ZUS sprawdził, czy z L4 korzystamy tak, jak każą nam lekarze. Okazuje się, że często tak nie jest. Do gabinetów lekarskich wciąż pukają pacjenci, którzy, choć nie są chorzy, i tak chcą zwolnienia.
Co robimy, kiedy lekarz wystawi nam zwolnienie na czas choroby? Leżymy w łóżku przykryci ciepłą kołdrą, pijemy rosołek i przyjmujemy przepisane leki? Bynajmniej. Zamiast tego remontujemy mieszkanie albo... wyjeżdżamy na dodatkowy urlop.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych właśnie przyjrzał się zwolnieniom lekarskim mieszkańców naszego województwa. Wyniki są szokujące.
Egzotyczne wakacje na L4
ZUS postanowił skontrolować 4600 osób pod kątem „prawidłowości wykorzystania zwolnień lekarskich“. Co się okazało? Aż 191 osób pozbawiono prawa do zasiłku, ponieważ ani trochę nie podporządkowywały się lekarskim zaleceniom. Kwota cofniętych zasiłków wyniosła aż... 221 tys. 300 zł.
W czasie zwolnienia lekarskiego pracownik powinien postępować tak, by jak najszybciej odzyskać sprawność i wrócić do pracy
a to wiąże się z wypełnianiem zaleceń i wskazówek lekarskich. Na zwolnieniu chory może podejmować tylko takie czynności, które nie przeszkodzą w procesie dochodzenia do zdrowia - informuje Krzysztof Cieszyński, regionalny rzecznik prasowy ZUS.
Tymczasem przedstawiciele ZUS ustalili, że kontrolowani nadal wykonywali pracę w swoim zakładzie fryzjerskim, remontowali mieszkanie, czy brali udział w zawodach sportowych. To jeszcze nic! Urzędników najbardziej zaskoczyli ci, którzy tzw. L4 wykorzystywali jako... dodatkowy urlop i wyjeżdżali na egzotyczne wakacje.
Na tym kontrola ZUS się nie skończyła. Sprawdzono też, czy osobom, którym wystawiono zwolnienie lekarskie, faktycznie się ono należy. ZUS pod lupę wziął 12 tys. 900 orzeczeń lekarskich. Z tego aż 1051 osób uznano za zdolne do pracy, pomimo tego że przebywały na zwolnieniu.
Kwota cofniętych zasiłków chorobowych wyniosła w tym wypadku 474 tys. 800 zł.
Jak to się odbywa?
Krzysztof Cieszyński tłumaczy, jak wyglądają kontrole: - Lekarz orzecznik ZUS może przeprowadzić badanie ubezpieczonego w wyznaczonym miejscu lub w miejscu jego pobytu, może też skierować ubezpieczonego na badanie specjalistyczne. Może również zażądać od lekarza, który wystawił zaświadczenie, udostępnienia dokumentacji medycznej czy też udzielenia wyjaśnień i informacji.
ZUS przeprowadza taką kontrolę z własnej inicjatywy lub na wniosek pracodawcy. W całej Polsce od stycznia do czerwca przeprowadzono ponad 265 tys. kontroli. Efekt? Do funduszu chorobowego wróciło 98 mln zł.
Zwolnienie na życzenie?
- Osobiście wystawiam zwolnienia tylko wtedy, kiedy jest uzasadnione medycznie. Są dwie zasady obowiązujące w służbie zdrowia: pacjentowi się wierzy i pacjentowi wszystko się należy, o ile jest to uzasadnione z medycznego punktu widzenia. Jednak są one nierzadko nadużywane - mówi Andrzej Zapaśnik, gdański lekarz i wiceprzewodniczący Pomorskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia. - Zdarzają się takie przypadki, że przychodzą do mnie pacjenci i mówią wprost: panie doktorze, ja nie jestem chory, ale potrzebuję zwolnienia. Oni odchodzą ode mnie z kwitkiem. Niestety, brakuje w naszym społeczeństwie pewnej edukacji, kiedy zwolnienie lekarskie się należy. Przez niektórych pacjentów traktowane jest ono tak jak okazja do załatwienia sobie dodatkowych wolnych dni - dodaje Zapaśnik.
Nasz rozmówca podkreśla także, że wypisywanie L4 dla osoby, która jest tylko lekko przeziębiona i wie, jak powinna się leczyć, to dla lekarzy dodatkowe obciążenie:
Jestem zwolennikiem takiej zmiany w systemie wystawiania L4, by krótkotrwałe zwolnienia niezdolności do pracy nie wiązały się z koniecznością uzyskania zaświadczenia, że ktoś jest chory.
Inną receptą na problem ze zwolnieniami miałaby być wypłata zaledwie 50 proc. wynagrodzenia podczas pobytu na L4. Taki pomysł cieszy się poparciem, choć nie wszystkich: - To byłoby dość krzywdzące dla tych, którzy na zwolnieniu wylądowali dlatego, że faktycznie zachorowali - mówi prof. Henryk Ćwikliński, ekonomista z Uniwersytetu Gdańskiego. Ćwikliński przypomina też, że ze zjawiskiem lewych zwolnień na szeroką skalę swego czasu mieliśmy do czynienia w stoczniach, kiedy to pracownicy brali L4 i jednocześnie szli pracować do konkurencji.