Giełda nie jest biedna i dobita. Wchodzi w nową erę [rozmowa]
Rozmowa z Małgorzatą Zaleską, prezes Giełdy Papierów Wartościowych, o inwestorach, sytuacji i opiniach o warszawskim parkiecie.
- Kieruje Pani giełdą od lutego tego roku. Pojawiają się opinie, że jest ona teraz w największym kryzysie, jaki dotknął ją od początku istnienia, czyli od 25 lat. Według analizy Bankiera.pl, aż 38 krajowych spółek z głównego rynku GPW nie wypracowało zysku w ani jednym z ostatnich czterech kwartałów. Zgodzi się Pani z opiniami o kryzysie na naszym parkiecie?
- Nie zgodzę się. Giełda odnosi sukcesy, jednak zmieniły się jej uwarunkowania. Złote czasy wielkich prywatyzacji i stymulacji pieniędzmi z OFE to już przeszłość. Dla GPW nadszedł czas na nowe otwarcie i tak właśnie należy postrzegać etap, na którym się obecnie znajduje. Etap, podkreślę, wcale nie gorszy niż poprzednie. Wszystkim sceptykom chciałabym przypomnieć, że warszawska giełda jest jednym z niewielu miejsc na świecie, gdzie pozyskiwany jest realny kapitał, gdzie są emisje. Pod tym względem znajdujemy się na czwartym miejscu w Europie. Trudno dyskutować z faktami.
- Inaczej widzi to np. ekonomista Marek Zuber, który tak opisuje swój niedawny pobyt na giełdzie: „W głównej sali notowań pozostały tylko zegary, pokazujące godziny w różnych częściach świata. Nie było ekranów z notowaniami, nie było stołków dla gości zapraszanych na debiuty. Nie ma już sali NewConnect ani Catalyst”. Zuber stwierdził, że te zewnętrzne atrybuty pokazują dzisiejszy stan giełdy, czyli biedna, szukająca oszczędności, dobita, bez pomysłu na przyszłość.
- GPW jest obecnie w dobrej, a nawet w bardzo dobrej kondycji. Najlepiej potwierdzają to obiektywne wskaźniki. Od 10 lutego, czyli odkąd jestem prezesem, kapitalizacja spółki wzrosła o prawie 242 mln zł. Kurs akcji w tym okresie jest wyższy o 17 proc. Znacznie poprawiliśmy wynik finansowy. Zmiany w strukturze organizacyjnej GPW, które przeprowadziliśmy, pozwoliły nam na zmniejszenie kosztów przy zachowaniu bezpieczeństwa usług i produktów.
- Który okres był dla warszawskiego parkietu najlepszy?
- Kiedy w 1991 roku GPW zaczynała działalność, rzeczywistość była zupełnie inna. Te pierwsze lata to był czas ogromnego entuzjazmu właściwego wszystkim nowym otwarciom. Czasem szybko, czasem amatorsko zwieranych transakcji, co przekładało się na niepohamowany organiczny wzrost. To się zmieniło po 2000 roku, kiedy giełda stała się spółką publiczną. Zaczęła wtedy łączyć biznes z misją, dzięki czemu przyczyniła się do rozwoju rynku kapitałowego.
Kontynuujemy te działania, a jednym z nich jest projekt Polskiej Agencji Ratingowej we współpracy z Polskim Funduszem Rozwoju i Biurem Informacji Kredytowej. W naszym zamyśle agencja ma w pierwszej kolejności nadawać rating papierom wartościowym emitowanym przez średnie i małe spółki, które nie mają możliwości skorzystania z usług dużych zagranicznych agencji. Wypełnimy tym lukę na polskim rynku kapitałowym.
- Kiedy zaczęły się problemy giełdy, czasem nie od pomysłu rozmontowania Otwartych Funduszy Emerytalnych za rządów PO? Wtedy inwestorzy zaczęli tracić w nią wiarę?
- Rzeczywiście, kilka lat temu zaufanie do giełdy zostało poważnie nadszarpnięte, co przyczyniło się do odpływu inwestorów indywidualnych z warszawskiego parkietu. Tworząc agencję ratingową, chcemy nie tylko pomóc małym i średnim spółkom, ale także zwiększyć przejrzystość na rynku obligacji. Bo to przełoży się na zaufanie inwestorów tak do spółek, jak i do GPW.
Dbamy o ofertę dla inwestorów indywidualnych. Już teraz jest ona bardzo atrakcyjna i obejmuje instrumenty o niskim ryzyku, takie jak obligacje, listy zastawne, a w niedługo także REIT-y, czyli spółki z rynku nieruchomości wypłacające wysokie dywidendy.
- Na pewno odbudowie zaufania nie pomagają pomysły obecnego rządu, jak m.in. łączenie spółek energetycznych z kopalniami, podatki: bankowy, od kopalin, sieci handlowych, likwidacja zamkniętych funduszy inwestycyjnych, zmiany na stanowiskach w spółkach Skarbu Państwa. To wszystko musiało odbić się na giełdzie. Czy obecny rząd zaproponował coś w zamian, co może pomóc GPW? Wicepremier Mateusz Morawiecki w swoich planach o giełdzie mówi niewiele.
- To, co zaproponowaliśmy i o czym już mówiłam, na pewno pomoże giełdzie. Ponadto zaangażujemy się w program Mieszkanie Plus, ponieważ będzie wymagał finansowania budowy mieszkań na terenach Skarbu Państwa. Zaprosimy na giełdę gminy, w których te lokale będą powstawały i zaproponujemy im emisję obligacji.
Ktoś może postawić zarzut: po co gminy mają się jeszcze bardziej zadłużać? Otóż zaoferujemy im obligacje przychodowe, które nie wliczają się do zadłużenia.
- Dużo mówi Pani o rozpoczętych projektach. Tymczasem pojawiły się informacje, że Mateusz Morawiecki chce zmiany na stanowisku prezesa GPW. Inwestorzy bardziej potrzebują spokoju niż kolejnych zmian.
- W związku z tym 4 stycznia przyszłego roku ma się odbyć walne zgromadzenie spółki. Niezależnie od tego, co się wydarzy, pracuję ciężko i profesjonalnie.
Jestem przekonana, że rozpoczęte projekty są oparte na ambitnych założeniach i na pewno będą kontynuowane. Zresztą efekty naszej ciężkiej pracy będą jeszcze bardziej widoczne w pierwszej połowie 2017 roku.