Gdy wszystkim znudzi się Beethoven, wtedy wejdę ja z muzyką
Czym jest dla pana muzyka?
Sposobem na życie.
A kiedy się zrodziła ta pasja?
Kiedy miałem cztery lata. Ale nie mogę tego nazwać pasją , ja z tego przede wszystkim żyję. Moi rodzice bardzo szybko stwierdzili, że mogę nie wykazywać postępów nauce, a w przyszłości będę musiał z czegoś żyć. Dlatego wysłali mnie do szkoły muzycznej, posyłali na lekcje łaciny, uczyłem się historii sztuki. W szkole muzycznej też nie było do końca kolorowo, ponieważ ukończyłem ją z ogromną trudnością. Dwa razy mnie nawet wyrzucono! ( śmiech ) Teraz nawet nie pamiętam, czy rzeczywiście ją skończyłem. Szkoła muzyczna rządzi się swoimi prawami, mnie od zawsze ciągnęło w stronę jazzu, oraz innych gatunków muzycznych, które wtedy były nie akceptowane przez społeczeństwo. Później towarzyszyło mi nadzwyczajne szaleństwo w postaci studiów architektonicznych. Kiedyś przypadkiem spotkałem koleżkę, który też studiował architekturę. Nazywał się Marek Grechuta. Dwa lata wystarczyły, żebyśmy dobrze namieszali w muzycznym środowisku. Marek stał się wtedy zjawiskiem sensacyjnym, a ja pisałem dla niego piosenki. Później miałem szczęście spotkać wybitnych muzyków, którzy wiele wnieśli do mojego życia.
Skąd się wzięło zainteresowanie tak różnymi, czasami nawet odmiennymi gatunkami muzycznymi?
Od urodzenia jestem bardzo niecierpliwy. Najpierw pisałem spokojne utwory dla Grechuty, później w moje życie wkradła się muzyka filmowa, ale nie wystarczało mi to. Wpadło mi do głowy, żeby napisać dużą formę. Tak powstały Nieszpory Ludźmierskie. A już dziewiątego października w Krakowie odbędzie się prapremierowy koncert według ,,Boskiej komedii’’ Dantego., o pięknie realiów czyśćca, ,,Pieśni w Dolinie Jozafata’’. Dlaczego taki tytuł? Bo wszyscy będziemy czekać właśnie w Dolinie Jozafata po sądzie ostatecznym. Koncert będzie przestrogą dla wszystkich, ukaże to, czego powinniśmy się wystrzegać, a to wszystko za pomocą muzyki, która potrafi wyrazić więcej niż słowa. Niedługo wszyscy się znudzą Beethovenem, Mozartem i Chopinem i zapytają, czy nie macie czegoś nowego? I ja wtedy hyc! Wejdę ze swoimi pieśniami.
Jest pan artystą pełną gębą. Komponuje pan, maluje, nawet napisał pan książkę.
Nie mogę tego określić mianem książki, była to raczej rozmowa, wywiad. Nie chciałbym jednak, żeby ktoś napisał o mnie biografię. Myślę czasami o napisaniu czegoś, w czym mógłbym wyrazić swoje poglądy. Mam wrażenie, że mogłoby to ożywić innych i mnie samego, bo wiadomo, że pisanie to proces twórczy, nie wolno wpisywać tego, co mi przyjdzie na myśl. Zmusiłoby mnie to do myślenia. Chciałbym, żeby była to opowieść o tym, co się dzieje, jak postrzegamy pewne rzeczy, czym żyjemy, co przegrywamy, tracąc czas na nic nie znaczące rzeczy. Byłaby to książka dlaczego ludzie piją alkohol, do czego im służy. Kim są kobiety dla mężczyzn. Pisałbym o wszystkim, byle nie o przemijaniu.
Muzyka to jedno, ale malarstwo to drugie. Tworzy pan obrazy za pomocą żelu. Skąd pomysł na Żel Art?
Nikt na świecie, oprócz mnie, nie maluje za pomocą żelu. Oprócz jednej pani z Sopotu, która mnie ożywiła podczas spotkania w Galerii Sierakowskiej, kiedy opowiadałem o żel arcie. Wówczas ta kobieta odpowiedziała, że również pracuje w tej technice. Zdziwiło mnie to bardzo i zapytałem, jakie ma doświadczenie w pracy z żelem, jaki to żel? Odpowiedziała mi, że fryzjerski, bo ona była fryzjerką (śmiech). Moje obrazy to projekty ścian domów. Jestem w stanie coś takiego wykonać, o ile znajdzie się ktoś przedsiębiorczy. Wyobrażam sobie takie domy. Obrazy maluję na francuskim papierze, który jest wykorzystywany przy malowaniu akwarelami. Płótno nie przyjmuje żelu.
Ile czasu zajmuje praca nad jednym dziełem?
Czasami prace trwają nawet kilka miesięcy, trudno jest mi dokładnie określić, ile czasu będę potrzebował na jeden obraz.
Skąd pan czerpie inspiracje tworząc obrazy? Patrząc na nie odnoszę wrażenie, że jest pan zaintrygowany kulturą orientalną.
Tak, wystarczy spojrzeć na kolory tych obrazów, przeważa czerwień i pomarańcz, tak charakterystyczne dla kultury hinduskiej. Jednak nie robię tego świadomie. Sam chciałbym stworzyć pewnego rodzaju figuralność. Wykorzystywanie motywów orientalnych nie jest zamierzony, robię to podświadomie.
Ostatni raz był pan w Żarach 12 lat temu. Jak pan odbiera nasze miasto?
Bardzo się cieszę, że mogłem tutaj przyjechać po raz drugi. To duże wydarzenie zagrać Nieszpory Ludźmierskie w tak pięknym kościele. Wystarczy spojrzeć przez okno, jak piękne są Żary. Mimo, że jestem dopiero drugi raz, to miasto urzekło mnie znowu. Muszę wspomnieć także o wspaniałej historii, oraz o bliskim mojemu sercu kompozytorowi Georgowi Phillipowi Telemannowi, który mieszkał w Żarach przez wiele lat. Muzyka jest jedną z ważniejszych towarzyszek w moim życiu, dlatego wszyscy, którzy ją tworzyli i tworzą, także zostaną przeze mnie zapamiętani.