Gdzie koparki? Tutaj powinna już być wielka dziura w ziemi
W 2009 roku odbywały się spotkania, na których górnicy i politycy przekonywali mieszkańców gmin Brody i Gubin, że budowa kompleksu energetycznego to niesamowita szansa dla nich, dla regionu, dla kraju. I zapowiadali, że w okolicy Węglin i Kumiałtowic koparki pojawią się za dziesięć lat...
Sumy, które rocznie miały trafiać do samorządów, przyprawiały o zawrót głowy - 25,5 mln zł. Do tego tysiąc, dwa tysiące miejsc pracy. I wartość inwestycji - 20 mld zł. Plus oczywiście godziwe odszkodowania dla wysiedlonych, rolników, leśników, rybaków... Przeciwników wielkiej dziury pozostałej po eksploatacji górniczej uspokajano deklaracją, że po górnikach zostaną kwitnące ogrody, jeziora, a może nawet skocznia narciarska. Słowem: przełom w życiu gmin, które nie łapały się w żadnych rankingach. Ani zamożności, ani gospodarności.
Koparki powinny już być
Kierując się tymi zapowiedziami gdzieś między Węglinami i Kumiałtowicami właśnie koparki powinny zaczynać wgryzać się w ziemię. Mówiono bowiem o dziesięciu latach przygotowań do inwestycji. W Węglinach koparek nie znaleźliśmy. Cisza, spokój, klimat wręcz sielski…
- Nie, nie żałuję, że nie ma tej kopalni - zdecydowanie kręci głową Danuta Juszczak. - Mieszkam tutaj stosunkowo krótko, przyjechałam ze Śląsku, żyłam przy kopalni i wiem, że naprawdę nie ma czego żałować.
Daliby nam mieszkania?!
- Co, myśli pan, że daliby nam nowe mieszkania? - odpowiada pytaniem na pytanie Ewa Szymańska. - Tylko by nas wokół okopali. Oczywiście przyjeżdżali, dużo obiecywali. Nowe domy? Niby skąd oni tyle pieniędzy na to wezmą, tylu ludzi wokół mieszka. A o pracę to się nie martwimy, prawie wszyscy za granicą pracują w materacach, sprzątają mieszkania. A miejsce fajne do życia, spokój, cisza. W referendum byliśmy przeciw, u nas, z Węglin, tylko może ze dwie osoby chciały kopalni.
Obiecywali szklane domy
- Koparki nie wjeżdżają i dobrze. I będziemy walczyli, aby nie wjechały - mówi Barbara Zaroda. - Referendum wskazało wolę mieszkańców, że nie chcemy i mam nadzieję, że władze to uznają. Obiecywali piękne domy, pracę. Byliśmy na wycieczce tam, gdzie była już kopalnia, ludzie zaklinali nas, żebyśmy nie dali się nabrać. Kopalnie mają być przecież zamykane. W Kumiałtowicach ludzie wyrzucili panów, którzy robili wyceny. Ja też miałam w kopalni pracować. Ci z kopalni powiedzieli, że pani tak dużo gada i pani może być pewna.
To sprawa rządu
Na pytanie, co dalej z kompleksem energetycznym, marszałek Elżbieta Anna Polak podkreśla, że nie jest to zadanie ani wójta, ani marszałka. To zadanie rządu polskiego. Dlatego samorząd województwa nie poniósł żadnych kosztów z przygotowaniem tej inwestycji.
- Na wniosek ministra gospodarki, w wojewódzkim planie zagospodarowania przestrzennego wprowadziliśmy ochronę tych złóż - tłumaczy marszałek. - Do Strategii Rozwoju Polski Zachodniej, wspólnie z marszałkami zachodnich województw, wprowadziliśmy duży projekt rozbudowy i modernizacji sieci elektroenergetycznych Polski Zachodniej. W ramach tego projektu planowano m.in. budowę sieci najwyższych napięć 420 kV, przebiegającej m.in. przez Gubin. Inwestor kompleksu energetycznego Gubin-Brody (grupa PGE GiEK SA) nie złożył w wymaganym terminie raportu oddziaływania na środowisko, w związku z czym Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Gorzowie Wlkp. w sierpniu 2019 r. umorzył postępowanie w sprawie wydania decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych dla eksploatacji węgla z tych złóż. Tak wygląda sytuacja od strony formalno-prawnej.
Węgiel wyszedł z mody
Samo PGE nadal mówi o koncesji, ale coraz ostrożniej. Ten swój dystans tłumaczy aktualnym „otoczeniem regulacyjnym i rynkowym, a w szczególności unijną polityką dekarbonizacji”, która nie sprzyja obecnie zagospodarowaniu nowych złóż węgla brunatnego… Do tego dochodzi transgraniczny charakter inwestycji, a nasi sasiedzi odchodzą od węgla brunatnego. Słowem, firma nadal zabiega o koncesję, ale nie znaczy to, że rozpocznie inwestycję.
Zdjąć kaganiec
Tymczasem władze zainteresowanych gmin najchętniej na planach tych postawiłyby przysłowiowy krzyżyk i to nie tylko dlatego, że to wizja na wodzie pisana. Takie „zaklepanie” koncesji przez PGE oznacza utrzymanie wszelkich ograniczeń związanych z ochroną złóż węgla brunatnego. A to oznacza problemy z prowadzeniem inwestycji, chociażby w infrastrukturę.
- Eeeech, niech już lepiej zostanie tak, jak jest - mówi starszy mężczyzna spotkany w Kumiałtowicach. Ja w te kolejne drugie Irlandie, czy Kuwejty nie wierzę. A Śląska to tu nie chcę...
Kopalnie? To już w Lubuskiem było