Gdybym był prezydentem Gorzowa... pisze Jerzy Korolewicz

Czytaj dalej
Fot. Mat. prywatne
Oprac. (olis)

Gdybym był prezydentem Gorzowa... pisze Jerzy Korolewicz

Oprac. (olis)

Fachowcy w otoczeniu prezydenta, rozwój uczelni, rozbudowa dróg, powiększenie miasta. Tak na nasze pytania o Gorzów odpowiada Jerzy Korolewicz, prezes Zachodniej Izby Przemysłowo - Handlowej w Gorzowie.

Co musiałbym zrobić jako prezydent Gorzowa?

Dla mnie pomysł na Gorzów to przede wszystkim pomysł na dobre zarządzanie miastem. Uważam, że funkcję prezydenta traktować należy jako funkcję menadżerską, a nie polityczną. Dlatego też w pierwszej kolejności myślę o stworzeniu sprawnego systemu zarządzania miastem. A więc po pierwsze, prosta zasada, która się spełnia w biznesie, że trzeba zacząć od tego, aby tak dobrać swoich najbliższych współpracowników aby móc pracować z „mądrzejszymi od siebie”.

Bezpośrednie otoczenie prezydenta, jego zastępcy czy dyrektorzy kluczowych wydziałów muszą być specjalistami wysokiej klasy, uczciwi z dużym doświadczeniem zawodowym. Wtedy w zarządzaniu miastem nastąpi kumulacja wiedzy i w efekcie efekt synergii, tak ważny zwłaszcza w mieście średnim, jakim jest Gorzów. Uważam, że tych mądrych ludzi z doświadczeniem można bez większego problemu w naszym mieście znaleźć i poza wyjątkami nie trzeba ich ściągać z zewnątrz.

Druga kwestia to stworzenie przyjaznego otoczenia do wspomagania zarządzania miastem. A więc współpraca zewnętrzna z możliwie szerokim gremium osób, które mogłoby być dodatkowym źródłem wiedzy, kontaktów, inspiracji i pomocy w załatwianiu rozmaitych spraw itp. Wdrożyłbym regularne spotkania z lokalnymi parlamentarzystami, blisko współpracował z wojewodą, marszałkiem województwa i ich służbami, a także z reprezentantami naszego miasta w ministerstwach i urzędach centralnych. Bardzo ważnym środowiskiem do współpracy byliby też dla mnie gorzowscy przedsiębiorcy.

Ponadto szybko zadbałbym o poprawę wynagrodzeń miejskich urzędników łącząc ten proces z obowiązkiem stałego podnoszenia przez nich wiedzy i kwalifikacji. To od ich postawy najczęściej zależy czy potrafimy w praktyce wykorzystać do maximum różne okazje i szanse na realizację przedsięwzięć służących rozwojowi miasta.

Co chciałbym zrobić jako prezydent Gorzowa?

Trzeba mieć świadomość, że stopień i zakres realizacji planów zależy od wielu czynników zewnętrznych, na które częściowo wpływ mamy, a częściowo niestety nie. Dotyczy to choćby dostępności zewnętrznych źródeł finansowania czy otoczenia prawno - politycznego. Dziś jeszcze są dotacje unijne, ale już za kilka lat trzeba będzie szukać pieniędzy gdzie indziej, np. w partnerstwie publiczno – prywatnym.

Warto też pamiętać, że pozyskanie pieniędzy na inwestycje to tylko początek sukcesu. Bardzo dużo zależy też od jakości wykonania projektu, czyli m.in. od zarządzania i nadzoru nad realizacją robót budowlanych czy nadzoru właścicielskiego. To rzecz, która, jak widać, często jest zapominana. Nie sztuką jest zbudować, ale trzeba mieć również dobry pomysł jak potem zarządzać tym obiektem czy instytucją i jak je utrzymać w kolejnych latach.

Wracając do konkretnych planów, w mojej ocenie numerem jeden winno być działanie na rzecz wspierania szkolnictwa akademickiego w Gorzowie. To się oczywiście już teraz dzieje, natomiast na pewno wymaga jeszcze większej intensyfikacji, gdyż bez dobrej wyższej uczelni miasto w dłuższej perspektywie nie ma żadnych szans wejścia na wyższy poziom rozwoju, a już zwłaszcza na zatrzymanie tutaj młodego pokolenia.

Uważam, że gdy tylko Akademia im. Jakuba z Paradyża uzyska pierwsze prawo do doktoryzowania, trzeba pilnie wznowić rozmowy z wydziałem zamiejscowym AWF-u co do ewentualnego połączenia tych uczelni. Umożliwi to „zsumowanie” praw do doktoryzowania AWF i AJP i tym samym da szybsze spełnienie wymogów nałożonych na AJP. Potencjał kadrowy samodzielnych pracowników nauki w Gorzowie wciąż jeszcze jest zbyt wąski i wymaga zarówno większej integracji jak i zasilenia z zewnątrz.

Druga kwestia dotyczy rozwoju technicznego i technologicznego miasta. W ostatnim czasie wydarzyło się już wiele dobrego jeśli chodzi o szeroko rozumianą infrastrukturę. Chciałbym ten proces poprawy w dalszym ciągu kontynuować. Myślę przykładowo o dwóch nowych, fundamentalnych w moim odczuciu, inwestycjach drogowych. Pierwsza dotyczy przedłużenia ulicy Górczyńskiej, czyli tzw. północnej trasy średnicowej na trasie od ul. Wyszyńskiego, potem wokół cmentarza, aż do węzła myśliborska-szczecińska. Druga to budowa północnej obwodnicy Gorzowa z prawdziwego zdarzenia. Jest ona niezbędna, żebyśmy mogli ciężki ruch kołowy kierować z ominięciem miasta z kierunku Gdańsk na Kostrzyn nad Odrą i dalej na Berlin.

W dalszym ciągu potrzebna jest również praca nad przygotowaniem nowych terenów uzbrojonych pod przemysł. Przy pozyskiwaniu nowych inwestorów powinniśmy dokonywać pewnej selekcji i wspierać zwłaszcza te firmy, które potrafią budować tutaj swoje centra badawczo-rozwojowe, działy konstrukcyjne czy działy projektowe. Tego typu działania wpłyną w ciągu kilku lat na podniesienie wysokości wynagrodzeń naszych mieszkańców. Powinno się to odbywać w ścisłej współpracy z Kostrzyńsko - Słubicką Specjalną Strefą Ekonomiczną i Gorzowskim Ośrodkiem Technologicznym.

Mówiąc o ograniczeniach rozwoju, trzeba wspomnieć o wyczerpujących się zasobach pracowniczych niezbędnych dla firm. O ile w aspekcie jakościowym, dzięki chociażby nowemu Centrum Edukacji Zawodowej i Akademii, powinniśmy sobie wkrótce z tym problemem poradzić, o tyle w kwestii ilościowej będzie to dużo trudniejsze. Na szczęście częściowo luka ta uzupełniana jest pracownikami ze wschodu.

Tutaj moim zdaniem należy poważnie zastanowić się nad stworzeniem jakiegoś programu nakierowanego właśnie na pracowników ze wschodu, aby stworzyć specjalne zachęty do tego, by nie przyjeżdżali do nas tylko na 6 miesięcy, ale z czasem przenosili się do miasta z całymi rodzinami i w konsekwencji doprowadzili do wzrostu demograficznego Gorzowa w sposób trwały. Chciałbym zaproponować także specjalny program zachęt na rzecz osiedlania się w Gorzowie osób zarówno z kraju jak i tych wracających do Polski z imigracji. Może pod promocyjnym hasłem: Zamieszkaj w Gorzowie!

Jestem również zwolennikiem podjęcia działań zmierzających do poszerzania granic miasta. Nie chodzi mi jednak o taki sztuczny efekt, jaki osiągnięto chociażby w Zielonej Górze, gdzie dziś pól, łąk i lasów jest więcej niż prawdziwego miasta. Jestem za tym, żeby „miasto było miastem” i żeby zachowana była ciągła tkanka urbanistyczna. Trzeba szukać w rozmowach z okalającymi gminami rozwiązań pośrednich, np. przyłączania sołectw czy miejscowości granicznych z poszczególnych gmin, które są rzeczywiście trwale zrośnięte z Gorzowem. Są dobre przykłady choćby z Rzeszowa czy Opola. Mam świadomość, że to temat kontrowersyjny, ale myśląc długofalowo o rozwoju Gorzowa nie można go zarzucić. Z drugiej strony nie ma też sensu „wchodzić ponownie do tej samej rzeki” i proponować przyłączania pięciu gmin, bo wiadomo, że na to nie będzie ich zgody.

Czego nigdy bym nie zrobił jako prezydent?

Uważam, że niepotrzebnie np. „grzebano” ostatnio w temacie marki miasta. Powinniśmy konsekwentnie pracować nad promocją poprzedniej marki, czyli Gorzów Przystań. Ta marka dobrze pasuje do charakteru naszego miasta i co ważne, z marketingowego punktu widzenia, dobrze się prezentuje w tłumaczeniach na angielski czy niemiecki. Dzisiaj tak się „pokiełbasiło”, że nikt nawet nie ma pewności jaka marka jest aktualna.

Na pewno też nie podjąłbym żadnych decyzji, które mogłyby w swoich skutkach wpłynąć na obniżenie szans rozwojowych Gorzowa, np. zagrozić jego stołeczności. Bez względu na uwarunkowania polityczne czy personalne nic co mogłoby zaszkodzić Gorzowowi, nie może być „przehandlowane”.

Oprac. (olis)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.