Gdy bezrobocie spada, pensje wędrują w górę

Czytaj dalej
Fot. pixabay.com
Jarosław Miłkowski

Gdy bezrobocie spada, pensje wędrują w górę

Jarosław Miłkowski

9 proc. Lubuszan nie pracuje, ale firmom i tak coraz ciężej znaleźć jest kogoś do pracy. Dlaczego tak się dzieje?

- Z aktualnej sytuacji na rynku pracy mogą być zadowoleni pracownicy, ale dla pracodawców jest już ona trudna - mówi nam Violetta Panasiuk-Strzyżewska z firmy Audit Doradztwo Personalne w Gorzowie. Jest autorką najnowszego Lokalnego Raportu Płacowego. Wynika z niego, że w Lubuskiem rosną płace, maleje bezrobocie, a pogłębiający się niż demograficzny sprawia, że o pracowników jest coraz ciężej i coraz powszechniejsze staje się zatrudnianie obcokrajowców.

Bezrobocie w dół

Jak wynika z raportu, w naszym regionie są coraz mniejsze kłopoty ze znalezieniem pracy. Poziom bezrobocia spada w dość szybkim tempie. W kwietniu 2014 r. wynosiło ono w Lubuskiem 14,9 proc., rok później było na poziomie 12,1 proc., a w kwietniu tego roku wynosiło już tylko 9,9 proc. I dalej spada. Najnowsze dane, które w tym tygodniu przekazała nam Małgorzata Kordoń, rzeczniczka Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Zielonej Górze, są jeszcze lepsze. W czerwcu stopa bezrobocia spadła do 9 proc.

Zdaniem Panasiuk-Strzyżewskiej można spodziewać się dalszego spadku. - Od kilkunastu lat obserwujemy systematyczny spadek przyrostu naturalnego. W ubiegłym roku osiągnął on w naszym województwie dramatyczny poziom - 736 (o tyle więcej było zgonów od narodzeń). Oznacza to, że na rynek pracy trafiać będzie coraz mniej osób. Przyczynia się do tego także emigracja zarobkowa. Aktualnie poza granicami kraju pracuje 2,5 mln Polaków - czytamy w raporcie Auditu.
Aby przyciągnąć do siebie pracowników, zakłady pracy coraz częściej decydują się na wprowadzanie nowych rozwiązań.

Przykład? Choćby w gorzowskiej Faurecii, która produkuje wyposażenia do samochodów. - Dziś pracuje u nas około 1.800 osób. Zdecydowana większość z nich to osoby, które mieszkają w Gorzowie. Do końca roku chcemy zwiększyć zatrudnienie do 2 tys. pracowników. W mieście ich nie znajdziemy. Szukamy więc ludzi w promieniu nawet kilkudziesięciu kilometrów od Gorzowa. Specjalnie dla nich uruchomimy autobusy, które będą dowozić ich do pracy - mówi nam Szymon Łuszczewski, dyrektor ds. zasobów ludzkich w Faurecii.

Pracownik z Ukrainy

Dyr. Łuszczewski mówi nam, że firma chce otworzyć się na pracowników z Ukrainy. Z kraju naszych wschodnich sąsiadów przyjeżdża do Lubuskiego najwięcej pracowników. A nasze firmy korzystają z nich coraz bardziej ochoczo. W 2014 r. lubuscy pracodawcy wydali Ukraińcom 11.176 zaświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi. W zeszłym roku takich dokumentów - tylko w Lubuskiem, gdzie żyje 1 mln osób - wydano 33.424 Ukraińcom. I pewnie są skłonni przyjąć ich jeszcze więcej. Ostatnio Lubuska Organizacja Pracodawców napisała do premier Beaty Szydło, aby rząd uprościł i przyspieszył procedurę wydawania zgody na pracę cudzoziemcom.

- Jeśli rząd nie przyspieszy napływu obcokrajowców, to Polska stanie - mówił w ostatnią środę na naszych lamach Sławomir Kubzdyl, gorzowski przedsiębiorca. - Myślę, że 90 proc. przedsiębiorstw ma w Polsce kłopoty z zatrudnieniem. I dotyczy to wszystkich branż - ocenia Ryszard Gongor, szef nowosolskiej Gedii. Ta zatrudniająca 1,3 tys. osób firma branży motoryzacyjnej, podobnie jak Faurecia w Gorzowie, szuka pracowników z dala od Nowej Soli i bierze na siebie koszty ich szkoleń. - Teraz na rynek pracy wchodzą ludzie urodzeni w latach 1997-98. To roczniki niesamowitego niżu demograficznego. A najbliższe lata na pewno nie będą lepsze. Musimy szukać innych dróg - mówi Gongor.

Płace do góry

Fakt malejącej liczby rąk do pracy przekłada się na wzrost wynagrodzeń. Firmy, które chcą przyciągnąć lub zatrzymać u siebie pracownika, muszą płacić mu coraz więcej. Doskonale widać to po raporcie płac. Średnie wynagrodzenie niewykwalifikowanego pracownika produkcji w 2014 r. wynosiło 1.828 zł, a rok później - 1.912 zł. Jeśli chodzi o pracownika wykwalifikowanego, to jego średnia płaca wzrosła o około 10 proc. - z 2.342 zł do 2.583 zł. Wzrost średnich wynagrodzeń jeszcze bardziej widać na „paskach płacowych” specjalisty (w 2014 r. mógł on zarobić 2.676 zł, a w zeszłym roku - już 4.167 zł) oraz po kwotach, jakie wpływają na konta kadry kierowniczej (tu średnie zarobki w 2014 r. wynosiły 7.573 zł, a w zeszłym roku - 9.610 zł).

- Pod względem zarobków na pewno jest lepiej niż kiedyś - mówi Łukasz Rybka z Nowej Soli, który jest wyuczonym elektrykiem. - Płacę swoim pracownikom więcej niż wynosi płaca minimalna. Za najniższą pensję nie znalazłbym chętnych do pracy - mówi Krzysztof Olszowy, właściciel hotelu Amadeus w Zielonej Górze. - Już dawno skończyły się czasy, gdy ludzie godzili się na najniższą stawkę. Żeby przyciągnąć do siebie dobrą kadrę, trzeba po prostu zaoferować atrakcyjne wynagrodzenie. To recepta na znalezienie wartościowych pracowników.
- Mam jednak wrażenie, że od dłuższego czasu zarobki w naszym województwie utrzymują się na podobnym poziomie - mówi Marta Janowicz, sekretarka w Parku Naukowo-Technologicznym Uniwersytetu Zielonogórskiego.

Stabilność? Jest większa

Zwiększające się pensje, a do tego różne dodatki (m.in. karty sportowe, dofinansowanie dojazdów do pracy, a nawet prywatna opieka medyczna) sprawiają, że spada liczba osób, które z własnej woli odchodzą z firm. - W 2014 r. takie osoby stanowiły 61 proc. odchodzących z pracy, w zeszłym roku - 52 proc. i wskaźnik ten maleje - czytamy w raporcie Auditu.
- Jeśli chodzi o zakład, w którym pracuję, to cyklicznie zmieniają się tylko praktykantki. Reszta personelu już dawno się nie zmieniała - mówi Justyna Bielaszewska, fryzjerka pracująca w Gubinie.

Jak długa może być ta tendencja? Nie jest wykluczone, że nawet kilkanaście lat. - Dopiero wtedy widoczny będzie efekt programu Rodzina 500 plus - mówią nam pracodawcy. - Nadszedł rynek pracownika - kwituje krótko Violetta Panasiuk-Strzyżewska.

Sonda:

Joanna Bednarek, mieszkanka Międzyrzecza: - Dla mnie w ostatnim czasie na rynku pracy praktycznie nic się nie zmieniło. Zarabiam tyle samo. Nie da się jednak nie zauważyć, że dookoła pojawia się wiele ogłoszeń o pracę, ofert jest coraz więcej. Chociaż nie są zbyt atrakcyjne, to przynajmniej jest jakiś wybór.

Łukasz Wyrozębski, mieszkaniec Gorzowa: - Jestem motorniczym i na swoją pracę nie narzekam. Zdarzają się podwyżki, choć jak mówią starsi koledzy, kiedyś bywały częściej. Miejsce pracy uważam za stabilne. W Miejskim Zakładzie Komunikacji spora część załogi potrafi przepracować całe życie.

Elżbieta Szmydyńska, mieszkanka Żar: - W Żarach te statystyki zupełnie mijają się z prawdą. Handluję odzieżą męską i obserwuję spadek zysków. Gdyby ludzie zarabiali więcej, więcej by kupowali. To logiczne. Zdaję sobie sprawę, że nie możemy być konkurencyjni dla sieciówek, ale ruch i tak jest kiepski.

Dorota Krasowicz, mieszkanka Zielonej Góry: - Obecne zmiany na rynku pracy nie dotknęły mnie w sposób znaczący. W zielonogórskim oddziale PTTK pracuję 11. rok i nie odczuwam tych wszystkich zawirowań rynkowych, wzrostów i spadków bezrobocia. Mój syn był jednak zmuszony założyć własną firmę.

Jarosław Miłkowski

Jestem dziennikarzem gorzowskiego działu miejskiego "Gazety Lubuskiej". Zajmuję się tym, co na co dzień dzieje się w Gorzowie - opisuję to, co dzieje się w magistracie, przyglądam się miejskim inwestycjom, jestem też blisko Czytelników. Często piszę teksty o problemach, z którymi mieszkańcy przychodzą do naszej redakcji w Gorzowie (Park 111, ul. Sikorskiego 111, II piętro). Poza tym bliskie mi są tematy związane z Kościołem. Od dzieciństwa jestem też miłośnikiem żużla, więc zajmuję się też tą dyscypliną sportu. Gdy żużlowcy rozgrywają sparingi, turnieje szkoleniowe a także jeżdżą w turniejach za granicą Polski, wybieram się tam z aparatem fotograficznym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.