Gdyby nie Wałęsa, przemiany trwałyby dłużej [rozmowa]
Rozmowa z dr. Sebastianem Gajewskim, prawnikiem z Centrum im. Ignacego Daszyńskiego, o Lechu Wałęsie jako TW „Bolku”.
- Przedstawiona przez IPN ekspertyza teczki TW „Bolka” potwierdza współpracę Lecha Wałęsy z SB. Biegli stwierdzili, że pismo „Bolka” jest tożsame z pismem Lecha Wałęsy. IPN nie ma wątpliwości. A pan?
- Ta ekspertyza została przygotowana przez Instytut Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie. To instytucja zatrudniająca największych profesjonalistów w swojej dziedzinie. Trudno polemizować z opiniami biegłych grafologów, którzy zostali powołani przez ten instytut. To osoby o ogromnej wiedzy dotyczącej pisma ręcznego oraz fałszowania i podrabiania akt. Przedmiotem tej ekspertyzy nie była tylko ocena grafiki pisma Lecha Wałęsy, ale też ocena, czy akta TW „Bolka” nie były fałszowane. Nie mam podstaw, aby wątpić w tę ekspertyzę.
- Lech Wałęsa uparcie twierdzi, że dokumenty są sfałszowane, ale nie zgodził się na udostępnienie próbki pisma.
- Nie dziwię się Lechowi Wałęsie, że konsekwentnie temu zaprzecza. Głosy o jego współpracy ciągną się od końca lat 70. Niestety, jego narracja jest bardzo niespójna, są w niej luki, a niektóre jego zachowania wyraźnie pokazują, że sam Wałęsa nie jest przekonany o tym, że mówi prawdę. Wielokrotnie np. zapowiadał, że pozwie każdą osobę, która będzie twierdzić, że był tajnym współpracownikiem SB. Sam nigdy nikogo w tej sprawie nie pozwał, a mógłby np. Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka.
- Dlaczego mu się pan nie dziwi?
- Bo mówi to samo kilkadziesiąt lat, jakby uwierzył w tę opowieść. Nawet osoby, które bardzo go bronią, nie twierdzą, że Wałęsa nigdy nic nie podpisał, tylko mówią, że nawet jeśli, to nie miało to żadnego znaczenia. A i w filmie Andrzeja Wajdy historia Wałęsy obejmuje ten moment, gdy „coś podpisał”. Myślę, że jego postawa wynika z tego, że współpraca z SB była uznawana w latach 80. i pierwszej połowie lat 90. jako zło. Oceniano takich ludzi jako sprzedawczyków i donosicieli. Później ta interpretacja współpracy z SB trochę się zmieniła. Zaczęto ją niuansować, zwracać uwagę, że istotne jest, czy się komuś zrobiło krzywdę, bo ludzie przecież znajdowali się w różnych sytuacjach życiowych. Wałęsa trzyma się swojej historii, mając bardzo mocno wdrukowaną w pamięci interpretację, że podpisanie współpracy z SB przekreśliłoby go w całości jako lidera Solidarności czy prezydenta RP.
- Czy oświadczenie IPN wpłynie na postrzeganie Wałęsy w Polsce i na świecie?
- Wizerunek Wałęsy nie jest najlepszy ani w polskim społeczeństwie, ani za granicą. Z jednej strony mamy elektorat PiS, który z definicji uważa, że Wałęsa to nikt więcej niż TW „Bolek” i nie szanuje tej postaci, szukając innych autorytetów z dawnej Solidarności, jak Anna Walentynowicz czy małżeństwo Gwiazdów. Z drugiej strony mamy kręgi lewicowo-liberalne, które za Wałęsą nie przepadają, biorąc pod uwagę jego działalność jako prezydenta, ale też jego wypowiedzi dotyczące bieżącej polityki. Mówił np., że homoseksualiści, jeśli zasiadają w parlamencie, powinni siedzieć gdzieś w tylnych ławach, a strajkujących robotników proponował rozpędzić.
- Czy ekspertyza IPN przekreśla go jako bohatera narodowego?
- Nie. Ci z nas, którzy Wałęsę szanują jako lidera pierwszej Solidarności i Okrągłego Stołu, nie szukają w nim bezwzględnego autorytetu, moralnie kryształowego. Mamy świadomość, że gdyby nie on, który znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie i miał ważne umiejętności, przemiany w Polsce nie nastąpiłyby tak szybko. Czym innym jest bycie tajnym współpracownikiem, gdy jest się młodym pracownikiem stoczni, a czym innym, gdy przywódcą Solidarności. Mamy pewność, że Wałęsa zakończył współpracę z SB w połowie lat 70.