
Historia. Aktorka Antonina Hoffmannowa była wybitną artystką dramatyczną teatru krakowskiego w drugiej połowie XIX wieku. Słynęła z niezwykłej pracowitości. Rywalizowała o laur pierwszeństwa z Heleną Modrzejewską. Niestety, dziś już mało kto o niej pamięta
29 stycznia 1895 r. w Teatrze Miejskim w Krakowie odbyła się premiera sztuki „Lizystrata” greckiego komediopisarza Arystofanesa. Główną rolę zagrała znana wówczas krakowska aktorka Antonina Hoffmann. Tekst przygotował na podstawie paryskiego wystawienia Stanisław Koźmian, polityk, publicysta, reżyser, a prywatnie życiowy partner Hoffmanowej. Premiera wywołała skandal obyczajowy na całe miasto.
Antonina Hoffmann była w II połowie XIX w. czołową aktorką krakowskiej sceny. - Urodziła się w 1841 r. Ona sama utrzymywała, że jej ojciec Józef Hoffmann, właściciel ziemski w Poznańskiem, miał niemieckie korzenie, a od strony matki - Emilii z domu Thiel - spokrewniona była z Chopinem - opowiada Ewelina Radecka z Oddziału Teatralnego Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, badaczka postaci Antoniny Hoffmann.
Główna aktorka
Wbrew woli rodziców postanowiła zostać aktorką. Zawodu uczyła się w warszawskiej Szkole Dramatycznej, co zasługuje na uwagę, bo większość ówczesnych aktorów była samoukami. Debiutowała 1859 r. w Warszawie. Potem, w wieku niespełna 20 lat, przeniosła się do Krakowa, gdzie do swego zespołu zaangażował ją Juliusz Pfeiffer. Od tego momentu z Krakowem związała się na całe życie. Co ciekawe, na początku zamieszkała w domu Józefy Bendy, czyli matki Heleny Modrzejewskiej.
W teatrze zetknęła się ze Stanisławem Koźmianem, który był już postacią znaną i cenioną w Krakowie, choć znajdował się zaledwie na progu swej kariery politycznej i teatralnej. Późniejszy redaktor „Czasu”, lider wpływowego stronnictwa stańczyków, kierownik artystyczny teatru krakowskiego i w końcu jego dyrektor w latach 1871 -1885, stał się życiowym partnerem artystki i ojcem jej dzieci.
- Był to związek nieformalny, ale szczery i trwały. Wiedział o nich cały Kraków, co nie ułatwiało im życia ani pracy. Jednak nigdy nie zdecydowali się pobrać i unikali publicznego obnoszenia się ze swym uczuciem. Może wpływ na tę decyzję miał fakt, że ona była ewangeliczką, a on konserwatywnym katolikiem - mówi Ewelina Radecka.
Antonina w teatrze grała dużo. Tempo pracy było niezwykłe. Zdarzało się, że tygodniowo występowała w kilku premierach. Szybko dała się poznać jako wyróżniająca się aktorka o niezwykłej pracowitości. Z czasem stała się czołową gwiazdą krakowskiego teatru.
Antonina grała lepiej…
- Gdy Hoffmannowa była już uznaną artystką dramatyczną, w Krakowie w 1865 r. pojawiła się Helena Modrzejewska, która powróciła do rodzinnego miasta po kilkuletnich doświadczeniach na scenach prowincjonalnych. Spotkanie między tymi dwiema osobowościami aktorskimi przyniosło szereg wybitnych przedstawień, w których razem grały obie artystki. Prasa, krytyka i publiczność podzieliły się na dwa obozy: zwolenników Hoffmannowej i wielbicieli Modrzejewskiej - opowiada Ewelina Radecka.
Nie wiemy, jak ten konflikt przekładał się na osobiste relacje między paniami. Być może wcale go nie było, bo Hoffmannowa była osobą życzliwą, przyjazną i daleką od zawiści. Za taką wersją przemawia również fakt, że po śmierci pochowano ją w rodzinnym grobowcu Bendów na cmentarzu Rakowickim.
Krytyka dotykała Hoffmannową nie tylko na tle aktorskiej rywalizacji z Heleną Modrzejewską. W Krakowie tajemnicą poliszynela było, że aktorka pozostaje w nieformalnym związku z Koźmianem, ten zaś - jako polityk - był obiektem wielu ataków. Chcąc mu dopiec, jego oponenci nie wahali się uderzać w Hoffmannową. Jak napisała jedna z ówczesnych krakowskich gazet: „Póki z panem Koźmianem żyliśmy w niezgodzie, dokuczać pani Hoffmann było bardzo w modzie. Pan Koźmian zawinił, więc ona cierpiała, pan Koźmian z nas szydził, więc Hoffmann źle grała…”. - A zatem ocena jej gry zależała często od aktualnej pozycji politycznej Koźmiana - komentuje Ewelina Radecka.
Z czasem Antonina stała się jednak prawdziwą „matką teatru krakowskiego”. Wspomagała młode, początkujące aktorki, udzielając im rad, a nawet pożyczając własne suknie. Była też protektorką - pisała dla nich listy polecające do Warszawy. Potrafiła ocenić młodych adeptów aktorstwa, dostrzec ukryty w nich talent lub jego niedostatek.
Mimo propozycji z teatrów warszawskich i niemieckich Hoffmannowa nigdy nie porzuciła krakowskiej sceny. Na początku lat 90. XIX w. z powodu raka piersi usunęła się w cień i rzadziej występowała, oddając część swych ról młodszym aktorkom. Gdy jednak w 1895 r. Stanisław Koźmian przygotował polską wersję francuskiej przeróbki komedii „Lizystrata” Arystofanesa, zagrała w niej główną rolę. Sztuka opowiadała o greckich kobietach pod wodzą dzielnej Lizystraty z Aten, które odmawiają mężom współżycia, by zmusić ich do zaprzestania wojen. Spektakl niespodziewanie stał się wielkim skandalem, o którym mówił cały Kraków.
Amoralna sztuka
Na czym ów skandal polegał? Oddajmy głos świadkowi wydarzeń Tadeuszowi Boyowi-Żeleńskiemu: „Wystawiono w Paryżu ten utwór Arystofanesa, przyprawiony bulwarowo przez Maurycego Donnay. Skusiło to dawnego dyrektora, jeszcze sercem bliskiego teatrowi, Koźmiana, który ujrzał w tym rolę dla wybornej, ale starzejącej się aktorki Hoffmannowej; sam przetłumaczył tę arystofanesowo-donejową »Lizystratę« i ofiarował się z inscenizacją.”
Już z prób zaczęły iść na Kraków wieści, że czegoś podobnie nieprzyzwoitego świat i korona polska nie widziały. Tecia Trapszówna, która miała grać Myrrynę, zalewała się łzami, że jej każą występować nago - „nago” wówczas to znaczyło w cielistych trykotach po szyję i w płaszczu, który miała rozchylić na jeden moment. „Ale w istocie przedstawienie było bardzo nieprzyzwoite: podkreślono, z sarmacką jurnością, słowem i gestem, drażliwe momenty; wszystko razem trąciło pornografią”.
Wystawiony przy pełnej widowni 29 stycznia 1895 r. spektakl uznano za amoralny i gorszący. Wszystkim odradzano obecność w teatrze. Satyryczne pismo „Diabeł” ogłosiło listę szacownych osób, które były na przedstawieniu. Pewien ksiądz potępił spektakl z ambony. Przeciwnicy polityczni Koźmiana nie przepuścili okazji, by zaatakować tego konserwatystę za wystawianie tak frywolnych sztuk.
Reakcja publiczności była jednak odwrotna. Widzowie tłumnie zjawiali się, by obejrzeć gorszący spektakl, nota bene wbrew opinii Boya-Żeleńskiego, dobrze przygotowany i ozdobiony pięknymi dekoracjami. - Oczywiście rolę Hoffmannowej odnoszono do jej relacji z Koźmianem. Skądinąd przyjęcie tej roli było dużym aktem odwagi z jej strony. Reakcja na „Lizystratę” pokazuje atmosferę obyczajową ówczesnego Krakowa - zauważa Ewelina Radecka.
Pierwsza wystawa
„Lizystrata” była ostatnią premierą Hoffmannowej. Potem zmagała się z ciężką chorobą, na którą zmarła 16 czerwca 1897, w wieku zaledwie 55 lat. Żegnał ją cały Kraków. Wielki kondukt zatrzymywał się przy starym i nowym teatrze, aktorzy wygłaszali pożegnalne przemówienia.
Z czasem jednak o tej wybitnej aktorce zapomniano. Dziś jej postać kojarzą jedynie historycy teatru. Być może zmieni to wystawa „Kobiece spojrzenie. O aktorstwie Antoniny Hoffmann” przygotowywana przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, zaplanowana na czerwiec, kiedy to przypada 120. rocznica śmierci aktorki. W Kamienicy Hipolitów pokazane zostaną pamiątki po niej, fotografie, portrety i korespondencja (m.in. do Heleny Modrzejewskiej). Będzie to pierwsza wystawa o tej krakowskiej artystce.
- Niestety, Kraków zapomniał o Antoninie Hoffmann. Nie istnieje w przestrzeni miasta, które wybrała na swój dom. Nie ma ulicy jej imienia, żadnego pomnika czy choćby tablicy. Stary Teatr nosi dziś imię Heleny Modrzejewskiej, występującej tam przez zaledwie kilka lat, a trudno szukać śladu po pracującej w nim przez 33 lata Hoffmannowej - przyznaje Ewelina Radecka.
Parafia Ewangelicko-Augsburska w Krakowie podjęła inicjatywę, by w kościele św. Marcina przy ul. Grodzkiej odtworzyć zniszczoną podczas okupacji tablicę epitafijną upamiętnia- jącą Antoninę Hoffmann. Jej uroczyste odsłonięcie planowane jest na czerwiec.