, uczciwości i bezstronności mediów.
Niewątpliwie nasze otwarcie się na Ukraińców jest równie ważne jak otwarcie się na kraje Bliskiego Wschodu. Jakże mocne więc są papieskie słowa, że „musimy być odważni: wyrównywać góry pychy i rywalizacji, wypełniać przepaście wykopywane przez obojętność i apatię, prostować ścieżki naszego lenistwa i naszych kompromisów”.
Choć trudno pojąć zamknięte drzwi bogatych państw arabskich dla swoich braci w wierze, co budzi wiele kontrowersji w różnych krajach i środowiskach, to jednak tożsamością chrześcijanina jest umiejętne i roztropne okazanie miłosierdzia według właściwego rozeznania. Tym sposobem zawiązywanie więzi międzyludzkich dzięki przerzucanym mostom odkrywa i pokazuje piękno kształtowania kultury solidarności i stawania się bliźnimi.