Gamer. 20 lat temu nikt o nim nie słyszał. Całe dnie gra w gry, spać idzie o 2 w nocy. Rusza IEM 2019
Godzinami grają w gry, a później analizują w nich swoje poczynania, by poprawić taktykę. Kładą się spać późno w nocy, wstają w południe, by znów usiąść przed komputerem. Tak wygląda codzienność gamerów, czyli profesjonalnych graczy w gry komputerowe. Ich zmagania już w ten weekend na Intel Extreme Masters w Katowicach będą oglądać tysiące osób.
Średnie miesięczne zarobki zawodowych graczy w Polsce wahają się, według różnych źródeł, w okolicach 1,5 tys. - 5 tys. złotych. Do tego dochodzą pieniężne nagrody, jakie poszczególni gracze lub zespoły zdobywają podczas turniejów, takich jak chociażby Intel Extreme Masters w Katowicach, gdzie tegoroczna łączna pula nagród wynosi ponad milion dolarów.
Gaming w ostatnich latach stał się niezwykle popularny, a czołowi gracze mają tabuny fanów i zarabiają krocie. Zanim jednak staną się sławni i bogaci, muszą przejść długą drogę pełną wyrzeczeń.
Trzeba grać, bo konkurencja nie śpi. Dosłownie
Budzik w telefonie rozbrzmiewa o godz. 11.00. Dawid Grzybek, w e-sportowym gronie znany jako „DaaV”, wstaje z łóżka i idzie pod prysznic. Później szybkie, pożywne śniadanie i obowiązkowo kawa. O godz. 13 siedzi przed komputerem.
- Na początku się rozgrzewam, ponieważ o takich godzinach nie ma żadnych turniejów - mówi 22-letni Dawid z Żor. - Rozgrzewka zajmuje mi około godziny, czasem dwóch, w zależności od tego, jaki mam dzień - dodaje. Gdy w grze pojawia się jego partner od wspólnych rozgrywek, zaczynają ćwiczyć z innymi topowymi graczami. Kończą około północy.
- Po grach sprawdzam jeszcze na powtórkach, jakie błędy popełniłem i rozmawiam z kolegami o tym, co musimy poprawić przed jakimś większym turniejem. Czasem patrzymy też, jak inni grali, żeby wywnioskować, co można zrobić inaczej - mówi „DaaV”. Spać idzie około 2 w nocy. I tak codziennie, także w weekendy. - Konkurencja nie śpi, a z racji tego, że chcę być na najwyższym poziomie, trenuję codziennie tyle samo czasu i nie robię sobie jakichś długich przerw - przyznaje Dawid.
W gry gra od 8. roku życia. Zaczął od kultowej w latach 80. i 90. konsoli Pegasus, którą jemu i braciom kupił tata. Z biegiem lat wypróbował wiele tytułów, aż w końcu trafił na Fortnite’a. Mechanika tej gry wydaje się prosta: setka graczy rzucona jest na obce terytorium, totalnie rozbrojona i musi walczyć o przetrwanie, zbierając ekwipunek i pokonując pozostałych graczy. Ten, który jako jedyny spośród 100 graczy przeżyje, wygrywa. Niech ten prosty opis Państwa nie zmyli, ponieważ Fortnite oferuje bardzo dużo i trudno w tym tytule o nudę. - Zacząłem grać jakoś w październiku 2017 roku. Oprócz strzelania, bardzo podoba mi się w tej grze aspekt budowania - mówi Dawid.
Na początku granie było tylko zwykłą odskocznią, rozrywką
Kiedy Fortnite zaczął w bardzo szybkim tempie się rozwijać, a tytuł ściągały miliony ludzi na całym świecie, Dawid już przeczuwał, że gra sporo namiesza zarówno w światowym, jak i polskim e-sporcie. Tak też się stało. Epic Games, firma zajmująca się grą, włożyła 100 mln dolarów na turnieje w latach 2018-2019, a Fortnite pojawił się też na IEM w Katowicach (w tym roku również tam zagości).
- Zacząłem więc jeszcze więcej czasu poświęcać na grę i brać ją bardziej na poważnie. Początkowo miałem ekipę do gry, przez pewien czas jedną z najlepszych w Polsce, lecz po pewnym czasie postanowiłem odejść i szukać drużyny, która zapewni mi warunki do gry i rozwoju. Wtedy trafiłem do AGO Esports, polskiej organizacji e-sportowej - mówi „DaaV”. Razem z ekipą AGO zaczął wyjeżdżać na zawody, także za granicę. Tam plan dnia wygląda nieco inaczej, choć główny aspekt, czyli wielogodzinne granie, pozostaje.
- Wstajemy około 9.30 i zbieramy się na siłownię, która sprawia, że potrafimy się lepiej skupić i dłużej przesiedzieć przed komputerem na podobnej intensywności. Siłownia ma też spowodować, byśmy w późniejszych latach mogli normalnie funkcjonować, kiedy już nie będziemy tyle grać - mówi Dawid. Bo gracze na e-sportową emeryturę przechodzą zazwyczaj już przed 30. To wszystko ze względu na to, jak wiele godzin grają w poprzednich latach życia. Najbardziej dokuczają im bóle pleców. Ich organizm mógłby nie wytrzymać dłuższej presji, tym bardziej, że granie wymaga pełnej koncentracji, refleksu, trzeźwości umysłu.
Ma to oczywiście również negatywne konsekwencje, przekładające się na życie prywatne graczy, którego praktycznie... nie ma.
- Robię sobie może jeden dzień wolnego w miesiącu, żeby odpocząć od tego wszystkiego. Wtedy nie odpalam w ogóle komputera i siedzę z rodziną. Z kumplami nadal utrzymuję kontakt, ale nie mam czasu na to, by się z nimi spotkać, bo trudno jest się umówić, kiedy co chwilę wyskakuje mi jakiś turniej lub inne rozgrywki, w których muszę wziąć udział indywidualnie lub z drużyną - mówi Dawid.
Nie tylko pizza! Gracze muszą się dobrze odżywiać
Na wyjazdach gracze zazwyczaj trenują w biurach przez całe dnie. Co w tym czasie jedzą? Stereotyp głosi, że wyłącznie pizzę, ale mitem jest, że to jedyne, czym się żywią. - W domu odżywiam się zdrowo, pomaga mi w tym moja rodzina, a na wyjazdach gracze mają zapewniony catering dietetyczny, który dostarcza nam wszystkie wartości odżywcze i jest dostosowany do naszego trybu życia - mówi Dawid Grzybek.
Jak znajomi i rodzina reagują na to, czym „DaaV” się zajmuje? Na początku, wiadomo, nie byli przekonani. Krzywe spojrzenia, myślenie: „to nie jest prawdziwy zawód”. Nic dziwnego, w końcu 20 lat temu nikt o czymś takim nie słyszał. Dziś patrzą jednak na sprawę nieco inaczej.
- Rodzina mocno mnie wspiera i cieszy się z moich sukcesów w e-sporcie, po jakimś czasie zauważyli w tym potencjał - mówi Dawid, którego największym marzeniem, jak każdego innego gracza, jest stanie na podium i podnoszenie pucharu w geście triumfu. Choćby na takich zawodach, jak właśnie katowicki IEM.
Zawód: gamer. Popularność tej profesji rośnie
Jeszcze kilka lat temu, słysząc o tym, że granie w gry urośnie do rangi zawodu, wielu pukałoby się w czoło. Dziś jednak gracze nie są uznawani za „życiowych przegrywów”, a ich status urósł, zwłaszcza w oczach najmłodszych widzów. Za ich umiejętnościami i osiągnięciami idą sława oraz wielkie pieniądze.
Nie wierzą Państwo? Oto liczby: w 2018 roku blisko 170 tys. osób z całego świata odwiedziło katowicki Spodek oraz Międzynarodowe Centrum Kongresowe podczas dwóch e-sportowych weekendów ESL One oraz Intel Extreme Masters. Zmagania graczy w szczytowym momencie online oglądało dodatkowo 2,2 mln osób w pierwszy weekend, a w drugi - 1,7 mln użytkowników. Z roku na rok, jak podają organizatorzy IEM, te liczby rosną. E-sport odczarowuje nieprawdziwą wizję gier, które niosą za sobą „samo zło”.