Gdyby wróżka dała mi brązowy medal, to chyba bym wziął w ciemno [rozmowa]
Polscy siatkarze w niedzielę o godz. 20 rozpoczęli igrzyska meczem z Egiptem. Trener Stephane Antiga widzi swój zespół wśród medalistów i mówi, że biało-czerwoni mają potencjał nawet na złoto.
Na kilka godzin przed rozpoczęciem turnieju siatkarzy, z którym polscy kibice wiążą wielkie nadzieje, mógł pan już powiedzieć: Jesteśmy gotowi?
Tak, oczywiście. Dobrze trenowaliśmy, dobrze wyglądaliśmy w meczach sparingowych. Drużyna jest gotowa.
To było dobre zgrupowanie w Belo Horizonte?
Nie, nie dobre. Bardzo dobre! Mieliśmy najlepsze warunki do pracy, takie, jakie na co dzień ma najlepsza drużyna klubowa na świecie, czyli Sada Cruzeiro. Niczego nam nie brakowało.
Niektórzy narzekali, że gracie sparingi z zespołem klubowym, ale trzeba pamiętać, że graliście z mistrzem świata, który wygrałby z wieloma reprezentacjami.
Dokładnie, w Polsce, zresztą w Europie, niespecjalnie interesujemy się i niespecjalnie znamy zespoły klubowe np. z Brazylii. A Sada Cruzeiro w Ameryce Południowej jest jak Zenit Kazań w Europie. Tylko lepsza, bo z Kazaniem wygrała.
W Belo Horizonte spotkał się pan ze swoim byłym trenerem, Marcelo Mendezem, z którym kiedyś razem wyrzuciliście z Ligi Mistrzów PGE Skrę Bełchatów. Miłe spotkanie po latach?
Pewnie! Pracowaliśmy razem trzy sezony na Majorce i wspominam to bardzo dobrze. Fajnie było znowu się spotkać, bo to bardzo dobry trener i bardzo fajny facet.
To była ważna postać w ukształtowaniu trenera Stephane’a Antigi?
Też, tak jak Glenn Hoag czy Philippe Blain. To bardzo ważny trener w moim życiu.
Trudno uciec myślami od tego, że jesteśmy podczas najważniejszej imprezy sportowej, na którą czeka się cztery lata? Jest dodatkowy stres?
To jest coś specjalnego, nie da się od tego uciec. Przez ostatnie dwa lata pracowaliśmy bardzo ciężko i ciągle mówiłem chłopakom: Rio jest najważniejsze. Najpierw pracowaliśmy przed Pucharem Świata, potem przed turniejami w Berlinie i Tokio. To trwało bardzo długo, a w głowie ciągle było to Rio. To był cały czas nasz cel. Jesteśmy tu, ale musieliśmy wiele znieść, żeby to osiągnąć. Jednak nie wystarczy tutaj tylko być, bo jesteśmy blisko, żeby zdobyć medal. Jesteśmy wszyscy bardzo skoncentrowani, żeby grać naszą najlepszą siatkówkę, jaką umiemy.
Sami narzucacie sobie presję. To dobra wiadomość, bo przez lata słuchaliśmy, że siatkarze presji się boją.
Tak, to jest nasza presja. Jes -teśmy ambitnym zespołem i wymagamy bardzo dużo od siebie. Strasznie chcemy zdobyć medal w Rio.
Michał Kubiak mówi jeszcze dalej, że chce złota i jeśli będzie miał srebro, to nie będzie zadowolony. To świadczy o waszej sile?
To jest to, o czym mówię, że sami sobie to narzucamy, że to nie jest presja, którą np. wywierają kibice w Polsce. My bardzo chcemy! Oczywiście, jesteśmy faworytami tak jak Brazylia, Francja, Rosja, Stany Zjednoczone czy Włochy. Tych faworytów jest wielu. Nie będzie to taki ciężki turniej jak mistrzostwa świata, bo wygranie trzech ostatnich ciężkich meczów daje złoto. Dwa lata temu było trudniej.
Mecz z Rosją zdecyduje o wygraniu grupy, czy jest możliwe, że ktoś może namieszać?
Iran też może grać bardzo dobrze, podobnie Argentyna. Nie wiem, czy są w stanie walczyć o medale, ale na pewno mogą wygrać pojedyncze mecze z dobrymi zespołami.
A z terminarza jest pan zadowolony?
Nie możemy narzekać. Bardziej na to, że tylko raz przez godzinę mogliśmy trenować w hali Maracanazinho, a ona naprawdę nie jest łatwa. Jest bardzo mocna klimatyzacja, powiewy mogą wpływać na lecącą piłkę, ale te kłopoty będą mieli wszyscy.
Turniej piłki siatkowej w Brazylii to coś innego niż choćby cztery lata temu w Londynie. Tutaj to przecież jedna z najważniejszych dyscyplin i będzie na pewno bardzo eksponowana.
Tak i nie. Z jednej strony, rzeczywiście kibice w Brazylii kochają siatkówkę, ale z drugiej strony - to są igrzyska. Tutaj wszyscy czekają na bieg na 100 metrów. Do tego finał koszykówki męskiej i wiele innych.
W siatkówce często się kalkuluje - że lepiej grać w dalszej rundzie przeciwko tej drużynie czy tamtej. Mam wrażenie, że tutaj tego nie będzie, bo chyba nie ma wielkiej różnicy, czy w ćwierćfinale spotkacie się z Włochami, Francją, Stanami, czy Brazylią?
Ja myślę, że jednak jest różnica, bo Francja i Brazylia grały lepiej w Lidze Światowej, a Włosi i Amerykanie mogą grać dużo lepiej niż przed igrzyskami. Może tutaj właśnie tak będzie. Wszystkie drużyny są z top level, ale Francja wyglądała przed igrzyskami z nich najlepiej. Jeśli wygramy grupę, to zmierzymy się z czwartym zespołem z drugiej, czyli takim, który w Rio będzie słabszy od trzech pozostałych. Wtedy awansować do półfinału będzie łatwiej.
Wielu fachowców mówi, że najlepiej byłoby uniknąć jak najdłużej Brazylii.
Grają u siebie, może być im łat wiej, ale z drugiej strony - będą mieli olbrzymią presję z zewnątrz. W ich przypadku najważniejsze będzie, jak sobie z nią poradzą. Mogą grać tutaj bardzo dobrą siatkówkę, ale nie wiem, czy ich forma będzie stabilna.
Wielu trenerów mówiłoby: Nie gadajmy o ćwierćfinale, najpierw jest grupa. Ale umówmy się - musiałby się zdarzyć jakiś kataklizm, byście zakończyli udział w igrzyskach po meczach grupowych.
Tak, zgadzam się, ale to nie znaczy, że mamy się nie przejmować meczami grupowymi. Rosja, Iran, Argentyna to zes -poły, które nie są łatwymi przeciwnikami. Dwanaście lat temu w Atenach byłem na igrzyskach jako zawodnik i mieliśmy mecz z Argentyną, na początek. Byliśmy faworytami, a przegraliśmy 0:3. Wszystko zawsze może się zdarzyć. Ostatnio z Iranem często wygrywaliśmy, ale też często w piątym secie. Dla nas najważniejsze jest, byśmy byli regularni. Choć może oczywiście zdarzyć się jakiś wypadek.
W Polsce kibice zaczęli narzekać na siatkarzy po słabszych wynikach w Lidze Światowej.
Mnie interesuje, jak wyglądamy teraz, jak trenowaliśmy, jak prezentowaliśmy się w ostatnich sparingach. Jeżeli ludzie narzekają, to znaczy, że jest dobrze. (śmiech) Liga Światowa nie była najważniejsza. Oczywiście, chciałem grać w półfinale w Krakowie, ale się nie udało - wygraliśmy z Francją, a przegraliśmy z Serbią, która była najlepsza. W trakcie rozgrywek graliśmy coraz lepiej, wcześniej mieliśmy problemy z kontuzjami i mocno trenowaliśmy. W tym sezonie najważniejszy był turniej w Tokio, a teraz oczywiście jest Rio.
Czyli potraktowanie Ligi Światowej mniej poważnie było świadomym wyborem?
Mógł być taki wybór, by utrzymać formę z Tokio, ale uważam, że tam nie graliśmy dobrze. Zajęliśmy pierwsze miejsce, ale były mecze, choćby z Chinami, Kanadą czy Francją, gdzie trudno nam się grało. Byłem bardzo zadowolony z wygrania turnieju, jak wszyscy, ale taka gra nie wystarczyłaby na Rio.
Przeanalizowaliśmy wszystko, żeby wiedzieć, czego brakuje, by w Brazylii zdobyć medal. A brakowało dużo. W tym sezonie jeszcze chyba nie zagraliśmy takiego dobrego meczu, jak choćby w zeszłym roku.
W mistrzostwach świata bardzo wiele ważnych meczów wygraliście tie-breakami. Ta drużyna - nie ma co ukrywać, to jest nowy zespół, bo nie ma w niej wielu ważnych postaci z mundialu - zachowała ten charakter, by w najważniejszym momencie zdobyć dwa punkty więcej od rywala? Myślę, że było widać to w Berlinie, to wszystko. To jest nowa drużyna i właśnie tam narodził się jej wielki charakter. Wchodzili zmiennicy, pomagali, to jest właśnie team spirit. Ten charakter jest.
To jest drużyna na złoto w Rio?
Odpowiem tak: Na pewno możemy zdobyć złoto. Tak jak Brazylia, Francja itd. Ale mamy potencjał.
A jaki jest pana wymarzony finał? Polska z...?
Nie odpowiem jak zwykle, że z Francją, bo wolałbym z Brazylią. Wygrać tutaj z nimi finał to byłoby magiczne.
Gdyby teraz przyszła wróżka i powiedziała: Panie trenerze, tu jest brązowy medal. Bierze pan?
Bardzo trudny wybór, wręcz bolesny.
Myślę, że paru pana zawodników by się nie zgodziło.
Pewnie tak. A ja? Chyba biorę. Chyba większość w Polsce by wzięła.
Paweł Hochstim, Rio de Janeiro