Fundacja Wolności. Ktoś, kto patrzy na finanse władzy
Narzekają na nią urzędnicy, a Andrzej Gąsiorowski grozi procesem. Komu za skórę zaszła Fundacja Wolności i jej prezes Krzysztof Jakubowski?
- Znowu do nas napisał - narzeka jedna z ratuszowych urzędniczek.
- Przez niego nie możemy zająć się pracą, bo musimy grzebać w papierach i odpowiadać na pytania - dodaje pracownik jednej z miejskich spółek.
Oboje mają na myśli Krzysztofa Jakubowskiego, prezesa Fundacji Wolności. Zasypuje ona urzędy, spółki, instytucje pytaniami np. o płace urzędników czy podpisywane umowy. FW ma do tego prawo, jak każdy obywatel na podstawie dostępu do informacji publicznej.
- Biorąc pod uwagę wszystkie wnioski, które otrzymujemy, to pism od Fundacji jest bardzo dużo - przyznaje Andrzej Wojewódzki, sekretarz miasta. - Odpowiadamy na wszystkie - dodaje.
Dzięki 29-letniemu Krzysztofowi Jakubowskiemu dowiedzieliśmy się np. którzy miejscy urzędnicy dostali roczne nagrody, czy to, ile zarabia zarząd Miejskiej Korporacji Komunikacyjnej, która długo utrzymywała, że nie jest miejską spółką.
- Nie wydaje mi się, żeby nękał urzędników. Przecież nie wysyłam pism codziennie - mówi Jakubowski.
W 2012 r. razem z Marcinem Müllerem założył Fundację Wolności. Jakubowski, absolwent politologii UMCS miał społeczne zacięcie już w liceum w Przemyślu, gdzie przewodniczył samorządowi uczniowskiemu.
- Początkowo zadaniem Fundacji było zachęcenie mieszkańców do aktywności obywatelskiej. Prowadziliśmy razem z dzielnicą Rury pilotażowy program budżetu obywatelskiego, zanim został wprowadzony w całym mieście. Ale zaczęliśmy się przyglądać temu, na co idą pieniądze z programu profilaktyki alkoholowej i w ten sposób zajęliśmy się monitoringiem wydatków samorządowych - opowiada Jakubowski.
O ile urzędnicy niespecjalnie go lubią, to politycy chcą pozyskać sympatię prezesa FW. Miał propozycje startowania w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Odmawiał.
- Jeszcze na studiach startowałem w wyborach do Rady Miasta z listy PiS. Wtedy widziałem siebie jako polityka samorządowego. Nie zdobyłem mandatu i doszedłem do wniosku, że to nie dla mnie. Dlatego teraz odmawiam - tłumaczy.
Jakubowski do marca tego roku pracował w PCK. Teraz zawodowo nie pracuje. Nie bierze pieniędzy z FW, a sama fundacja nie otrzymuje środków ani z miasta, ani z województwa. - Byłoby coś dziwnego w tym, gdybyśmy to robili. Ale współpracujemy bezgotówkowo np. organizując szkolenia - mówi prezes FW.
Na informacjach zdobytych przez Fundacje często bazują dziennikarze. Np. gdy przygotowała ocenę pracy miejskich radnych.
Okazuje się, że często uzyskanie takiej informacji nie jest proste. O ile w 2015 r. ratusz ujawnił dane dotyczące służbowych kart płatniczych urzędników, to w tym roku odmówił. - Bo zmieniły się przepisy i uważamy, że teraz takich danych, tak samo, jak numerów służbowych telefonów komórkowych, nie możemy ujawnić - mówi sekretarz Wojewódzki.
W tej sprawie FW poszła z ratuszem do sądu. Nie jest to pierwsza sprawa. Jak na razie Fundacja przegrała tylko jedną.
- Dwa tygodnie temu sąd orzekł, że Port Lotniczy Lublin nie ma obowiązku ujawnić nam umów z przewoźnikami - mówi Jakubowski.
Pytanie tylko, po co te pytania i chodzenie po sądach? - Żeby wybierać ludzi, którzy nami rządzą na podstawie ich osiągnięć i efektów pracy, a nie na podstawie wizerunków na plakatach wyborczych. A żeby móc dokonać odpowiedzialnego wyboru, potrzebna jest informacja - tłumaczy Jakubowski.
Teraz o FW jest głośno, bo włączyła się w wyjaśnianie szczegółów czerwcowego wyjazdu lubelskiej delegacji do Izraela. Liczącą ponad 100 osób misję zorganizowało lotnisko. Kosztów nie ujawnia. Okazuje się też, że na miejscu lubelskiej delegacji pomagał Andrzej Gąsiorowski, obywatel Izraela w Polsce bardziej znany jako założyciel spółki Art-B, zamieszanej z jedną z największych afer finansowych początku lat 90. w Polsce. Zaznaczmy, że zarzuty przedstawione Gąsiorowskiemu zostały dwa lata temu umorzone przez sąd. Teraz Gąsiorowski grozi, że pozwie Fundację za łączenie go z Art-B.
- Jedyne czego mogę się obawiać to tego, że pana Gąsiorowskiego stać na drogich prawników, a nas nie - mówi Jakubowski.