Futbol na najwyższym poziomie i wielka polityka. Mistrzostwa Świata w Rosji to tuba propagandowa Putina
W czwartek ruszyła największa piłkarska impreza na świecie. Chociaż mistrzostwa świata są świętem kibiców, dla Władimira Putina to szansa na propagandowe ukazanie potęgi Rosji. W przeszłości wielkie sportowe imprezy już wielokrotnie były wykorzystywane do politycznych celów. Benito Mussolini miał nawet grozić śmiercią włoskim piłkarzom, jeśli nie zdobędą mistrzostwa świata.
- Imprezy sportowe mają potencjał do pokazania gospodarności, ale też gigantomanii danego państwa. Sport będzie wykorzystywany, by pokazać, że dane państwo jest silne, dobrze zorganizowane, potrafi wywiązać się ze zobowiązań. To okazja do budowania marki danego państwa - nie ma wątpliwości dr Radosław Kossakowski, socjolog Uniwersytetu Gdańskiego.
Z kolei prof. Krzysztof Hajder, politolog z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM, dodaje:
- Nie tylko dla Putina, ale dla każdego przywódcy, który sprawuje władzę w sposób autorytarny, tego typu wielkie imprezy sportowe, które mają olbrzymi rozgłos, przekaz medialny oraz zaangażowanie biznesu, są bardzo istotne.
Rosja w pełni gotowa... Na wize-runkową propagandę
11 miast, 64 mecze, miesiąc piłkarskich emocji z futbolem na najwyższym poziomie. Dla kibiców najbliższy miesiąc będzie świętem, które zdarza się raz na cztery lata. Nie ma ważniejszej imprezy piłkarskiej na świecie. Do Rosji zjadą tłumy fanów z różnych zakątków Ziemi. Mecze będą transmitowane w większości państw świata, a relacje z rosyjskich miast będą śledzone przez miliony fanów.
Jednak mistrzostwa świata, które mają być świętem piłkarskim, w praktyce niosą za sobą także inny cel.
Dla Władimira Putina to przede wszystkim okazja do budowy wizerunku potężnej Rosji.
Do wykonania kolejnego kroku w kierunku stworzenia wizerunku wielkiej Rosji, która poradzi sobie z każdym zadaniem.
Kiedy w 2010 roku FIFA (Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej) przyznała organizację mistrzostw świata Rosji, szybko pojawiły się głosy oburzenia i sprzeciwu. Podkreślano m.in. to, jak można przyznać organizację takiego turnieju państwu, w którym łamana jest praworządność. Mówiono też otwarcie, że Rosja wykorzysta propagandowo ten turniej. Wtedy nikt jeszcze nie przewidywał, jak bardzo Putinowi będą potrzebne mistrzostwa świata.
- Jedną z największych motywacji Putina będzie to, by pokazać wielką i mocarstwową Rosję. On ma dużo spraw do nadrobienia. Rosja ma słaby PR na Zachodzie. A kiedy to nadrabiać, jak nie na największej imprezie sportowej? Innej okazji już nie będzie. Wszyscy wiemy, że od kilku lat wokół Rosji jest mnóstwo kontrowersji związanych z aneksją Krymu czy atakiem na Donbas. Putin będzie chciał pokazać, że Rosja jest krajem, do którego można przyjechać i fajnie spędzić czas na imprezie piłkarskiej. Będzie chciał udowodnić, że te wszystkie opowieści o Rosji, jako złym kraju, w którym dzieje się niedobrze, są nieprawdziwe - mówi dr Radosław Kossakowski.
Z kolei prof. Krzysztof Hajder przekonuje, że wizerunek Rosji na świecie i tak nadal jest zbyt dobry.
- Gdyby nie jej pozycja, mocarstwowość atomowa, każde inne państwo przy takim stylu rządów byłoby wieloaspektowo izolowane. A widzimy, że pomimo sankcji gospodarczych kraje zachodnie starają się omijać te sankcje, widząc w tym interes gospodarczy i uznając, że można przymknąć oko na łamanie praw człowieka i aneksję Krymu - mówi prof. Hajder.
Po aferze związanej z próbą otrucia Siergieja Skripala (rosyjski oficer, który działał jako agent brytyjskich służb wywiadowczych) i jego córki w Londynie, premier Wielkiej Brytanii wyrzuciła rosyjskich dyplomatów i zapowiedziała polityczny bojkot Rosji. Przez kolejne tygodnie o takiej możliwości mówiło się coraz częściej także w kontekście innych państw. Ostatecznie z wielkiej próby bojkotu wyszło niewiele.
Rosja dwóch biegunów
Kibice, którzy pojawią się w Rosji, mogą się spodziewać, że ze wszystkich stron będą „atakowani” wielkością i nowoczesnością naszego wschodniego sąsiada. Putinowi będzie zależało na tym, by każdy zobaczył nowoczesne stadiony, lotniska, dworce, piękne hotele, czyli bezpieczny i rozwijający się kraj.
- Władze nie pozwolą sobie na żadne wpadki.
Wizerunkowo będzie to jeden z najważniejszych momentów dla Putina, chyba nawet ważniejszy niż igrzyska w Soczi w 2014 roku.
W organizację mistrzostw włożono ogromne pieniądze (prawie 20 mld dolarów - dod. red.). To gigantyczne kwoty, dla wielu państw wyrwane z kosmosu. To pokazuje, że bez względu na koszty Rosja zrobi wszystko, by zaprezentować się bardzo dobrze - przekonuje Radosław Kossakowski.
A jednocześnie dodaje, że Putinowi będzie zależało na tym, by jak najmniej osób ujrzało drugie, to gorsze, oblicze Rosji. Rosji biednej, w której wielu ludzi żyje na granicy ubóstwa. Rosji zacofanej, którą dzieli przepaść od bogatej Moskwy czy Sankt Petersburga.
- Większość kibiców nie doświadczy tej biednej Rosji. Tylko ci najbardziej dociekliwi. Putin zrobi wszystko, by ta biedna Rosja została przyćmiona przez przepych i bogactwo. Merowie miast pewnie też dostali rekomendacje, by pilnować pewnych spraw. To będzie sieciowe dbanie o wizerunek każdego z miast - opisuje dr Kossakowski.
Mistrzowska propaganda
Mistrzostwa w Rosji nie są pierwszym turniejem, który będzie wykorzystany przez władzę do celów politycznych.
- Oddzielenie sportu od polityki jest fikcją. Sport to zbyt dobre narzędzie promowania danego państwa, by z niego nie skorzystać -
nie ma wątpliwości dr Radosław Kossakowski.
O tym, jak można wykorzystać sport do politycznej propagandy, najlepiej można się przekonać spoglądając na letnie igrzyska olimpijskie, które w 1936 roku odbyły się w Berlinie. Dla Hitlera było to pole do popisu. W Berlinie praktycznie na każdym kroku powiewały flagi ze swastykami, zaś hajlowanie było na porządku dziennym. Sam Hitler, budując swoją pozycję, wręczał zawodnikom medale. Do czasu aż złoto zdobył czarnoskóry Jesse Owens, który łącznie w Berlinie zgarnął cztery złota. Dla Hitlera to był policzek - człowiek gorszej rasy (w mniemaniu Hitlera) wygrał z przedstawicielami rasy aryjskiej. Jednak, nawet mimo tego, igrzyska w Berlinie były wielkim zwycięstwem Hitlera. Zwycięstwem symbolicznym i propagandowym.
- Tamte igrzyska przyczyniły się do wzmocnienia pozycji faszyzmu i Hitlera. Zintegrowały społeczeństwo niemieckie wokół przywódcy. Mam wrażenie, że te igrzyska były jednym z czynników, który spowodował utrwalenie podejścia świata zachodniego w stosunku do Niemiec w kierunku ustępstw. Tak jakby świat zachodni uznał, że najlepiej z Niemcami nie zadzierać, najlepiej się z nimi bezpiecznie ułożyć, niż wejść w konflikt z tak totalitarnym państwem. Hitler zdecydowanie wygrał i osiągnął te cele, które chciał - uważa prof. Krzysztof Hajder.
A dr Kossakowski dodaje:
- To było wydarzenie bez precedensu. Pod względem propagandowym te igrzyska były rozegrane mistrzowsko.
„Wygracie albo umrzecie”
Dwa lata wcześniej, w 1934 roku, kolejna wielka impreza sportowa odbyła się w totalitarnym państwie. Tym razem były to piłkarskie mistrzostwa świata, które organizowały Włochy pod rządami Benito Mussoliniego. I chociaż w przeciwieństwie do Berlina, we Włoszech nie było aż tak nachalnej propagandy faszyzmu, Mussolini również doskonale zdawał sobie sprawę, jak wiele można ugrać na tym turnieju. Doskonale też wiedział, że istotny jest nie tylko sukces organizacyjny, ale i sportowy.
- Sukces sportowy jest jednym z elementów, który pokazuje, że w danym systemie społeczno-gospodarczym czy dany styl prowadzenia rządów sprzyja rozwojowi sportu. A sport kojarzy się w jakimś sensie z wysoką jakością życia ludzi w myśl tego, że najlepsze talenty rodzą się w elicie ekonomicznej i fizycznej. Brak sukcesu w sporcie może pokazywać, że nie nadążamy technologicznie i rozwojowo za resztą świata - wyjaśnia prof. Hajder.
Mussolini mógł się cieszyć, bo włoscy piłkarze awansowali do finału turnieju. A w nim mieli zagrać z niewiarygodną presją. Do dziś mówi się o tym, że przed meczem finałowym Benito Mussolini wysłał piłkarzom telegram, w którym jasno i krótko wyraził swoje oczekiwania.
„Vincere o morire”, czyli „wygracie albo umrzecie”
- tak Mussolini „motywował” swoich zawodników. Sam Mussolini był zresztą fanem futbolu i kibicem Lazio Rzym. Włoscy piłkarze ostatecznie nie zawiedli i wygrali w finale zostając mistrzami świata.
Władimir Putin na pewno też doskonale zdaje sobie sprawę, że wizerunek Rosji po mundialu byłby jeszcze lepszy, gdyby oprócz sukcesu organizacyjnego, pojawił się też sukces sportowy. I to nawet jeśli ten drugi w dzisiejszych czasach nie ma już aż tak dużego znaczenia propagandowego jak w przeszłości.
- To byłby element, który jeszcze wzmocniłby pozycję Putina. Putin, choć sprawuje władzę autorytarną, poza słabą opozycją, stanowi wśród obywateli symbol siły, potęgi, mocarstwowości, tak jak wcześniej przywódcy Związku Radzieckiego czy carowie. Po okresie rządów Jelcyna, w którym Rosjanie czuli się upokorzeni, rozbici oraz niemający poczucia tożsamości i wielkości, Putin przywrócił im to odczucie - wyjaśnia prof. Hajder.
Starcie Wschodu z Zachodem, czyli bojkot igrzysk
Chociaż przez kolejne dziesięciolecia sport niejednokrotnie był wykorzystywany przez władze i był z nią silnie związany, o tym jak wielkie może mieć znaczenie w politycznym świecie można było przekonać się przy okazji igrzysk olimpijskich w 1980 i 1984 roku. Te pierwsze odbyły się w Moskwie. Jednak przełom lat 70. i 80. XX wieku był okresem, w którym pogłębiała się zimna wojna. Z tego powodu większość państw Zachodu, na czele ze Stanami Zjednoczonymi, zbojkotowała moskiewskie igrzyska. Do rewanżu doszło cztery lata później, kiedy to gospodarzem igrzysk było Los Angeles. Wtedy to do Stanów Zjednoczonych nie pojechały państwa bloku wschodniego organizując swoje własne zawody.
- To był świetny przykład rywalizacji między Wschodem i Zachodem podczas zimnej wojny
- nie ma wątpliwości dr Radosław Kossakowski.
Jeszcze kilka tygodni temu, przy okazji sprawy otrucia Siergieja Skripala, pojawiały się głosy o konieczności sportowego bojkotu mundialu w Rosji przez państwa zachodnie. Chociaż ostatecznie szybko upadły, bez trudu można było przywołać skojarzenia z igrzyskami w 1980 roku. Prof. Hajder zauważa jednak, że obecnej sytuacji politycznej nie można porównywać do tej z lat 80.
- Klasyczny model podziału świata na Wschód i Zachód już upadł. Obecnie, mimo że Stany Zjednoczone próbowały swego czasu przyjąć pozycję przywódcy, to świat stał się wielopoziomowy. Dziś mamy silne ośrodki w Waszyngtonie, Moskwie, ale też w Pekinie czy Brukseli. Rodzą się kolejne centra gospodarcze, dlatego nie porównywałbym tegorocznych mistrzostw do igrzysk z lat 80. - mówi prof. Hajder.
Wielki sport coraz częściej w niedemokratycznych państwach?
Mogłoby się wydawać, że po upadku Związku Radzieckiego, przemianach w Europie Środkowo-Wschodniej oraz złagodzeniu sytuacji politycznej na świecie, w obecnych czasach sport nie będzie już często wykorzystywany do celów politycznych. Nic bardziej mylnego, co pokazuje choćby ostatnia dekada. W 2008 r. igrzyska odbyły się w komunistycznych Chinach.
- Chiny potrafiły wykorzystać igrzyska na tyle, że łamanie praw człowieka nie było uwypuklonym elementem.
Raczej mówiło się o doskonałej organizacji, postępie gospodarczym i technologicznym Chin oraz rozmachu. Z punktu widzenia Chin te igrzyska przyciągnęły kolejnych inwestorów - opisuje prof. Krzysztof Hajder.
Z kolei w 2014 roku zimowe igrzyska olimpijskie odbyły się w rosyjskim Soczi, gdzie obecnie stacjonuje piłkarska reprezentacja Polski. Już wtedy mówiło się, że igrzyska w Soczi mają być tubą propagandową Putina.
- Igrzyska zimowe mają zbyt małą siłę oddziaływania. Wiele państw w nich w ogóle nie uczestniczy lub uczestniczy w szczątkowy sposób. Patrząc na to, ile pieniędzy Rosja wydała na ich organizację można zauważyć, że myślano o nich pod kątem propagandowym, ale igrzyska zimowe nie niosą za sobą takiego potencjału jak mistrzostwa świata.
Piłką fascynuje się cały świat
- nie ma wątpliwości dr Radosław Kossakowski.
Jednocześnie zwraca też uwagę, że w przyszłości coraz więcej imprez może być organizowanych w państwach autorytarnych, a nie demokratycznych.
- Społeczeństwa państw demokratycznych coraz więcej widzą, że koszty organizacji takich imprez są zbyt duże i niewspółmierne do zysków. W państwach demokratycznych ludzie mogą się sprzeciwić takim imprezom w postaci referendów. Dlatego tego typu imprezy będą przenosić się do quasi-autorytarnych państw jak Azerbejdżan, Chiny czy Rosja, gdzie władza o wszystkim decyduje - tłumaczy dr Radosław Kossakowski zwracając uwagę, że za cztery lata piłkarskie mistrzostwa świata odbędą się w Katarze.
- W przypadku Kataru będziemy mieli podobny przykład wykorzystania mistrzostw świata do celów politycznych.
Już teraz zginęło około 2000 pracowników na budowie stadionów, ale co z tego...
Organizacje pozarządowe biją na alarm, FIFA wydaje komunikaty o przestrzeganiu praw pracowniczych, ale to nic nie zmienia - mówi.
Koniec układu z chuliganami?
Ostatnia wielka impreza piłkarska odbyła się dwa lata temu we Francji, która zorganizowała mistrzostwa Europy. To drugi najważniejszy piłkarski turniej na świecie, który został zapamiętany m.in. z powodu zamieszek między kibicami. Największą rolę odegrali tam Rosjanie, którzy w Marsylii praktycznie zmietli z powierzchni ziemi kibiców Anglii. A biorąc pod uwagę fakt, że rosyjscy chuligani należą do „najlepszych” na świecie, szybko zaczęły pojawiać się głosy, że mistrzostwa w Rosji mogą stać pod znakiem zamieszek. Tym bardziej, że
rosyjska władza długo pozostawała w dobrych relacjach z grupami kibicowskimi. To się jednak zmieniło przed mundialem.
- W rosyjskiej scenie kibicowskiej widoczna jest ultraprawicowość, co sprzyjało Putinowi. Zresztą on sam zostawiał kibicom dużo swobody. Te relacje się jednak zmieniły. Putin chce zbudować wizerunek bezpiecznego państwa, które radzi sobie z chuligaństwem. Chce pokazać, że rosyjskie służby bezpieczeństwa zapewnią spokój kibicom z całego świata - mówi prof. Krzysztof Hajder.
I dodaje: - Rosja nie chce pozwolić sobie na żadne ekscesy i zaangażuje bardzo duże siły porządkowe.
Podobną opinię wyraża także dr Radosław Kossakowski, który podkreśla, że najlepszym przykładem, jak w ostatnim czasie zmieniły się relacje między rosyjską władzą a kibicami jest przypadek Alexandra Sphrygina. Uchodził on za lidera rosyjskich kibiców, który miał bardzo bliskie kontakty z Putinem.
- Miał bardzo dobre relacje z władzą, co powodowało też, że sam ruch kibicowski w Rosji dobrze żył. Ale w końcu został od tego odcięty. Aresztowano go, spalono mu auto warte 3 mln dolarów, nie ma wejścia na mecze. Mówi się, że to ruch ze strony Putina, by odciąć na czas mistrzostw najbardziej krewkich kibiców o największej władzy, by pokazać im, że podczas mistrzostw nie będzie żadnej relacji. To pokazuje, że władza nie będzie chciała pozwolić rosyjskim kibicom na awantury i zamieszki, choć oczywiście może dochodzić do incydentów i drobnych zamieszek, bo takie prawie zawsze się zdarzają - opowiada dr Radosław Kossakowski.
I dodaje:
- Rosja miałaby zbyt dużo do stracenia wizerunkowo, żeby pozwolić sobie na brak kontroli chuliganów. Może się mylę, ale moim zdaniem do niczego poważnego nie dojdzie. Mimo różnych koligacji, układów, wspólnych zdjęć z kibicami, na czas mistrzostw Putin zdecydowanie się od nich odciął. Ale może to być jedynie na czas mistrzostw.