Gorlice. Bez dobrze przeżytego wielkiego postu nie ma co marzyć o radosnej wielkanocy

Czytaj dalej
Fot. Lech Klimek
Halina Gajda

Gorlice. Bez dobrze przeżytego wielkiego postu nie ma co marzyć o radosnej wielkanocy

Halina Gajda

Ks. Roman Gierek, superior i proboszcz parafii pod wezwaniem Jana Chrzciciela, kustosz sanktuarium w Kobylance tłumaczy znacznie Wielkiego Postu.

Za nami pierwsza niedziela Wielkiego Postu. Jeszcze pewnie wielu nie zdążyło „wyhamować” i tak się zastanawiam, czy w dobie pędzącego świata, w którym coraz mniej jest świętości, tajemnicy, Wielki Post wytrzymuje próbę czasu?

Celem Wielkiego Postu jest dobre przeżycie Świąt Paschalnych, czyli przejścia razem z Chrystusem ze śmierci do życia. Święta te, są zapowiedzią przejścia, które nastąpi na końcu czasów. Bez dobrze przeżytego Wielkiego Postu nie mamy co marzyć o radosnej Wielkanocy. To nie Wielki Post się zdezaktualizował i nie wytrzymuje próby czasy. To my, ze względu na płytkość i letniość naszego życia chrześcijańskiego nie zdajemy egzaminu w dzisiejszym świecie. To my bardziej zaufaliśmy głosowi tego świata niż głosowi Chrystusa, jedynego Zbawiciela. To my uwierzyliśmy, że przyjmując styl życia tego świata, będziemy szczęśliwi, a idąc za Chrystusem, czekają nas jedynie wyrzeczenia i cierpienie. To my, czyli w polskiej rzeczywistości ludzie w większości ochrzczeni.

Słyszałam kiedyś reklamę, i to właśnie w czasie Wielkiego Postu, że... post jest zdrowy. Tymczasem chyba nie o to chodziło ojcom kościoła, gdy nawoływali do pokuty, modlitwy, postu i jałmużny. Jak więc powinniśmy tę naukę rozumieć?

Czytaj więcej:

  • W jaki sposób przeżyć wielki post, aby dokonało się uzdrowienie całej osoby?
  • Jakie wyrzeczenia mają wartość w obliczu nauki kościoła?
Pozostało jeszcze 77% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Halina Gajda

Moja praca to przede wszystkim ludzie. Z małych społeczności, wiosek z dala od centrum powiatu, a jeszcze dalej od wielkich miast. Ich kłopoty, troski, radości – dla jednych banalne, dla nich o wielkiej wadze. Czasem jest to dziura w drodze, innym razem choroba kogoś bliskiego albo po prostu wnuk, który wygrał ważną olimpiadę. W każdej sytuacji staram się być blisko nich. Wszyscy oni już na zawsze zostają w pamięci. Widujemy się później na ulicy. Skinienie głową, dzień dobry, cześć - zwykłe gesty, ale dla nas ważne. Bo pamiętamy o sobie.

https://gorlice.naszemiasto.pl/ropica-polska-pomidorowo-paprykowe-krolestwo-w/ar/c1-8961077


https://gorlice.naszemiasto.pl/konrad-byl-pod-opieka-domowego-hospicjum-ktore-doplacalo-do/ar/c8-4686117


https://gorlice.naszemiasto.pl/tosia-kluk-wrocila-do-domu-udalo-sie-oddycha-juz-bez-rurki/ar/c1-7475883


https://gorlice.naszemiasto.pl/zagorzany-mloda-architektka-aleksandra-klinska-na-bazie/ar/c1-8972887?utm_source=facebook.com&utm_medium=gorlice-nasze-miasto&utm_content=fakty-i-opinie&utm_campaign=zagorzany-mloda-architektka-aleksandra-klinska-na-bazie&fbclid=IwAR3q_y8POS7BW_w9QyiDbaC2jx1mKxt-7ZsKb4rJfaA0lpS5y_VOQv2kLZE


 


Przez te kilkanaście lat pracy w Polska Press nie jeden raz zdarzyło mi się płakać z bezsilności, ale też śmiać się do łez. Nie boję się przyznać do słabości, ale mam też dystans do siebie. Szczególnie, gdy potrzebna pomoc komuś słabszemu, choremu, mniej zaradnemu. Wtedy robienie „wariata” przychodzi mi bez trudu. 

A na co dzień? Cóż, jestem amatorką mocnej kawy i wszystkiego, co ananasowe. Znajomi twierdzą, że tropikalny owoc jest najlepszą u mnie walutą. Pichcę w domowym zaciszu w ilościach znacznie przekraczających możliwości domowników. Dla ukojenia emocji wkładam na uszy słuchawki i odpalam płytę Zbigniewa Preisnera.


 


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.