Gen. Skrzypczak: Putin rozpaczliwie szuka sukcesu
- Armia rosyjska została przez oligarchów i przez dowódców rosyjskich rozkradziona, ona została doprowadzona do stanu degrengolady i upadku. Ta armia nie mogła wygrać wojny - mówi gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych
Panie generale, jak pan ocenia ofensywę armii rosyjskiej na wschodzie Ukrainy?
Ta ofensywa wygląda bardzo źle, jeśli chodzi o Rosjan. Postęp w niej jest bardzo nieznaczny. Za cenę ogromnych rosyjskich strat. Rosjanom wydawało się, że zgromadzili duże siły i że natarcie, które zapowiadali, będzie potężne. Wielką ofensywę wielu zapowiadało. Ona może była potężna na wojskowych planach, ale okazało się, że wobec dobrze przygotowanej obrony ukraińskiej, ta ofensywa rosyjska jest ofensywą ślimaka w natarciu.
Podobno w Donbasie wojska rosyjskie mają taką taktykę, że ostrzeliwują pozycje ukraińskie, a potem do natarcia przystępuje piechota i czołgi. Tak się dzieje?
Tak, jeśli żołnierze mają nacierać na pozycje bronione, to zasadą jest, że najpierw tę obronę trzeba skruszyć. Należy ją obezwładnić, czyli wszystkie siły i środki, które znajdują się w okopach, na pozycjach obronnych trzeba zniszczyć, zasypać ziemią, zrobić cokolwiek, aby druga strona nie mogła prowadzić skutecznej obrony. I temu służy artyleria, która, jak wiemy, do tych okopów, do tych pozycji strzela bez przerwy. Rosjanie ryją pociskami tę ziemię, tam, gdzie są schowani ukraińscy obrońcy. Celem tego ostrzału, tego walca ogniowego, bo to się nazywa - walec ogniowy, jest rozbicie obrony, a potem, kiedy zostanie już rozbita, do natarcia ruszają czołgi i piechota. One zdobywają pozycje obronne, które zostają już w zasadzie mocno rozbite, mocno naruszone ogniem artylerii i rakiet. To jest normalna taktyka, do dzisiaj powszechnie używana. Takiego działania się uczy w szkołach wojskowych.
Wiemy coś więcej tym, co dzieje się w Donbasie? Jak tam wygląda sytuacja na froncie?
Wiemy, co tam się dzieje z przekazów medialnych, z tego, co potrafimy wnioskować, wyciągamy wnioski z prognozowania nowej sytuacji. Według mojej wiedzy Rosjanie uderzają od Ługańska, od miejscowości Izium i na południu od Zaporoża. Nie odnoszą jednak wielkich sukcesów terenowych, ponieważ opór obronny armii ukraińskiej jest bardzo duży. Ukraińcy doskonale przygotowali swoje pozycje i Rosjanie mają problemy z ich pokonaniem. Nie mogą okrążyć sił ukraińskich jak planowali.Tak to wygląda, jeśli chodzi o region donbaski.
Z tego, co czytamy, co donoszą media, w okolicach Chersonia wojska ukraińskie odbijają kolejne miejscowości, zajęte do tej pory przez Rosjan.
Tak, Ukraińcy zatrzymali natarcie, ale to jest zupełnie inny kierunek. To nie jest kierunek Donbasu, to jest kierunek chersoński. Ukraińcy zatrzymali natarcie armii rosyjskiej pod Mikołajowem. Rosjanie zostali zmuszeni do przejścia do obrony. Ukraińcy od kierunku północnego, wzdłuż brzegu Zbiornika Kachowskiego w Naddnieprzu atakują skrzydło armii rosyjskiej i, tak jak pani powiedziała, odbijają powoli kolejne miejscowości, wypierają z nich armię rosyjską, która ponosi duże straty w atakach armii ukraińskiej.
Jak pan myśli, jaki jest teraz cel Rosjan, jeżeli chodzi o wschód Ukrainy?
Generalnie Rosjanie najpierw mieli plan A, czyli chcieli zająć całą Ukrainę wschodnią. Potem był plan B, który zakładał zajęcie obwodu donieckiego i ługańskiego, chersońskiego, zaporoskiego i może charkowskiego. Teraz muszą sięgać po plan C, który będzie zupełnym odejściem od tych poprzednich planów, planem bardzo ograniczonym. Rosjanie pilnie oczekują jakiegoś sukcesu, który pozwoliłbym pochwalić się Putinowi podczas święta 9 maja, więc muszą mu coś dać. Za wszelką cenę próbują zdobyć Donbas, ale Donbas, moim zdaniem, nie ulegnie. Na pewno nie do 9 maja. Wojska ukraińskie nie dadzą się złamać i pokrzyżują plany wroga. Rosjanie więc będą szukali innego rozwiązania - uruchomią plan C. Prawdopodobnie będą chcieli uderzyć na kierunku chersońskim, kierunku na Krzywy Róg, być może. Tam jest lepszy teren do prowadzenia operacji manewrowych. Co może złamać Putina? Klęska jego armii, która jest coraz bardziej prawdopodobna. Żeby się nie okazało, że Putin osiągnie zwycięstwo referendami za Rosją w zdobytych obwodach. Oczywiście sfałszowanymi.
Dlaczego Donbas jest tak trudny do zdobycia?
Donbas to przede wszystkim teren trudno dostępny: są tam rzeki, bagna, cieki wodne. Przez ostatnie dwa dni padał tam deszcz, więc wojsko stoi w błocie po kolana. Poza tym Donbas jest rejonem zurbanizowanym, uprzemysłowionym, a zatem tam każde miasto, każda wieś jest mocno zabudowana - doskonała do prowadzenia obrony. Trudno zdobywać Rosjanom te tereny, dlatego przeniosą się prawdopodobnie na teren południowy, czyli na stepy akermańskie, na północ od Chersonia, gdzie jest zupełnie inna sytuacja, jeśli chodzi o możliwości prowadzenia działań zaczepnych, czyli użycie broni pancernej.
Panie generale, jak ważny jest teraz sprzęt i amunicja, której Zachód dostarcza Ukrainie? One mogą mieć kluczowe znaczenie w tym momencie, prawda?
Dobre słowo - ten sprzęt i amunicja są kluczowe, są bardzo potrzebne i to od zaraz. Armia ukraińska ma problemy z zaopatrzeniem w środki, materiały do prowadzenia walki, w broń i amunicję, ponieważ one wyczerpują się i to bardzo szybko, a Ukraińcy są daleko od źródeł dostaw. Polska, przez którą między innymi idzie zaopatrzenie, Rumunia czy Słowacja, one są daleko - to często 800 kilometrów od wojsk walczących. Dlatego tak bardzo ważną rzeczą jest utrzymanie rytmicznych dostaw broni i amunicji dla armii ukraińskiej i to wszystko leży w tej chwili w rękach Zachodu. Jeżeli nie dostarczymy Ukraińcom na czas amunicji w środku walki, to oni mogą mieć poważne problemy z wygraniem bitwy na łuku donbaskim. To wyścig z czasem.
Jaki sprzęt jest Ukraińcom najbardziej potrzebny? Sprzęt do ostrzeliwania pozycji rosyjskich z dalekich odległości?
Potrzebna jest artyleria dalekonośna: i rakietowa i lufowa. Wydaje się, że potrzebne im są wszystkie środki walki, które mogą obezwładniać armię rosyjską. Czołgi, broń przeciwpancerna i przeciwlotnicza, a szczególnie artyleria rakietowa, artyleria lufowa, taka o zasięgu co najmniej 60-70 kilometrów.
Panie generale, nie rozumiem jednej rzeczy: dlaczego dopiero teraz tak dużo sprzętu płynie na Ukrainę? Przecież wojna trwa już od dwóch miesięcy. Na jej początku tego sprzętu szło tam zdecydowanie mniej. Co się stało, że sytuacja tak diametralnie się zmieniła?
Generalnie, wszystko zależy od decyzji politycznej. Myślę, że zachodni politycy w końcu zrozumieli, że jeśli nie dadzą Ukrainie broni, to Ukraina tę wojnę przegra. A jeśli Ukraina wojnę przegra, to Zachód będzie miał nadal problem z Putinem. Moim zdaniem, kluczem do rozwiązania problemu z Putinem jest właśnie Ukraina. Zachód to zrozumiał wprawdzie późno, ale w końcu zrozumiał i dlatego też tak szybko zaopatruje, w każdym razie stara się zaopatrywać Ukrainę w broń i amunicję. Choć, oczywiście, ma pani rację, stało się to trochę późno.
Ile czasu taki sprzęt może jechać na Ukrainę. Jak długo to trwa?
Wszystko zależy teraz od stanu dróg kolejowych i drogowych na Ukrainie. Wszystko to leży w tej chwili w rękach ukraińskich kolejarzy i drogowców. Pytanie, czy są w stanie utrzymać drogi dla przerzutu tego sprzętu dla armii ukraińskiej. Moim zdaniem to kluczowa sprawa - utrzymanie dróg, bo odległości, o których mówiłem, 600-800 km od rejonów wojsk walczących to jednak spore przestrzenie. Jeśli jednak Ukraińcy zdołają te szlaki utrzymać, to, moim zdaniem, w ciągu dwóch, trzech dni sprzęt powinien dotrzeć na front. Zobaczymy. Rosjanie cały czas atakują linie kolejowe i drogowe. W związku z tym kolejarze i drogowcy mają mnóstwo pracy, muszą robić wszystko, aby wojsko dostało sprzęt i amunicję do walki.
Podobno wojsko rosyjskie przejęło Chersoń, mówi się, że ma się tam odbyć referendum, w którym mieszkańcy mają się opowiedzieć, czy chcą należeć do Ukrainy, czy Rosji - wspomniał pan zresztą o niebezpieczeństwie referendów. One źle wróżą, prawda?
To bardzo zła wróżba, referendum w Chersoniu nie może się odbyć. Trzeba temu zapobiec wszelkimi możliwymi środkami, bo referendum, jeśli by się odbyło, oczywiście zostałoby sfałszowane - wiadomo, jaki będzie jego wynik. Rozumieją to Ukraińcy i dlatego na kierunku Chersonia kontratakują z zamiarem odbicia tego miasta.
Wiemy, jakie są cele Rosjan. A jakie mogą być główne założenia armii ukraińskiej?
Główny cel armii ukraińskiej to całkowite zatrzymanie natarcia armii rosyjskiej i przystąpienie do odbijania terytorium, które zostało w wyniku tej wojny utracone. To, moim zdaniem, zadanie numer jeden armii ukraińskiej. I Ukraińcy będą to metodycznie robili. Odzyskali regiony Kijowa, odzyskali regiony Charkowa, Czernichowa, także mają stopniową szansę przejść do ofensywy, jeśli będą mieli siły i środki, żeby odbić kolejne ziemie z rąk Rosjan. Rosjanom wszystko się kurczy, przede wszystkim kurczą im się zasoby niezbędne do prowadzenia walki. Mam nadzieję ,że Ukraińcy rozwiążą wiele problemów terytorialnych, które wywołała Rosja. Ta niewypowiedziana Ukrainie wojna jest do tego okazją.
Myśli pan, że ktoś pomaga Rosjanom? Chiny, jakieś inne państwo?
Sojusznicy pomagają Rosjanom, jak tylko mogą. Oczywiście tajnie. Tylko że niewiele państw ma taki sprzęt do walki, jakiego potrzebują Rosjanie. Rosjanom głównie brakuje ludzi, oni nie mają przygotowanych żołnierzy rezerwy, nie mają przygotowanych innych wojskowych, których mogliby wysłać na wojnę. To ogromna słabość strony rosyjskiej. I na pewno w krótkim czasie nie do nadrobienia.
Ale mówiło się o tym, że może dojść do kolejnego poboru w Rosji.
No tak, ale poborowego trzeba wyszkolić, a na to potrzeba kilku miesięcy. Chociaż, Rosjanie swoich żołnierzy po dwóch tygodniach szkoleń wysyłali już na wojnę. Mogą teraz zrobić tak samo, ale to tylko mięso armatnie, bezmyślna utrata tysięcy ludzi, ale Rosjan w desperacji stać na to.
Armia rosyjska ma jakiś charakterystyczny sposób walki? Jest z czegoś znana?
W skrócie: wykonać zadanie za wszelką cenę. Nieważne straty. Zadanie ma być wykonane. Zdobyć, zabić, zniszczyć.
Jak, pana zdaniem, może się rozwinąć sytuacja na froncie? Jakie są możliwe scenariusze?
Moim zdaniem w ciągu najbliższych dni ofensywa armii rosyjskiej w Donbasie zostanie załamana. Na południu Rosjanie mogą chcieć wyjść na kierunek Chersoń, Krzywy Róg - tam mogą chcieć wygrać bitwę, ale, moim zdaniem, Ukraińcy są na to przygotowani, utrzymują odwody, utrzymują inicjatywę operacyjną. Są w stanie załamać na wszystkich frontach armię rosyjską i przejść do kontrataku, odbijać części utraconego terytorium. To jest scenariusz na kilka najbliższych tygodni. O ile Rosja wcześniej nie „poprosi” o zawieszenie broni.
Ile, pana zdaniem, może jeszcze trwać wojna na Ukrainie?
Tak długo, dopóki Putin nie powie, że wygrał. On szuka rozpaczliwie sukcesu. Nie wiem, co dla niego będzie sukcesem w sytuacji, kiedy jego armia przegrywa, kiedy się kompromituje. Nie wiem, do czego przekonają go ludzie z jego otoczenia. Nie przekonają go na pewno do tego, żeby chcieć militarnie wygrać wojnę z Ukrainą, bo w tej chwili na to się nie zanosi. Być może zdecydują o tym sfałszowane referenda.
No tak, ale 9 maja jest już za niecałe dwa tygodnie.
Nie wiem, co Putin ma w głowie. Trudno w tej chwili ocenić, czego może jeszcze chcieć. Natomiast, moim zdaniem, jeżeli zacznie przegrywać, wtedy przekona wszystkich, że trzeba zacząć negocjacje pokojowe, bo dowództwo wojskowe przekona go do tego. Armia nie będzie w stanie utrzymać linii frontu, kiedy Ukraińcy zaczną kontratakować. Wtedy Putin zgodzi się, oczywiście na prośbę Francji, może Niemiec, może Chin, a może Turcji, na negocjacje pokojowe, ale mając świadomość, że zaczyna tę wojnę przegrywać.
Prezydent Zełeński powiedział wyraźnie, że po tym, co rosyjskie wojsko zrobiło i co robi z cywilami w Ukrainie, negocjacji nie będzie.
I ma racje. Ja też bym nie ustąpił, absolutnie. Postawiłbym ultimatum: albo wycofujecie się całkowicie z Ukrainy, albo dalej wojna. Uważam, że za dużo strat, za dużo ofiar ponieśli Ukraińcy, żeby teraz ustąpić w negocjacjach wobec Rosji pod naciskiem na przykład Niemiec czy Francji. Tak już było w 2015 roku, kiedy Francja i Niemcy upokorzyły Ukrainę w ramach porozumień mińskich na korzyść Putina. Nie ma powtórki z Mińska, nie ma takiej opcji. Zełeński ma rację: żadnych ustępstw. Trzeba go wspierać wszelką mocą i wszelkimi siłami, żeby to on stawiał warunki przy stole, a nie Rosja. Ławrow z tymi swoimi straszakami o broni nuklearnej jest po prostu śmieszny. Stara pierdoła! Powtarza straszaki o tej wojnie nuklearnej jak mantrę. Wyuczył się tego chyba w szkole podstawowej i tak papla te swoje bzdury. Przypomnę, że nie tylko Rosja ma broń jądrową. I użycie przez Rosję nawet ładunku małej mocy powinno stać się przyczynkiem dla świata do likwidacji Rosji jako państwa w obecnym kształcie terytorialnym.
Pana zdaniem Putin nigdy by się nie zdecydował na użycie broni jądrowej?
On może by się zdecydował, ale ci, którzy za to odpowiadają, nie zdecydowaliby się. Oni wiedzą, że nie tylko oni mają broń jądrową. To, że retoryka rosyjska jest, jaka jest, że oni ciągle powtarzają, iż mogą użyć broni jądrowej, nie znaczy wcale, że są zdeterminowani, aby to zrobić. Nie mają powodu, aby takiej broni użyć, a jednostronne użycie broni jądrowej przez Rosjan, obojętnie gdzie, to byłby koniec Rosji jako państwa. Nikt by z nimi nigdy więcej o niczym nie rozmawiał. Odcięliby się od wszystkiego. To byłby upadek nie imperium, ale upadek Rosji, a kto wie, czy nie podział Rosji. Być może doszłoby do jakiejś wewnętrznej rewolucji, spowodowanej odcięciem Rosji od całego świata.
Te wybuchy w rosyjskim Biełgorodzie i nie tylko tam, to sabotaż? Prowokacja ze strony rosyjskiej? Ataki Ukraińców? Co pan myśli?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, kiedy Kijów nie zajmuje stanowiska. Ale moim zdaniem Ukraina ma pełne prawo dewastować Rosję, jak to ona czyni. Działania wojenne powinny dotknąć i Rosję, ale to decyzja polityczna Ukrainy. I może przyjdzie czas i na to.
Panie generale, jak pan myśli, co się złożyło na porażkę armii rosyjskiej, która do tej pory uchodziła za drugą armię świata?
Też wierzyłem, że ona jest drugą armią świata. Natomiast moja wiara legła w gruzach, kiedy drugiego dnia operacji, czyli 26 lutego, zostało zatrzymane natarcie armii rosyjskiej pod Kijowem. Wtedy, zdałem sprawę, że to nie jest druga armia świata, a potem, kiedy obserwowałem, co się dzieje, widziałem wyraźnie: złe dowodzenie, słabych dowódców, okradzioną armię, zdemoralizowanych żołnierzy, powszechną korupcję w armii, wojskowych, którzy traktowani są jak bydło. Byle co im się daje jeść, jakieś racje żywnościowe, których termin ważności upłynął siedem lat temu. Generalnie ta armia została przez oligarchów i przez dowódców rosyjskich rozkradziona, ona została doprowadzona do stanu degrengolady i upadku. Ta armia nie mogła wygrać wojny. A ofiara, jaką poniosła, jest ogromna.
A armia ukraińska? Mało się o niej mówiło. Okazuje się, że to są świetni żołnierze, którzy potrafią walczyć.
Osiem lat wojny w Donbasie nauczyło wiele pokoleń żołnierskich armii ukraińskiej walki. Oni dobrze walczą, są dobrze dowodzeni, są dobrze przygotowani, doskonale znając zasady, jakimi kierują się w walce Rosjanie. Dlatego też Ukraińcy wygrywają.
To czym pochwali się Putin 9 maja?
Na tej defiladzie pojawią się resztki sprzętu, który na wojnę się nie nadawał, bo na defiladach pojawia się sprzęt defiladowy, a nie wojenny - to po pierwsze. Po drugie wypędzi młodzież ze szkół oficerskich i wyśle ich na defiladę, bo najlepszych żołnierzy Putin już stracił na polach Ukrainy, oni polegli lub są ranni. Przecież nie pokaże maszerujących o kulach żołnierzy, prawda?
Ale jakim sukcesem się pochwali, skoro nie ma sukcesu?
Do 9 maja może jeszcze coś osiągnie, może coś jeszcze okrzyknie sukcesem, nie wiem. Może Mariupol stanie się symbolem zwycięstwa Rosji nad Ukrainą, chociaż nazywanie tych zgliszcz symbolem zwycięstwa byłoby dla mnie nieporozumieniem, ale w retoryce i propagandzie rosyjskiej wszystko jest przecież możliwe.