Gdzie, jak i u kogo? Czyli jak spędzić Wigilię i święta bez konfliktów
Święta kojarzą nam się z ciepłem rodzinnym, bliskością, miłością i spokojem. A jak jest w praktyce? Czy rzeczywiście wszyscy taką atmosferą świąteczną mogą się cieszyć? Ilu z nas drży przed Gwiazdką, bo wie, że te kilka świątecznych dni spędzi w rozjazdach, na nieustannej gonitwie między domami bliskich?
Najmilej jest spędzić świąteczny czas w gronie najbliższych, ale nieraz żeby to zrobić musimy naprawdę mocno się nagimnastykować. Nie zawsze też, mimo naszych szczerych chęci, to się udaje, a nawet jeśli często i tak nie możemy zadowolić wszystkich. Przez to te wyjątkowe w roku dni, na które czekamy, zamiast przyjemnością stają się niemal uciążliwym obowiązkiem lub pasmem rozterek i wyrzutów sumienia.
Co wobec tego zrobić, żeby ten najważniejszy w polskiej tradycji wieczór i świąteczne dni spędzić bez większych dylematów i rodzinnych konfliktów?
Dziadkowie
- Co roku wyprawiamy z mężem Wigilię i zapraszamy na nią dzieci i wnuki. Nie jest to takie łatwe, bo wieczerzę musimy przygotować dla 15 osób, ale stawiamy sobie to za punkt honoru - przyznaje Krystyna. - Mamy po 60+ i uważam, że póki jeszcze jesteśmy w miarę sprawni, to nasz obowiązek. Młodsi powinni w ten wieczór przyjść do nas, czy im się to podoba, czy nie. Tak postanowiliśmy już wiele lat temu i tego się trzymamy.
- W mojej rodzinie każdy spędza Wigilię w swoim domu, natomiast w pierwszy dzień świąt spotykamy się w pełnym gronie, idziemy do kościoła, a potem wspólnie jemy świąteczny obiad. Jednego roku u mnie, drugiego u siostry. Rodziców tym nie obarczamy, bo jest nas w sumie aż dwanaścioro - mówi 40-letnia Ewa. - Uważam, że to dobre rozwiązanie, bo siostra też ma trójkę dzieci, więc trudno byłoby wszystkim kupować prezenty. Poza tym w Wigilię mam także imieniny.
- Są różne możliwości dzielenia się świątecznym czasem, najważniejsze jest tylko to, by wszystkim w rodzinie przyjęty model odpowiadał przekonuje Anna Czachór, psycholog. - A nawet jeśli tak nie jest do końca, ale potrafimy zrobić w święta ukłon w stronę tych najstarszych i odrobinę się nagiąć do ich wizji, to też jest dobrze. Trzeba jednak racjonalnie spojrzeć na ich możliwości i jeśli rodzina jest duża, zaproponować takie rozwiązanie, by seniorzy rodu w przeddzień Wigilii nie stali non stop przy kuchni i nie zwijali się jak w ukropie podczas przedświątecznych porządków i przygotowań. Co do sprzątania po spotkaniu i zmywania, nie wyobrażam sobie nawet tego, by to młodsi nie zakasali rękawów.
Jeżeli więc „przymusowo" wieczerzę spożywamy u dziadków, obowiązki można podzielić, a do sprzątania wcześniej oddelegować wnuki. Z czasem też możemy najstarszym zaproponować zmiany i przejąć pałeczkę, mówiąc, że nadszedł już czas na środkowe pokolenie. Być może przyjmą to z ulgą, nawet jeśli sami dotychczas obstawali przy innym rozwiązaniu. Gdy po raz pierwszy przyjdą do nas na gotowe, prawdopodobnie sami przekonają się, że zbyt długo zwlekali ze zmianami.
- Nie martwmy się też tak bardzo o prezenty, bo one mogą być naprawdę symboliczne - dodaje psycholożka. - Możemy przygotować dla każdego po drobiazgu, można prezenty dać tylko dzieciom, kupić jeden prezent dla każdej mniejszej rodziny, albo też zrobić losowanie, w wyniku którego każdy kupuje jeden prezent komuś, kto mu przypadnie. Rozwiązań tej kwestii naprawdę jest wiele, nie róbmy więc z tego problemu.
Rodzice i teściowie
Niektórzy z nas jeżdżą na dwie Wigilie, a święta spędzają już u siebie. Inni decydują się spędzać święta naprzemiennie raz u rodziny żony, raz u męża, a raz u siebie. Metod planowania rodzinnych spotkań można wypracować dużo, najważniejsze, by sprawdzały się w praktyce.
- Odkąd się pobraliśmy, co roku mamy ten sam problem: u kogo Wigilia, a u kogo pierwszy dzień świąt u moich rodziców czy u twoich? - irytuje się 32-letnia Barbara. - Drugie święto na szczęście już każda z naszych rodzin spędza osobno. W końcu idziemy na jakiś kompromis, ale stresu jest przy tym co niemiara. Nie chcę nawet myśleć o tym, co będzie, gdy urodzą nam się dzieci.
- U nas sprawa jest prosta. Nasi rodzice od razu sami ustalili, że Wigilię spędzamy wszyscy jednego roku u jednych, a drugiego u drugich i tak na zmianę. Do nas rodzice, babcia, która z nimi mieszka i teściowie przychodzą co roku na świąteczny obiad, więc wszystko jest dograne. Na razie nam to odpowiada, tym bardziej że mieszkamy w tym samym mieście. O większych konfliktach nie ma mowy, choć moim zdaniem teściowie narzucili niezbyt zdrową rywalizację: kto lepiej, kto więcej, kto bardziej elegancko... - uważa 38-letni Michał.
- Idealnym rozwiązaniem jest połączenie teściów i rodziców, ale nie zawsze tak się da mówi Anna Czachór. - Jeśli nasi rodzice za bardzo za sobą nie przepadają lub mają ze sobą sporadyczny kontakt, raczej to się nie uda. Z pewnością lepiej jest wówczas przyjąć system naprzemienny, niż w jednym dniu biec z wieczerzy na wieczerzę. Polecam też wspólny wyjazd. Kto tego nie próbował, a ma takie możliwości, niech namówi swoich bliskich, spakuje się i ruszy nad polskie morze lub w góry. Na neutralnym gruncie święta wyglądają zupełnie inaczej. Nikt ze sobą nie musi rywalizować, a wszyscy członkowie rodziny zdani na osoby trzecie, nabierają dystansu do drobiazgów, które w ich domach urosłyby do rangi problemu.
Młodzi małżonkowie i młodzi rodzice
Wielu młodych małżonków ma ochotę zrobić tę wyjątkową kolację we własnym domu i po swojemu.
- Prócz kilku tradycyjnych potraw, chcemy by na stole wigilijnym były potrawy postne, ale ze światowych kuchni. Chętniej niż karpia jemy łososia lub tuńczyka. Uwielbiamy orientalną zupę z łososiem i brokułami lub zupę curry z dynią, szpinakiem i krewetkami, ale niestety dziadkowie i rodzice takich potraw w ogóle nie chcą jeść - narzeka 28-letnia Maja. - A my, idąc do nich na świąteczny obiad, jemy tłuste mięsa i ciężkie ciasta i staramy się nie biadolić z tego powodu. Gdybyśmy tego nie zjedli, byłaby zresztą wielka obraza. Między innymi z tego powodu wolelibyśmy spędzić Wigilię kameralnie we dwoje, zwłaszcza teraz, gdy jeszcze nie mamy dzieci. Innym powodem jest to, że oboje bardzo dużo pracujemy i na co dzień dosłownie się mijamy. Każdą wolną chwilę chcemy więc poświęcić sobie nawzajem.
- Dopóki nie mieliśmy dzieci, spędzaliśmy Wigilię u rodziców lub teściów. Po urodzeniu bliźniaków zarządziłam, że ten wieczór należy tylko do nas. Bliskich odwiedzamy w święta, dzięki czemu dzieci dostają prezenty przez trzy dni i bardzo się z tego cieszą - śmieje się 36-letnia Gabriela.
- Zasady wspólnego świętowania trzeba ustalić od samego początku - radzi specjalistka. - Nie czekajmy nawet do pierwszych świąt, tylko od razu, gdy zaczynamy zdeklarowane życie z partnerem, zastanówmy się, jak chcemy spędzać takie dni. Nie odrzucajmy kompromisów, ale starajmy się je wypracować także z korzyścią dla siebie. Ustaleń brońmy i nie dajmy się od nich odwieść. Nawet gdy później mamy już dzieci, nie ma obowiązku, by każdy świąteczny dzień spędzać z rodziną. Wielopokoleniowa biesiada jest na pewno wspaniałym doświadczeniem, ale mamy prawo także do własnego towarzystwa. Święta nie powinny być spełnianiem obowiązku i czyichś oczekiwań na siłę, a jeden dzień poświęcony tylko tym naj najbliższym to naprawdę nic złego.
Dzieci
Najpoważniejsze problemy związane ze spędzaniem świąt dotyczą jednak dzieci. To one najbardziej wypatrują świąt i cieszą się na nie, a w każdym razie tak być powinno...
Jeżeli rodzice po rozwodzie mają dobre relacje, zasady dzielenia świąt na dwa domy niezależnie od sądowego orzeczenia i od tego, czy są w innych związkach, czy nie wypracują prawie bezkonfliktowo. W innych przypadkach może to stanowić problem, który na wiele lat pozbawi dziecko czerpania radości z Bożego Narodzenia.
- Na pewno nie wolno dziecka do niczego zmuszać, zwłaszcza wtedy, gdy widzimy lub słyszymy, że zwyczajnie nie chce spędzać Wigilii gdzie indziej niż z rodzicem, z którym mieszka. Szczególnie jeśli ten rodzic został sam, a druga strona ma nową rodzinę lub związek - uważa Anna Czachór. - Życie samo powinno weryfikować orzeczenia sądu. Złotego środka nie ma, ale nie róbmy dzieciom piekła ze świąt.
Chłopak, dziewczyna, narzeczeni
- Rodzice mojego chłopaka zaprosili mnie na wieczerzę, ale wiedziałam, że muszę spędzić ją z rodzicami. Natomiast moi rodzice uważają, że święta są tylko dla najbliższej rodziny i że nawet na świąteczny obiad może przyjść co najwyżej narzeczony, a nie chłopak - żali się 20-letnia Patrycja.
Tradycyjnie święta spędzamy w gronie mniejszej lub większej rodziny. Nawet jeśli młodym wydaje się, że to właśnie ta druga połówka, nie wiadomo ile taki związek przetrwa, więc nic dziwnego, że starsi nie aprobują wspólnego uczestniczenia w Wigilii. Można przecież chłopaka czy dziewczynę zaprosić na świąteczny obiad lub ciasto w drugi dzień świąt. Znam młode bezdzietne małżeństwa, które te dni spędzają osobno ze swoimi rodzinami, a tylko jeden wspólnie. Oczywiście sytuacja się zmienia, gdy chłopak naszej córki lub dziewczyna syna nie mają swoich bliskich. Wtedy niezależnie od długości i intensywności związku powinni usiąść do świątecznego stołu wspólnie z nami.
Razem
Problemy dotyczące wspólnego lub osobnego świętowania można mnożyć, jeśli się chce, ale przede wszystkim, zwyczajnie w świecie nie dajmy się zwariować. Ma być rodzinny spęd? Niech będzie. Nieco nas zmęczy świąteczna gonitwa? Niech zmęczy. Święta są raz w roku. Będzie trochę konfliktów? Trudno, zupełnie ich pewnie nie wyeliminujemy, bo byłoby zbyt cukierkowo, ale też nie jest to pora na wyciąganie zadawnionych pretensji czy żalów. Najważniejsze byśmy w ten świąteczny czas byli razem w różnych konfiguracjach i w różnym czasie, także po prostu myślami. Bo nawet gdy narzekamy, w przyszłym roku znów będziemy na te święta niecierpliwie czekali.
Anna Czachór, psycholog
Magia świąt powinna działać na wszystkich niezależnie od wieku. Młodzi powinni zrozumieć starszych z ich wszystkimi przyzwyczajeniami i wymaganiami, a starsi młodych z ich odmiennością i oczekiwaniami. Spotykamy się przy choince, wigilijnym lub świątecznym stole nie dla smacznych potraw czy drogich prezentów, nie dla mniej lub bardziej eleganckiego wystroju naszych domów, lecz dla nas samych. Także dlatego właśnie, by akceptować się takimi, jakimi jesteśmy. To nie przesłodzona telewizyjna reklama, tylko życie. Uśmiechnijmy się do siebie i razem rodzinnie cieszmy się z Bożego Narodzenia!