Cudem, jeszcze w będzińskim getcie, przed Auschwitz, zdobył trzy dawki luminalu. Dla siebie, żony i córki. Żyd z Będzina, Stanisław Wygodzki, niesłusznie zapomniany pisarz, przeżył. One - nie
Klimat Giwatajimu, miasta graniczącego z Tel Awiwem, nigdy mu nie odpowiadał. Zimy zbyt ciepłe, lata zbyt wilgotne, opady śniegu to rzadkość. Odkąd w 1968 roku wyemigrował do Izraela, cierpiał z tęsknoty za Polską, za swoim Będzinem, za stojącym do dziś domem rodzinnym przy ulicy Sączewskiego 13. Ale Stanisław Wygodzki, Żyd, komunista, pisarz i tłumacz potępiony przez... komunistów, nigdy do Polski nie wrócił, choć raz był naprawdę blisko. Czekał w Wiedniu na możliwość wjazdu, by uczestniczyć w Kongresie Kultury Polskiej w grudniu 1981 roku. Nie okazał się to - jak wiadomo - najlepszy moment. Stan wojenny przekreślił możliwość tej sentymentalnej podróży, choć czekali tu na niego przyjaciele: późniejsza noblistka Wisława Szymborska czy aktor Tadeusz Łomnicki, szczególnie oddany i rozumiejący, wybitny odtwórca jego poezji. Wygodzki już nigdy potem nie podjął próby przyjazdu do kraju. Nie miał siły. Schorowany, cierpiący, depresyjny zamknął się w sobie. Niewiele mówił, niewiele już pisał.
Bez prawa do matury
To była zwyczajna żydowska rodzina. Ojciec Icchak Wolf (1878-1943), będziński kupiec, marzył o wyjeździe do państwa wszystkich Żydów. Był aktywnym działaczem syjonistycznym, ale swoich czterech synów nie przekonał do idei. Wszyscy komunizowali. Jeden zginął w Związku Radzieckim podczas stalinowskich czystek wśród polskich działaczy. Matka, Rywa z domu Werdygier (Werdiger) (1885-1943), zajmowała się domem i wychowaniem dzieci.
Jak mówi biografka Wygodzkiego, dr Monika Szabłowska-Zaremba z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Stanisław Wygodzki żył w domu zasobnym, gdzie nie brakowało mądrych rozmów i książek. Był bardzo wrażliwy i właśnie ta wrażliwość nałożona na trudny okres międzywojnia w Zagłębiu spowodowała, że w szkole średniej, słynnym liceum Furstenberga, przylgnął do ruchu komunistycznego i tuż przed maturą został z niego wydalony oraz skazany na dwa lata więzienia. Już wtedy nie używał swojego imienia Jehoszua, ale skrótu Szaja lub Szyja. Po wyjściu na wolność szybko się usamodzielnił. W 1928 roku nikomu nieznany wygrał konkurs ogłoszony przez prestiżowe „Wiadomości Literackie” na esej o stanie ówczesnej poezji. Miał zaledwie 21 lat. - Zdobył sławę i zaczął współpracę z ważnymi wydawnictwami: „Miesięcznikiem Literackim”, „Głosem Literackim”. Nie było wówczas bardziej zdolnego i przebojowego zagłębiowskiego twórcy - mówi dr Szabłowska-Zaremba.
Zaczął pracować w hucie Feniks i ożenił się z Anną (Frymetą) Dąb z zamożnej będzińskiej rodziny. Cały czas pisał. Swoje prace podpisywał imieniem Szymon.
- To jednak Władysław Broniewski, który miał ogromny wpływ na postawę i twórczość Wygodzkiego, poradził mu, by zmienił imię na Stanisław - wyjaśnia dr Szabłowska-Zaremba. - Do końca nie wyrzekł się żydowskich korzeni. Dotarłam nawet do dokumentów świadczących o opłacie składek na rzecz gminy żydowskiej. Wygodzki płacił je bardzo skrupulatnie. Nie był jednak człowiekiem wierzącym.
Po wybuchu II wojny światowej, tak jak dla 30 tysięcy będzińskich Żydów, światem dla niego stało się getto, a potem obozy zagłady. - Wygodzki został wyrzucony z pracy w grudniu 1939 roku, musiał opuścić swoje mieszkanie, stracił rękopisy, cenną korespondencję oraz bibliotekę liczącą 1500 tomów - wspomina dr Szabłowska-Zaremba. Z getta na Kamionce Wygodzcy zostali wypędzeni 1 sierpnia 1943 roku.
Nie mieli wątpliwości, co ich czeka. Nie szukali kryjówek. W drogę zabrali tylko termos gorącej wody i trzy dawki usypiającego luminalu. Znali nazwę stacji końcowej. Auschwitz. Ukochana córka pisarza, 5-letnia Mindel, pewno nie zdawała sobie sprawy z tego, co ich czeka. To była jej kolejna „przeprowadzka”.
Wygodzcy chcieli odejść razem, jeszcze zanim dotrą na miejsce. Zażyli luminal. Anna i Mindel zmarły, ich ciała zostały spalone. Ogłuszony lekiem Stanisław został wypędzony z wagonu. Nie wiedział, co się stało. Dla niego dawka okazała się za słaba. Kolejnym transportem przyjechali jego rodzice i dwaj bracia. Wszyscy „poszli do gazu”, jak napisał potem w opowiadaniu „Proszę państwa do gazu” Tadeusz Borowski, przyjaciel Wygodzkiego, z którym zaprzyjaźnił się podczas powojennego pobytu w Monachium, gdzie trafił przez obozy Sachsen-hausen-Oranienburg i Dachau.
W tym wciąż przejmującym utworze Borowskiego znajdują się echa wspomnień Stanisława, np. matki, która nie chce się przyznać do wołającego ją dziecka. Sama mogłaby przeżyć. Z synem - nie. Wygodzki był świadkiem takich wypadków w Auschwitz. Motyw porzuconych dzieci pojawia się w jego twórczości często, gdy w jak najprostszych słowach chce przekazać prawdę o ludziach i Zagładzie.
- Jego zabita rodzina przez całe jego późniejsze życie była razem z nim, chociaż powtórnie się ożenił i by symbolicznie rozpocząć nowe życie, swoim dzieciom nadał imiona: Adam i Ewa - opowiada dr Szabłowska-Zaremba. Jego druga część nigdy nie wyszła z ciemnego wagonu. Wciąż powracały do niego ostatnie rozmowy z żoną Anną:
„Nie mów mi wierszy, raczej bądź cicho,
raczej zamilknij i pozwól spocząć.
Jeszcze cię widzę, jeszcze oddycham,
koła się toczą.
Powiedz mi raczej o luminalu -
czy ciężko zbudzić, kiedy już zasnę?
A kiedy spłonę, a gdy mnie spalą,
czy szybko zgasnę?
Powiedz mi jeszcze o dziecku raczej -
popatrz, jak duszno w ciemnym
wagonie.
Czy jesteś pewien, czy nie zapłacze,
nim spłonie?”
Wymazywanie z pamięci
Wygodzki zdecydował się wrócić do Polski. Nie do Będzina, który był dla niego miastem widmem, ale do Warszawy. Druga żona Wygodzkiego, Irena, też była Żydówką, z Katowic. Wspierała go i zdawała sobie sprawę, że nigdy nie ucieknie od wspomnień. - Stał się popularny, wydawany, ze względu na traumę, którą przeżył, był w delikatny sposób traktowany - wyjaśnia dr Szabłowska-Zaremba.
Na fali antysemickich czystek wyjechał wraz z rodziną do Izraela w 1968 roku. W 1970 jego twórczość objęto w Polsce zakazem druku. Palono jego książki. Systematycznie wymazywano z pamięci.
Zmarł w 1992 r. Zgodnie z jego ostatnią wolą, jego prochy zostały rozrzucone. Nie chciał mieć grobu, tak jak nie mogła go mieć jego rodzina.
Dzieci Wygodzkich wyjechały z Izraela. Nie zdołały się zaaklimatyzować. Adam podjął decyzję, gdy został zmobilizowany i musiał wziąć udział w wojnie sześciodniowej. Ewa osiedliła się w Hiszpanii. Nie myślą o wznowieniu twórczości ojca.
Stanisław Wygodzki (1907-1992) pisarz, poeta, świadek Zagłady swojego narodu i swojej rodziny. Przyjaźnił się z największymi twórcami swojego pokolenia. Jego książka pt. „Odwiedziła mnie żyrafa” była pierwszą lekturą dla wielu polskich dzieci. Powstała w 1967 r.
Dr Monika Szabłowska--Zaremba naukowo zajmuje się twórczością Wygodzkiego, jest adiunktem w Katedrze Dydaktyki Literatury i Języka Polskiego oraz Pracowni Literatury Polsko-Żydowskiej KUL.