Gangster "Ramzes" jest etatowym świadkiem prokuratury? „W sprawie gangu mógł mówić prawdę. Ale ws. śmierci Ewy Tylman mógł kłamać"
Czy gangster Paweł P., ps. „Ramzes”, stał się etatowym świadkiem prokuratury i kłamał w głośnych sprawach kryminalnych, bo bał się 15 lat odsiadki za gwałty? Tak wynika z materiałów „Gazety Wyborczej” i telewizji TVN. Jednak prawda może być bardziej złożona. Prześledziliśmy losy różnych spraw karnych, w których pojawiał się „Ramzes”. W jednej z nich, w oparciu m.in. o jego twierdzenia, zapadł już nieprawomocny wyrok skazujący poznański półświatek. Ale w innej, dotyczącej śmierci Ewy Tylman, niewykluczony jest akt oskarżenia wobec „Ramzesa” za składanie fałszywych zeznań.
Paweł P., ps. Ramzes, to wielokrotnie karany młody poznański przestępstwa. Odpowiadał za napady, kradzieże, pobicie, za przestępstwo o podłożu seksualnym. W tym ostatnim wątku chodziło o to, że gdy był w wojsku zmuszał innego żołnierza do publicznego onanizowania się.
„Gazeta Wyborcza” pisała później o „Ramzesie”, że miał również dopuścić się gwałtów na dwóch kobietach, ale poszedł na układ z prokuraturą. W zamian za ich darowanie, by nie mieć długiej odsiadki, miałby stać się dyżurnym świadkiem prokuratury w trudnych dowodowo sprawach.
WIĘCEJ: Gangster "Ramzes" stał się dyżurnym świadkiem poznańskiej prokuratury?
„Ramzes” najpierw wsypał ludzi poznańskiego półświatka m.in. za przejęcie dyskoteki w Opalenicy. W tym procesie zapadł już nieprawomocny wyrok skazujący. Ale w innych sprawach, gdzie obciążył sportowca Michała Materlę oraz dwóch policjantów z zachodniopomorskiego, stało się inaczej. Najpierw spektakularne zatrzymania, ale potem prokuratura zaczęła wycofywać zarzuty wobec Materli i policjantów.
„Ramzes” pogrążał także Adama Z. za zabójstwo Ewy Tylman, ale sąd nabrał podejrzeń, że „Ramzes” zmyśla. Jaka jest prawda o „Ramzesie”, ważnym świadku prokuratury?
Gangster "Ramzes" zgwałcił dwie kobiety czy został o to pomówiony?
Poznaliśmy szczegóły umorzenia sprawy dwóch gwałtów, które miał popełnić „Ramzes”. Decyzję o umorzeniu podjęła prokurator Agnieszka Nowicka, która jednocześnie korzystała z zeznań „Ramzesa” jako bardzo ważnego świadka pogrążającego ludzi poznańskiego półświatka.
Czy faktycznie „Ramzesowi” odpuszczony gwałty, byle tylko współpracował z prokuraturą?
- Sprawa dwóch gwałtów, o które był podejrzewany, nie jest jednoznaczna. Obciążające go kobiety nie są do końca wiarygodne. Sprawy były analizowane przez różne osoby w prokuraturze i ja też je bym umorzył
– mówi nam jeden z poznańskich prokuratorów.
Pierwszą ofiarą „Ramzesa” miała być 45-letnia kobieta z Poznania, karana za kradzieże. Mieszkała w Poznaniu razem z konkubentem, który również miał kraść i to wspólnie z „Ramzesem”. Pewnego dnia, w 2013 roku, kobieta była w mieszkaniu z partnerem, piła alkohol, wzięła dopalacz. Wtedy to „Ramzes” wraz z dwoma kolegami wpadł do ich mieszkania, pobił jej konkubenta, bo ten ponoć chciał się wycofać ze wspólnej złodziejskiej działalności. I tego właśnie dnia miała zostać zgwałcona przez „Ramzesa”.
SPRAWDŹ
"Donald" groził, że podrzuci zakrwawioną siekierę na miejsce jakiegoś zabójstwa?
Biegła psycholog uznała później, że wypowiedzi domniemanej ofiary są wiarygodne. Ale sprawę umorzono. Jak podkreśliła w decyzji o umorzeniu prokurator Nowicka, rzekoma ofiara zgłosiła gwałt dopiero rok później i nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego długo czekała ze zgłoszeniem.
Przesłuchiwany „Ramzes” przyznał się jedynie do pobicia dawnego wspólnika. A oskarżenie o gwałt uznał za chęć zemsty ze strony kobiety i jej partnera. Bo konkubenta rzekomej ofiary wystawił policji do jednej z prowadzonych spraw.
"Ramzes" porwał nastolatkę spod Żabki? Nikt tego nie potwierdził
Drugą ofiarą gwałtu miała paść 17-latka z Poznania. W kwietniu 2014 roku na poznańską policję zgłosiła się jej matka. Twierdziła, że nastoletnia córka kilka dni wcześniej została porwana spod „Żabki”, wciągnięta do taksówki, wywieziona do hotelu i zgwałcona przez niejakiego „Ramzesa”.
Sięgnięto więc po monitoring z „Żabki”. Z nagrania wynikało, że dziewczyna sklep opuściła dobrowolnie. Również pracownicy sklepu nie zauważyli niczego niepokojącego.
Tymczasem 17-latka, na badaniach w Zakładzie Medycyny Sądowej, przedstawiła nieco inną wersję niż jej matka. Powiedziała, że tego dnia wypiła pięć drinków i pół butelki wina. Twierdziła, że potem znalazła się ze sprawcą w hotelu, tam ją zaatakował, zgwałcił i miał wytrysk. Badanie nie wykazało jednak śladów plemników.
Przesłuchano właścicielkę hotelu, w którym miało dojść do gwałtu. Zeznała, że pamięta młodą dziewczynę i mężczyznę. Nie zauważyła sprzeciwu nastolatki. Wręcz przeciwnie, miała być wpatrzona w chłopaka i zwłaszcza jej spieszyło się do pokoju. Potem on przyszedł jeszcze po korkociąg do wina.
WIĘCEJ: Syn gangstera "Makowca" uniewinniony ws. gwałtu na znajomej
Z decyzji o umorzeniu wynika, że nastolatka inną wersję przedstawiła koleżance. Według tej relacji w „Żabce” wpadł jej w oko mężczyzna, bo miał tatuaże i płacił grubymi pieniędzmi. Był nim „Ramzes”. Po chwili wspólnie pili alkohol, a następnie wsiedli do taksówki i szukali pokoju w jakimś hotelu.
Jeździli po mieście, a pod jednym z hoteli czekała na niego w aucie, bo poszedł tam do toalety. W końcu znaleźli pokój, tam nowy znajomy zaczął być agresywny i ją zgwałcił. Koleżanka, której tak przedstawiła tę historię, powiedziała, że jej nie wierzy.
Wersję o wspólnym piciu alkoholu przez nastolatkę i „Ramzesa” potwierdzili również jego znajomi. W ich mieszkaniu doszło do libacji, a potem „Ramzes” miał pojechać z nastolatką do hotelu i wtedy miało dojść do seksu. Dobrowolnego czy nie? Domniemaną ofiarę badała biegła. W decyzji o umorzeniu czytamy, że psycholog uznała, że nastolatka ma tendencję do przedstawiania siebie w korzystnym świetle. Sprawę umorzono również z uwagi na różne, sprzeczne ze sobą, wersje podawane przez ofiarę i jej matkę.
„Western” i „Donald” zbrojnie przejęli dyskotekę w Opalenicy?
Początkowo „Ramzes” miał jednak postawione zarzuty za dwa gwałty. I przed umorzeniem tych spraw, zaczął współpracować z prokuraturą. Między innymi ws. sprawie domniemanego gangu kierowanego przez Marka F., ps. Western. Chodziło o przejęcie w 2013 roku dyskoteki West Box w Opalenicy.
Zatrzymanie "Westerna" i innych przestępców. Między innymi za dyskotekę w Opalenicy
„Western” wraz ze swoimi znajomymi oraz z „Ramzesem”, którego poznał w więzieniu we Wronkach, mieli być uzbrojeni w pałki, kastety, broń palną i przejąć lokal. W kwietniu 2018 roku „Western” został skazany na 7 lat więzienia przez poznański Sąd Okręgowy. Jeszcze surowiej potraktowano Damiana W., ps. Donald, którego skazano na 8 lat więzienia. „Ramzes” jako mały świadek koronny, za współpracę, dostał nagrodę. Nadzwyczajne złagodzenie kary i wyrok w zawieszeniu. Wyrok na „Ramzesa” jest już prawomocny, sam się przyznał do udziału w zbrojnym przejęciu dyskoteki.
Wyrok na pozostałych oskarżonych oparto nie tylko na wersji „Ramzesa”. Istotne znaczenie dla poznańskiego Sądu Okręgowego były ponadto zeznania świadka incognito, który potwierdził zarzut o zbrojnym przejęciu dyskoteki. Sąd zwrócił również uwagę na postawę Wiesława P., który wcześniej zarządzał dyskoteką. Co prawda mężczyzna twierdził, że nikt go nie zmuszał do zbycia, ale i prokuratura, a później sąd uznały, że bał się gangsterów. Dlatego właśnie publicznie twierdził, że oddanie dyskoteki było dobrowolne.
Sąd zauważył, że Wiesław P. podawał w swych zeznaniach sprzeczne wersje wydarzeń. O nowym kupującym raz mówił jako o rzeczywistym nabywcy, a potem, że był jedynie słupem reprezentującym inne osoby. Poza tym raz Wiesław P. mówił, że chciał pieniądze za udziały, potem, że nie chciał. Sąd dziwił się, że nie dostał pieniędzy za zbycie dyskoteki.
Wyrok z kwietnia 2018 roku, za przejęcie dyskoteki, nie jest prawomocny. Za tydzień, 18 października, sprawę rozpatrzy poznański Sąd Apelacyjny. Ludzie poznańskiego półświatka, w tym „Western”, twierdzą, że dyskotekę przejęli w pokojowy, legalny sposób. Kwestionują wiarygodność „Ramzesa” oraz świadka incognito. Zarzucają, że świadek incognito podczas przesłuchania siedział w innym pomieszczeniu i ktoś mu podpowiadał, co zeznawać.
Osoba związana z poznańskim półświatkiem: - Prokuratura w sprawie dyskoteki się nie myli, bo doszło do jej zbrojnego przejęcia. W tej sprawie „Ramzes” mówi, jak było. Jednak w kilku innych koloryzuje i ściemnia.
Podobnego zdania jest przedstawiciel poznańskiego wymiaru sprawiedliwości. Zwraca uwagę, że wyrok za dyskotekę West Box był oparty na różnych dowodach. Ale i on ma wątpliwości wobec „Ramzesa”. Choćby za sprawę zeznań odnośnie śmierci Ewy Tylman, w której mógłby okłamać poznański sąd. Do tego wątku jeszcze wrócimy.
„Western” nagrywa „Ramzesa” nad jeziorem. Komu zależało na rozmowie?
5 lipca 2018 roku, trzy miesiące po wyroku za dyskotekę West Box, nad jeziorem w Kiekrzu doszło do nietypowego spotkania. Nieprawomocnie skazany „Western” spotkał się nad jeziorem z „Ramzesem”, który obciążał go również w kolejnym śledztwie.
Kulisy spotkania nie są do końca jasne. Ponoć nad jeziorem zobaczyli się przypadkowo, ale inna wersja mówi, że spotkanie było umówione. Bo „Westernowi” zależało na oczyszczeniu z zarzutów i na tym, by znowu nie trafić do więzienia, tym razem na 7 lat. Z kolei „Ramzes”, co jasno wynika z nagrań, bał się zemsty za wcześniejsze zeznania. Przyjechał, by „się dogadać”.
Tamto ich spotkanie zostało nagrane. I znowu – jedna wersja mówi, że przypadkiem, bo przez monitoring ośrodka. Ale prawda jest taka, że rozmowę nagrał „Western”, dwoma telefonami.
„Ramzes” zaczął się tłumaczyć się „Westernowi” ze współpracy z poznańską prokuraturą. Wskazywał, że bał się odsiadki za „wymyślone” gwałty.
- Albo 15 lat, albo dajesz „Westerna”. Wynaleźli na mnie, kur…, sposoby jakieś, kur… dwa gwałty, których nie zrobiłem. Prokurator Nowicka i CBŚ chcą cię ujeb…
– mówił „Ramzes” do „Westerna”. Zapewniał, że „odbije” go na rozprawie apelacyjnej.
- Mnie nie musisz odbijać, bo nic nie zrobiłem. Powiedz prawdę – odpowiada „Western”, który nagrywał swojego rozmówcę.
Z rozmowy wynika, że „Ramzes” szybko zmieni swoją wersję, ale tylko na korzyść „Westerna” i „Dreksa”. Czyli Bogdana D., ps. Dreksa. W ich rozmowie chodziło również o drugi proces, w którym „Western” i „Dreks” wspólnie zasiadają na ławie oskarżonych za narkotyki. Podczas nagrywanej rozmowy „Ramzes” dopytywał „Westerna”, jak załatwić sprawę z „Dreksem”, żeby nie zostać odstrzelonym w Poznaniu. Tłumaczył, że chce spokojnie jeździć na zakupy ze swoją kobietą. Prosił „Westerna”, by jeszcze tego samego dnia zadzwonił do „Dreksa” i załatwił mu, że nic złego go nie spotka. Stwierdził, że wsypał „Dreksa” w przestępstwa, choć widział go raz w życiu na imprezie.
W rozmowie pojawił się też wątek narkotyków rozprowadzanych w więzieniu we Wronkach. „Western” przyznał, że było ćpanie za kratkami, ale on nie handlował narkotykami.
Sąd dostał nagranie rozmowy już następnego dnia
Dzień po rozmowie nad jeziorem, w poznańskim sądzie odbyła się rozprawa w kolejnym procesie, w którym oskarżonym jest m.in. „Western”, „Dreks” oraz „Ramzes”. Na tej sprawie współoskarżony „Ramzes” miałby przedstawić nową, korzystną dla nich wersję. Nie zrobił tego.
W sądzie był wówczas adw. Tomasz Krzyżanowski, który broni jeszcze innego oskarżonego o udział w tym gangu: - Jako pierwszy zaczął wyjaśniać „Ramzes”. Przyznał się do winy. Dodał, że dzień wcześniej spotkał się nad jeziorem z „Westernem” i ten chciał go przekupić 50 tys. złotych w zamian za korzystne wyjaśnienia. Na to zareagował „Western”. Przekazał sądowi nagranie z poprzedniego dnia, na którym „Ramzes” przyznał się do opowiadania kłamstw w zamian za odpuszczenie mu przez prokuraturę dwóch gwałtów. Tymczasem kilka dni po rozprawie „Ramzes” przedstawił kolejną wersję. Zawiadomił prokuraturę już nie o rzekomej próbie przekupstwa, ale o tym, że „Western” mu groził i kazał zmieniać wyjaśnienia. Biorąc to wszystko pod uwagę mogę stwierdzić, że „Ramzes” jest całkowicie niewiarygodny. Najpierw twierdził, że była próba przekupstwa, ale potem zgłosił zastraszanie. Czyli zmieniał wersję w zależności od okoliczności. Wodzi za nos poznański wymiar sprawiedliwości, śledczy bezkrytycznie mu wierzą, a ma przecież jedynie wykształcenie gimnazjalne – podkeśla adw. Tomasz Krzyżanowski.
W poznańskiej prokuraturze i sądzie można usłyszeć inne opinie: że „Ramzes” na nagraniu z lipca mówił to, co chce usłyszeć „Western”. Bo bardzo bał się zemsty półświatka za swoją współpracę ze śledczymi.
- To nagranie było „ustawką”. Mamy sygnały, że kryminaliści dogadywali się między sobą, jak dopiec prokurator Nowickiej. Bali się jej kolejnych śledztw. „Ramzes” opowiadał głupstwa na tamtym nagraniu, co wynikało z tego, że bał się spotkanego „Westerna” i innych członków gangu
– taki punkt widzenia przedstawił nam jeden z poznańskich prokuratorów.
Zawiadomienie "Ramzesa" o rzekomych groźbach ze strony „Westerna” trafiło do prokuratury w Zielonej Górze. Uzyskała ona opinię biegłych wskazujących, że nagranie z telefonu „Westerna” jest autentyczne. Choć słychać na nim, że „Ramzes” mówi, że obawia się o swoje bezpieczeństwo, prokuratura stwierdziła, że nie słychać gróźb pod jego adresem. Sprawę umorzono.
„Ramzes” kopał w mur i… usłyszał historię o śmierci Ewy Tylman
„Ramzes” objawił się jako świadek w jeszcze innej głośnej i trudnej dowodowo sprawie. Tym razem niezwiązanej z poznańskimi gangami. W poznańskim sądzie toczył się proces ws. śmierci Ewy Tylman. Prokuratura oskarżyła jej kolegę Adama Z. o wepchnięcie jej do rzeki. Gdy toczył się proces, gdy brakowało twardych dowodów, jako świadek zgłosił się właśnie „Ramzes”. Zeznał, że poznał Adama Z. na więziennym spacerniaku i ten zwierzył mu się, że wepchnął Ewę Tylman do rzeki.
Ale władze poznańskie aresztu zaprzeczyły, by takie spotkanie tych właśnie osadzonych mogło się zdarzyć. Rozmowie z „Ramzesem” zaprzeczał też Adam Z. Sąd zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu złożenia zeznań przez „Ramzesa”. Ale poznańscy śledczy umorzyli mu tę sprawę.
Gangster na kolejnym przesłuchaniu oświadczył, że chodził po spacerniaku, kopał w mur i wtedy z drugiej strony odezwał się męski głos. Zaczął mu opowiadać o szczegółach śmierci Ewy Tylman, dlatego „Ramzes” miał prawo uznać, że rozmawia z Adamem Z. Prowadzącą sprawę fałszywych zeznań prokurator Anna Kałuzińska-Bedryj nie uznała tej wersji za niewiarygodną. Jej zdaniem „Ramzes” miał prawo się pomylić, że rozmawia ze sprawcą. Uzasadniając decyzję o umorzeniu stwierdziła również, że „Ramzes” nie miałby interesu kłamać w sądzie, a jego zeznania nie były przełomem i nie wzmacniały aktu oskarżenia odnośnie śmierci Ewy Tylman.
Przedstawiciel poznańskiego wymiaru sprawiedliwości: - Nie mam większych wątpliwości, że „Ramzes” zmyślał w sprawie śmierci Ewy Tylman. Ale to jeszcze nie oznacza, że kłamał w każdej sprawie. W sprawie dyskoteki mógł powiedzieć prawdę i nie był jedynym źródłem dowodowym w tej historii.
Sprawy rzekomych gwałtów „Ramzesa” oraz fałszywych zeznań ws. Ewy Tylman nadal się toczą. Prokuratura Regionalna w Poznaniu nakazała ich dalsze prowadzenie, ale już poza Poznaniem.
- Obie te sprawy zostały podjęte po wcześniejszych umorzeniach. Za gwałty i fałszywe zeznania powstaną akty oskarżenia wobec „Ramzesa”
- powiedziała nam niedawno prokurator Anna Marszałek, rzecznik poznańskiej Prokuratury Regionalnej.
Czy tak faktycznie się stanie? Oba śledztwa trafiły do prokuratury w Zielonej Górze. Przy czym ta dotycząca rzekomych gwałtów zaledwie kilka dni temu. Tamtejsi śledczy nie przesądzają, jak zakończą się postępowania. - O ich wyniku będę mógł powiedzieć po zakończeniu obu postępowań. Sprawa rzekomych gwałtów dopiero do nas trafiła – mówi nam Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Kolejna weryfikacja opowieści „Ramzesa” odbędzie się za tydzień w poznańskim Sądzie Apelacyjnym. Na wokandę trafią wówczas odwołania gangsterów nieprawomocnie skazanych za zbrojne przejęcie dyskoteki w Opalenicy.