Górnik bez przyszłości [INFOGRAFIKA]
Dziś wydobycie węgla na jednego górnika wynosi w Polsce około 700 ton rocznie. W Stanach Zjednoczonych to ponad 4 tysiące ton.
Górnictwo węgla kamiennego nie przyczyniło się do wzrostu gospodarczego kraju w ostatniej dekadzie, pomimo dobrej koniunktury na rynku węgla. W perspektywie 2020 roku musi dojść do zmniejszenia zatrudnienia nawet o 50 proc. i redukcji płac w branży. Im perspektywa czasowa odleglejsza, tym więcej czarnych chmur nad górnictwem. Do 2050 r. dojdzie do ograniczenia zużycia węgla poprzez dekarbonizację w energetyce i gospodarstwach domowych.
Redukcja ta powinna wynieść w połowie wieku 70-80 proc. w porównaniu do stanu dzisiejszego - to wnioski płynące z najnowszego raportu: "Polski węgiel quo vadis? Perspektywy rozwoju górnictwa węgla kamiennego w Polsce", przygotowanego przez Warszawski Instytut Studiów Ekonomicznych (WISE) i opublikowanego w czerwcu tego roku.
Nowe kopalnie w budowie po 2030 roku
Jerzy Markowski, ekspert branży górniczej, zwraca jednak uwagę, że nie wszystkie kopalnie są na straconej pozycji. Da się zbudować grupę kapitałową, bazując na kopalniach JSW, a także np. Ziemowicie i Piaście, która poradzi sobie na rynku.
- Nie bałbym się stawiać również tezy, że będą budowane nowe zakłady wydobywcze. Kopalnia nie jest z założenia nierentowna. Po prostu trzeba na bieżąco monitorować sytuację. Tymczasem to, co się wydarzyło w Polsce, jest historią bez precedensu. Przez ponad siedem lat właściciel, czyli minister skarbu, wykazywał się biernością i bezczynnością wobec spółek węglowych. Program faktycznej naprawy Kompanii Węglowej rozpoczął się dopiero w tym roku - przypomina Markowski.
Zgadza się z analitykami WISE, którzy twierdzą, że dojdzie do częściowego zastępowania zamykanych nierentownych kopalń nowymi, bardziej produktywnymi zakładami, ale dopiero po 2030 roku.
To jednak nie zmieni faktu, że prawdopodobnie już w 2020 roku zrestrukturyzowane krajowe kopalnie będą wydobywały znacznie mniej węgla niż dziś. A to oznacza, że raczej skazani będziemy na import węgla, by zaspokoić krajowy popyt choćby w sektorze energetycznym.
Kopalnie w przyszłości bardziej wydajne
Z raportu WISE wynika też, że wielokrotne powtarzane w debacie publicznej tezy o nadmiernym opodatkowaniu górnictwa węgla kamiennego nie znajdują potwierdzenia w danych. Wynika z nich, że opodatkowanie górnictwa kształtuje się na przeciętnym dla całej gospodarki poziomie. Jednocześnie jawne oraz ukryte subsydia sprawiają, że górnictwo wnosi do budżetu państwa o połowę mniej środków w przeliczeniu na pracownika niż inne branże przemysłowe i usługowe.
Co gorsza, problemem górnictwa jest bardzo niska produktywność wydobycia i - co za tym idzie - wysokie jednostkowe koszty pracy, głównie pokrywające płace pracowników dołowych. Dziś rzeczone płace stanowią największy koszt wydobycia i są równe sumie płaconych podatków, amortyzacji, usług zewnętrznych. Jednocześnie górnik wydobywa u nas rocznie średnio ok. 700 ton węgla.
W USA to ponad 4100 ton, a w najgorszych kopalniach ponad 2000 ton. Naturalnie trudno porównywać warunki, w jakich występuje węgiel w USA i Polsce. Amerykanie mają duże zasoby łatwo dostępnego węgla, z którym trudno będzie konkurować cenowo.
Praca w górnictwie przestanie być atrakcyjna
Choć jako graniczną datę funkcjonowania większości obecnych kopalń w naszym regionie wskazuje się rok 2050, to znaczącej redukcji zatrudnienia, które może przekroczyć nawet 50 proc., można się spodziewać w najbliższych pięciu latach.
To oznacza, że w przemyśle wydobywczym pozostanie ok. 50 tys. ludzi. To o połowę mniej niż w budownictwie i trzy razy mniej niż w przemyśle motoryzacyjnym.
Praca w branży górniczej przestanie być w niedalekiej perspektywie atrakcyjna i to przynajmniej z kilku powodów. Nawet udany wysiłek restrukturyzacyjny nie zapewni górnictwu funkcjonowania w niezmienionym kształcie w kolejnych dekadach, a więc trudno będzie mówić o stabilizacji zawodowej. Z kolei presja na wzrost płac będzie wymuszała wyższą wydajność, ograniczanie przywilejów i zamykanie nierentownych zakładów.