Gordyjski węzeł mamy w Słupsku
O budowie węzłów transportowych postanowiono w województwie, nasz zaliczono do najważniejszych. W 2015 roku Słupsk podpisał z marszałkiem umowę na projekt. Kosztował on 403 tys. zł.
Nieoczekiwany problem z planowanym węzłem transportowym zagraża najważniejszej inwestycji
Do końca marca miasto musi złożyć wniosek z kompletem gotowych dokumentów do Regionalnego Programu Operacyjnego Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku w sprawie przebudowy węzła transportowego w Słupsku. Ta najważniejsza inwestycja z nowego unijnego rozdania w naszym mieście nagle okazała się zagrożona. Tymczasem o zagrożeniu planowanej w Słupsku inwestycji głośno mówią urzędnicy z Gdańska. W mediach ogłosił to nawet marszałek Mieczysław Struk, a jego rzeczniczka stwierdziła, że słupski projekt jest najgorzej przygotowany. - Nie z winy miasta - zastrzega wiceprezydent Marek Biernacki.
- My jesteśmy dobrze przygotowani, to zawiedli partnerzy, czyli PKP. Okazuje się, że mimo podpisanego dokładnie rok temu listu intencyjnego między władzami kolejowymi w Polsce, czyli szefami PKP i PKL, a miastem Słupskiem w sprawie budowy nowego dworca w Słupsku niewiele się działo. A teraz okazało się, że wojsko nie chce zrezygnować z rampy kolejowej, którą ma w Słupsku. Bez zgody PKP Słupsk nie może złożyć wniosku. - Robimy, co możemy, weźmiemy na swoje barki to, co miała przygotować kolej. W tym tygodniu mam w tej sprawie dwa spotkania - mówi wiceprezydent Słupska.
Natomiast prezydent Robert Biedroń mówi o potrzebie wsparcia miasta ze strony PiS, ale narzeka, że posłanka Jolanta Szczypińska nie reaguje na wysyłane przez niego SMS-y. - A co będzie, jeśli PKP nie zgodzi się na zmiany z rampą? - pytamy wiceprezydenta. - To ominiemy ją, nie mamy innego wyjścia - odpowiada. Projekt węzła transportowego obejmuje przejście podziemne do dzisiejszej ulicy Towarowej. Tam ma być dworzec PKS i przystanki innych autobusów, mają być parkingi, ścieżki rowerowe i połączenie do ulicy Sobieskiego. Do tego dochodzi projekt PKP wyburzenia dworca kolejowego i postawienia nowego. Tymczasem w wyniku zmiany preferencji przez rząd PiS budowa słupskiego dworca spadła z 7. na 25. pozycję. Jednak jest szansa, że budowa rozpocznie się na przełomie lat 2019- -2020, a zakończy się w 2022 roku. Także Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego zmienia wcześniejsze plany. Jak powiedział Marek Biernacki, jest pewien problem finansowy po stronie tego urzędu, ponieważ marszałek zabrał 42 ze 100 milionów złotych, które pierwotnie były przeznaczone na sfinansowanie przebudowy trzech węzłów kolejowych w naszym subregionie. Dodajmy, że słupski węzeł obok Gdańska, Gdyni i Tczewa zaliczany jest do najważniejszych w województwie pomorskim.
Pomysł na przebudowę węzłów transportowych w całym województwie powstał w poprzedniej kadencji samorządu. Słupski zaliczono do czterech kluczowych w województwie, o znaczeniu ponadregionalnym. Mniejsze węzły mają powstać w Ustce, Bytowie i Lęborku oraz innych miastach województwa pomorskiego. Tak naprawdę prace nad tym zaczęły się dopiero teraz, w nowym rozdaniu środków unijnych. W 2015 roku Robert Biedroń podpisał z marszałkiem Strukiem umowę na dofinansowanie projektu słupskiego węzła, otrzymaliśmy na to 285 tys. zł dotacji. Projekt powstał, a w październiku tego roku odbyły się konsultacje społeczne pomysłu. Teraz zdaniem Marka Biernackiego, wiceprezydenta odpowiedzialnego za nowe inwestycje w mieście, wszystko, co miało zrobić miasto, jest gotowe. - Nie stosujmy skrótu myślowego, że mamy nieprzygotowany wniosek. Jesteśmy dalej niż inni, mamy tylko największe trudności, jeśli chodzi o koordynację z PKP - podsumowuje wiceprezydent.
- PKP wycofało się ostatnio z funkcji lidera, mimo podpisanych rok temu dokumentów, więc my to przejęliśmy. Podpisaliśmy w ubiegłym tygodniu dokumenty i przejęliśmy tereny PKP przy Towarowej, gdzie będzie nasza stacja przesiadkowa. Mamy potrzebną decyzję środowiskową. Złożymy więc wniosek do końca marca, tak jak wymaga marszałek województwa. To mimo problemów ze strony PKP z wojskową rampą, która jest w Słupsku i koliduje z planowanym przejściem pod ziemnym. Urzędnicy nie chcą komentować trudności w rozmowach z PKP, których władze też się zmieniły ostatnio.
Dworzec PKS przy ulicy Towarowej
Główne założenia słupskiego projektu to budowa przejścia podziemnego pod torami kolejowymi, przeniesienie dworca autobusowego w okolice ulicy Towarowej i zlikwidowanie do tymczasowego dworca PKS. Za tym pójdzie likwidacja przystanków obecnych obok dworca i przeniesienie ich na drugą stronę torów. Całość ma kosztować około 40 milionów złotych i ma być oczywiście finansowana z Unii Europejskiej. Dworzec autobusowy ma być dostępny dla wszystkich przewoźników, będą do niego prowadziły nowe ulice. Główny dojazd będzie od ronda na skrzyżowaniu ul. Sobieskiego i Banacha. Ogródki działkowe, które znajdują się tym rejonie, mają w większości być zachowane. Pod nową inwestycję przeznaczona będzie jednak część działek przy obecnym budynku straży pożarnej - będzie tam prowadził dojazd z ul. Towarowej do nowego dworca i szeroka na 30 metrów droga z ronda Sobieskiego - Banacha do nowego ronda. Powstaną nowe parkingi, w tym dla rowerów. Całość ma być tak skomunikowana, że wszędzie będą ciągi pieszo-rowerowe. Nawet w przejściu pod ziemnym ma być miejsce dla rowerzystów - do prowadzenia rowerów. Cała komunikacja zbiorowa ma odbywać się po zachodniej stronie torów, a wszystko ma być skorelowane: autobusy miejskie, PKS i inni przewoźnicy, możliwości zostawienia rowerów, dojście i przejazd do obu podzielonych torami czę ści miasta. Do tego słupskiego pomysłu, uzgodnionego z marszałkiem, dochodzą plany PKP.
Nowy dworzec PKP w miejsce starego
Równolegle mają toczyć się aż trzy projekty Polskich Linii Kolejowych, niezależnie od projektu węzła transportowego, ale go uzupełniające i nadające mu większy sens. Mowa o modernizacji linii kolejowych. Po pierwsze, z Gdyni na zachód, co spowoduje, że do Słupska będzie drugi tor. Skróci to czas przejazdu do Trójmiasta i na zachód. Po drugie, linii ze Szczecinka do Ustki. Nawet ten projekt lokalnie może jest ważniejszy, gdyż przyniesie w praktyce nowe przystanki kolejowe między Ustką a Słupskiem i spowodu
je, że na tę trasą wrócą pasażerowie. Trzeci, może z punktu widzenia samych słupszczan najważniejszy, a w praktyce mający najmniejsze znaczenie, to zburzenie obecnego dworca kolejowego i zastąpienie go nowym. To decyzja samych władz kolejowych, ale ostatnio słupski projekt spadł na dalsze miejsce na liście, gdyż priorytety polityków PiS są przy wschodniej granicy państwa.
Były trzy warianty, wybrano ten Podczas prac nad przygotowaniem do inwestycji zakładano różne warianty zmian w okolicy dworca PKP, tak by powstał węzeł przesiadkowy. Wariant bezinwestycyjny, czyli tak naprawdę bez większych zmian, od razu odrzucono ze względu na spodziewaną degradację starej infrastruktury i odpływ pasażerów. Wariant drugi to przeniesienie dworca PKS i budowa ciągów pieszo-rowerowych, ale bez przejścia pod torami. To szacowano na ok. 15 mln zł. Odrzucono ten pomysł, bo choć był najtańszy, z powodu budowy przejścia kładką nad torami kolejowymi nie zapewniał bezkolizyjnego i komfortowego połączenia z węzłem. Wybrano wariant trzeci, rozbudowany o parkingi dla rowerów, przystanki i przejście pod torami. Koszt oszacowano na 43 mln zł i uznano, że jest jedyny, który przyczyni się do rozwoju miasta.