Franz Kutschera, Mieczysław Darmaszek, Jerzy Wojnowski. Akcje likwidacyjne Armii Krajowej
W czasie walki Armii Krajowej często zdarzały się słabsze momenty: aresztowania, zdrady, wpadki. Dlatego tym bardziej należy docenić te akcje, które zakończyły się sukcesem - pisze Wojciech Königsberg.
Likwidacja Jerzego Wojnowskiego (Milejowice, 28 stycznia 1944 r.)
Jedną z podstawowych zasad konspiracji było budowanie struktur na sprawdzonych, godnych zaufania ludziach. Oczywiście wśród członków podziemia także zdarzały się jednostki z oględnie mówiąc „zbyt długim językiem”. O wiele gorsza w skutkach była jednakże działalność konfidentów oraz agentów gestapo, którzy wniknęli lub wyrodzili się z organizacji. Jednym z najjaskrawszych przykładów niemieckiego szpiega w szeregach AK był oficer Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury”, ppor. Jerzy Wojnowski „Motor.
do mnie przyszła i mówi: „Słuchaj, on chodzi po Miodowej i będzie zamach na Miodowej. Potrzebujemy lokalu, więc czy można w twoim mieszkaniu się ulokować i polować na niego?”. Powiedziałam: „Naturalnie”. Moja matka nic nie wiedziała, przypuszczała, ale nic nie wiedziała. Moja siostra w ogóle nie należała do konspiracji.
CZYTAJ TAKŻE: Oko za oko, ząb za ząb. Żydowscy egzekutorzy z Armii Krajowej
Mieczysław Darmaszek został zastrzelony w Warszawie 15 marca kilka minut po godz. 15 na ulicy Miodowej nieopodal skrzyżowania z ulicą Kapitulną. „Alina” i „Justyna” były ubezpieczane przez 4 inne członkinie oddziału: Irenę Grabowską „Hankę”, Wandę Kinstler „Bogumiłę”, Kwietę Kurkowską „Kwietkę” oraz Wandę Maciejowską „Izę”. Sama likwidacja przebiegła sprawnie, jednak na miejscu akcji pojawił się samochód z umundurowanymi Niemcami. Jak wspominała Kurkowska: Kiedy Darmaszek wyszedł od fryzjera nie opodal ul. Kapitulnej, „Alina” i „Justyna” oddały dwa strzały i konfident padł martwy. W tym czasie nadjechała od Krakowskiego Przedmieścia ciężarówka, wioząca Niemców. Jeden z nich wyskoczył z samochodu i zaczął strzelać z karabinu. „Alina” i „Justyna” wycofały się ul. Kapitulną do Podwala. Na nie skierował ogień Niemiec z ciężarówki. Kule jednak nie dosięgły żadnej z nich. Ja z „Izą” i „Hanką” wycofałyśmy się do Długiej i dalej do Podwala.
Likwidacja Franza Kutschery (Warszawa, 1 lutego 1944 r.)
Początek 1944 r. był dla akowskich likwidatorów niezbyt pomyślnym okresem. Po styczniowych nieudanych próbach zgładzenie Ludwiga Fischera pod Warszawą, a następnie Hansa Franka koło Krakowa, atmosfera w dowództwie AK nie była najlepsza. Dopiero likwidacja dowódcy SS i policji na dystrykt warszawski Generalnego Gubernatorstwa Franza Kutschery, przeprowadzona 1 lutego przez żołnierzy „Pegaza”, poprawiła nastroje w Komendzie Głównej. Niestety sukces okupiony znacznymi stratami.
Franz Kutschera pod koniec września 1943 r. przybył do Warszawy z Mohylewa na rozkaz Heinricha Himmlera. Zastąpił na stanowisku dowódcy SS i policji „kata getta warszawskiego” SS-Gruppenführera (generała dywizji) Jürgena Stroopa. Objęcie nowej funkcji zbiegło się z rozporządzeniem gubernatora Hansa Franka o zwalczaniu zamachów na niemieckie dzieło odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie. Warszawę zalała fala egzekucji ulicznych, a mury oblepione były obwieszczeniami informującymi o kolejnych mordach. Niemal każde tego typu ogłoszenie podpisywał dowódca SS i policji na dystrykt warszawski.
Jednak Kutschera był równocześnie „bohaterem” prasy podziemnej. 16 grudnia 1943 r. na łamach „Biuletynu Informacyjnego” ukazał się tekst w którym informowano: Plakaty podpisane przez dowódcę SS i Policji (morderca tysięcy Polaków Kutschera nie podpisuje ich nazwiskiem) przyniosły wiadomość o 3 nowych egzekucjach „publicznych” dokonanych pod pozorem odwetu. Stracono osób 50, 20 (w Pruszkowie) i 30 (przy ul. Leszno). Ogółem w 24 egzekucjach oficjalnych zginęło dotąd 621 Polaków.
CZYTAJ TAKŻE: Śmierć Lachom! Piąta kolumna na Kresach we wrześniu 1939 r.
Już w listopadzie 1943 r. Kierownictwo Walki Podziemnej wydało wyrok śmierci na komendanta policji i SS. Pojawił się jednak zasadniczy problem. Brak było zdjęcia, lub chociażby rysopisu skazanego. Zadanie jego wytropienia tradycyjnie otrzymał szef wywiadu „Agatu” chor. Aleksander Kunicki „Rayski”, który dość szybko poczynił pierwsze ustalenia. Jak wspominał: Już w pierwszym dniu obserwacji spostrzegłem, że na dziedziniec gmachu dowództwa SS wjechał samochód, który mógł być samochodem Kutschery. Była to duża, ciemnostalowa limuzyna marki Opel „Admirał”. Obok kierowcy siedział jakiś wyższy oficer w skórzanym płaszczu. Nazajutrz znów tę limuzynę zobaczyłem. Udało mi się zapamiętać jej numer rejestracyjny: SS-207956.
W kolejnych dniach wielokrotnie widywał tego mężczyznę. Niestety za każdym razem ubranego w płaszcz, przez co nie mógł dostrzec jego dystynkcji. Zdołał natomiast ustalić, że mieszka przy Al. Róż pod numerem 2. Dzięki zdobyciu księgi meldunkowej wskazanego domu ustalił, że zameldowany jest tam generał o nazwisku Kutschera. Nadal nie wiedział jednak czy śledzona osoba to właśnie on. Dopiero zaangażowany do pomocy wywiadowca „Żak” zaobserwował u wskazanego osobnika mundur generalski. Dodatkowo, dzięki pracy w Kripo zdołał przeprowadzić wywiad i ocenić siły niemieckie w siedzibie SS i policji. W jego wspomnieniach czytamy: Będąc na wartowni Alei Ujazdowskich 23, która mieściła się w suterenie gmachu zorientowałem się, że okna z wartowni wychodzą na Aleje, wejście na wartownię po kilku schodkach z bramy. Wewnątrz wartowni znajdowały się prycze, załoga wartowni składała się z 7-miu żandarmów. Uzbrojenie: broń automatyczna oraz granaty ręczne.
Dalsze prace polegały na ustalaniu rozkładu godzinowego generała oraz tras przejazdu z mieszkania do miejsca urzędowania. Po kilku tygodniach żmudnych obserwacji wszystko było gotowe. Na miejsce planowanej akcji wyznaczono odcinek Alei Ujazdowskich w pobliżu komendantury. Dowództwo powierzono niespełna 21-letniemu Bronisławowi Pietraszewiczowi „Lotowi”, stojącemu na czele I plutonu „Agatu”. Miał do swej dyspozycji 8 żołnierzy, w tym 3 szoferów oraz 3 łączniczki, których zadaniem było sygnalizowanie zbliżającego się samochodu.
CZYTAJ TAKŻE: Ognia! Jak KOP walczył z Armią Czerwoną na Kresach
Pierwszą próbę likwidacji Kutschery podjęto 28 stycznia 1944 r. Jednak ze względu na wyjazd komendanta za miasto, trzeba było odwołać grupę gotową do ataku. Rankiem 1 lutego żołnierze ponownie byli na pozycjach. Jeden z konspiratorów, Zdzisław Poradzki „Kruszynka” w swym pamiętniku zanotował: Dzień ciepły. Słońce, lekki wietrzyk przypominały dzień wiosenny. Ani śladu śniegu. O umówionej godzinie wszyscy przychodzą. (…). Z wolna, krok za krokiem posuwają się na miejsce przeznaczenia. Magazynki od pistoletów maszynowych kręcą się między nogami, opóźniając szybkość marszu.
Kilka minut po godz. 9 Maria Stypułkowska „Kama” przeszła przez ulicę, dając znak, że Kutschera opuścił mieszkanie. Dwie kolejne łączniczki Elżbieta Dziębowska „Dewajtis” oraz Anna Szarzyńska-Rewska „Hanka” ustalonymi znakami przekazały informację Pietraszewiczowi stojącemu w Alejach Ujazdowskich. Dowódca zdjął kapelusz, co było sygnałem do rozpoczęcia akcji. Około 9.07 w miejscu zasadzki pojawiła się oczekiwana limuzyna. Naprzeciw niej jechała osobówka kierowana przez Michała Issajewicza „Misia”. Kierowca Kutschery sygnalizował światłami, że daje wolny przejazd. Mimo to „Miś” zajechał drogę i zablokował limuzynę.
Dalej akcja rozegrała się błyskawicznie. „Lot” doskoczył do auta i oddał serię z pistoletu maszynowego do generała. „Kruszynka” przybiegł zaraz za nim i celnymi strzałami dobił szofera, który próbował wydostać się z samochodu. Obserwująca akcję z pewnej odległości Dziębowska wspominała: Widzę „Lota” jak biegnie, wtedy go ostatni raz widziałam, w swoim płaszczyku. Rozdziera to i ze stena, z pistoletu maszynowego, kieruje pierwszą salwę. Z drugiej strony, z przystanku, cała grupa się odrywa. Po drugiej stronie przystanek był naprzeciw pałacyku. Na ukos, jak byśmy powiedzieli. Na przystanku, „Kruszynka” biegnie. Mnie zamurowało. Stanęłam i zamurowało mnie. To są wszystko sekundy.
Żeby nie było żadnych wątpliwości „Kruszynka” wspomagany przez „Misia”, wywlókł Kutscherę z samochodu i wpakował w niego resztę magazynku. Grupa ubezpieczająca w tym samym czasie blokowała ogniem komendanturę SS oraz inne kierunki. Niestety niemieckie kule również dosięgły celu. Zaraz po pierwszych strzałach groźny postrzał w brzuch otrzymał „Lot” i wycofał się do auta Kazimierza Sotta „Sokoła”, ochranianego przez Zbigniewa Gęsickiego „Juno”. Ranny był również „Miś” oraz dwóch żołnierzy osłony Marian Senger „Cichy” oraz Henryk Humięcki „Olbrzym”. Cała trójka zdołała załadować się do samochodu ewakuacyjnego „Sokoła”. Do drugiego auta, kierowanego przez Bronisława Hellwiga „Bruna”, ewakuowali się „Kruszynka” oraz zastępca „Lota”, Stanisław Huskowski „Ali”, który podczas akcji nie mógł otworzyć felernej teczki z granatami i osłaniał kolegów znalezionym pistoletem.
Główny cel operacji został osiągnięty. Kutschera zginął. Oprócz niego akowskie kule zabiły 3 Niemców, a kolejnych 4 odniosło rany. Jednak sukces został okupiony dotkliwymi stratami. Kilka godzin po akcji w niemiecką zasadzkę na moście Kierbedzia wpadli „Juno” oraz „Sokół”, gdy jechali porzucić postrzelany samochód. Ostrzelali Niemców, a następnie ratowali się skokiem do Wisły. Zostali jednak dobici strzałami z broni maszynowej. Po stronie niemieckiej 1 osoba zginęła, a 5 odniosło rany.
CZYTAJ TAKŻE: Rozbicie więzienia w Pińsku i zajęcie Końskich. Zuchwałe akcje cichociemnych
Tego samego dnia o godz. 17.40 żołnierze „Pegaza” zmuszeni byli wykonać ewakuację „Lota” i „Cichego” ze Szpitala Przemienienia Pańskiego. Dowódca oddziału kpt. „Pług” otrzymał bowiem informację, że gestapo niebawem może dowiedzieć się kim są ranni mężczyźni przebywający w placówce. Niestety, wskutek odniesionych ran 4 lutego zmarł Pietraszewicz, a dwa dni później na wieczną wartę odszedł Senger
O niezaprzeczalnym sukcesie jakim była likwidacja „Kata Warszawy” 24 lutego informował „Biuletyn Informacyjny”: W dn. 1 lutego 1944 r. o g. 9,15 w Warszawie, na podstawie wyroku, został zabity silnie strzeżony i zakonspirowany gen. SS i policji Kutschera, Szef SS, Policji i Gestapo na Dystrykt Warszawski, główny organizator trwającego od kilku miesięcy wzmożonego terroru. W starciu z konwojem zginęło kilku innych oficerów i żandarmów.