Gimnazjum boi się jutra
Jeśli rząd zlikwiduje gimnazja, w naszym mieście zostaną po nich trzy budynki, a do podstawówek nagle ruszy dodatkowy 1 tys. uczniów!
- Należę do rozhisteryzowanych dyrektorów, którzy boją się o swoje stanowisko - mówi z gorzką ironią Maria Zawadzka, dyrektorka Gimnazjum nr 7 przy ul. Estkowskiego. Nawiązuje do wypowiedzi Anny Zalewskiej, minister oświaty w rządzie PiS. Nowa władza w Polsce chce bowiem - jak to nazywa - „wygaszać” gimnazja i powrócić do ośmioklasowej szkoły podstawowej. Pomysł mógłby wejść w życie od roku szkolnego 2017/2018, a więc za niecałe dwa lata.
Nie wszystkim on się podoba. - Reformy szkolnictwa nie można robić „od środka”, a gimnazjum to przecież sam środek edukacji - mówi Zawadzka. Przyznaje, że się boi , ale nie o swoje stanowisko, tylko o uczniów i nauczycieli.
W gimnazjach wymagamy już od młodzieży odpowiedzialności. Boję się, że w podstawówkach nastolatki dalej będą traktowane jak dzieci - dodaje dyrektorka. Wyjaśnia też, że nie wszyscy nauczyciele po likwidacji gimnazjów będą mogli znaleźć pracę w szkołach podstawowych. - Biolog czy geograf tam nie pójdzie, bo jego przedmiotu tam nie ma. W podstawówkach jest przyroda. Trzeba byłoby więc ukończyć dodatkowe studia podyplomowe - mówi Zawadzka.
Nie ma scenariuszy
Jak likwidacja gimnazjów wpłynie na system oświaty w Gorzowie? Jacek Dreczka, wiceprezydent odpowiedzialny za edukację, mówi, że do czasu, aż rząd nie podejmie decyzji, miasto nie będzie tworzyło scenariuszy.
Nie oznacza to jednak, że urzędnicy siedzą z założonymi rękoma. Mają przygotowane dane dotyczące gimnazjów, które będą mogły posłużyć przy podejmowaniu decyzji. Ale... najpierw musi być decyzja rządu, co dalej.
A co z budynkami?
Problemem przy likwidacji gimnazjów mogą być budynki. Kilka naszych gimnazjów jest się w budynkach z podstawówkami, kilka ze szkołami średnimi. Są jednak trzy „samodzielne” gimnazja. To szkoły przy ulicach: Grobla (Gimnazjum nr 4), Estkowskiego (nr 7) i Zamenhofa (nr 9).
- Nasz budynek jest przystosowany do nastolatków. Ciężko byłoby tu zrobić od razu podstawówkę. Krzesła i ławki, które mamy, są dla nich za duże. A w toalecie to musiałyby stawać na stołeczku - mówi dyrektorka „siódemki”.
Kolejny problem? W podstawówkach nie ma gabinetów do chemii czy fizyki, więc a po reformie trzeba by znaleźć pieniądze na pracownie...
Jako że podobne sygnały płyną z całej Polski, ministerstwo oświaty oficjalnie zapowiedziało, że zmiany nastąpią po konsultacjach. A kalendarz tych konsultacji ma być znany już w styczniu 2016 r.