Gorzelik dla DZ: Prezes Kaczyński i jego ludzie robią świetną robotę dla śląskiej autonomii
Prawo i Sprawiedliwość jest akuszerem autonomii regionów. Po doświadczeniu „dobrej zmiany” nikt już nie będzie obawiał się decentralizacji, mówi Jerzy Gorzelik, szef RAŚ.
Co pan jeszcze na wolności robi? Doradca prezydenta RP, Aleksander Nalaskowski, już dawno stwierdził, że działacze RAŚ powinni zostać zatrzymani i skazani. PiS odpuścił autonomistom?
Nie sądzę, by „dobra zmiana” odpuściła autonomistom czy komukolwiek, kto nie podziela wizji państwa prezentowanej przez PiS. Po prostu Rzeczpospolita nie jest samotną wyspą, by Jarosław Kaczyński i jego wyznawcy mogli w sposób nieskrępowany realizować swoje cele. Jesteśmy na szczęście częścią układu międzynarodowego, członkiem UE i sytuacja opozycji w Polsce jest inna niż opozycji po zamachu majowym w 1926 roku. Jakie czasy, taki Piłsudski.
Może i dobrze. Jednak historia, jak mawiają, lubi się powtarzać.
Taaa... Wraca pod postacią farsy. Dziś z perspektywy czasu, sanacja lat 20.- 30. może być odbierana jako ugrupowanie operetkowe, ale i tak na jej tle obecna „dobra zmiana” jawi się jako groteskowa.
Dobrze, dobrze, ale zapowiadał pan autonomię Śląska w 2020 roku, tymczasem patrząc na sondaże, to PiS będzie raczej rządził.
Po PiS przyjdzie zupełnie nowe polityczne rozdanie. Obecnie partia Kaczyńskiego robi dla autonomii znakomitą robotę. Udowadnia też, jak - niestety - kruchy i niedoskonały porządek konstytucyjny stworzyliśmy po 1989 roku. Wielu przegranych dziś polityków z poprzedniego obozu władzy uzmysławia sobie, że autonomia regionów nie była grą na rozbicie RP, lecz na wzmocnienie demokracji i stabilizację. Paradoks polega na tym, że gdyby polskie regiony były silne, to PiS nie mogłoby skupić w tak prosty sposób tyle władzy i bez wysiłku rozbijać prawne podstawy funkcjonowania państwa. Wystarczyło przejąć władzę w Warszawie, bo realna władza jest tylko w Warszawie. Konstytucja nie gwarantuje regionom praktycznie niczego.
Wspomniał pan, że na szczęście jesteśmy częścią UE, ale Unia być może się rozpadnie. I co wtedy? Zresztą, jak można podzielić samodzielne regiony z taką instytucją jak Unia?
Unia jest obecnie w największym kryzysie od lat. Takie sytuacje mają jednak to do siebie, że albo mogą zabić, albo wzmocnić. I właśnie Unia może wyjść z tej trudnej sytuacji dzięki sile regionów. Jeszcze kilka lat temu europejscy politycy strofowali Szkotów, którzy chcieli opuścić Zjednoczone Królestwo. Proszę zobaczyć, jak diametralnie zmienił się ton po decyzji Brytyjczyków o opuszczeniu Unii. To racjonalna Szkocja chce pozostać we Wspólnocie. Dzieje się to w okresie wzrostu nastrojów nacjonalistycznych na całym kontynencie, czego przykładem jest też - chociaż nie jedynym - Polska. Unia musi stanąć po stronie słabszych, czyli regionów, bo to im zależy na Unii bardziej niż centralnym rządom. Choćby z tej perspektywy nie sądzę, by przyszłość projektu śląskiej autonomii była zagrożona. Ba, PiS staje się akuszerem autonomii, bo po doświadczeniach „dobrej zmiany” nie trzeba już będzie tłumaczyć elitom politycznym, jakie korzyści niesie decentralizacja w starciu z autorytarnymi rządami.
Ale części Polaków zdaje się odpowiadać. Nie ma uchodźców, to prześladujemy sprzedawców kebabów, a gdy ktoś po niemiecku w tramwaju coś ośmieli się powiedzieć, dostaje po mordzie.
Wysoka gorączka może oznaczać intensywny przebieg choroby i jej szybki koniec. Nie ukrywajmy jednak - tego typu emocje były obecne cały czas. Część elit oszukiwała się sądząc, że Polska jest tak bardzo zeuropeizowanym, nowoczesnym państwem. Także niesławnej pamięci prezydent Komorowski podsycał nacjonalistyczne nastroje, choć oczywiście tamta retoryka nie była tak ostra, jak w przypadku PiS. Chcę jednak powiedzieć, że to nie PiS odkryło radykalny nacjonalizm w Polsce, ale skutecznie wykorzystało nacjonalistyczne uprzedzenia, by zmobilizować swoich zwolenników. Nie sądzę jednak, że takie emocje da się długo utrzymać, bo opłakane skutki tego stylu uprawiania polityki zacznie odczuwać coraz większa grupa obywateli. Cóż, widać potrzebne są bolesne doświadczenia, by przestać żyć złudzeniami i ideami z lamusa historii. Nowy porządek RP, w którym, nie wątpię, będzie miejsce dla autonomii regionów, trzeba już planować, i to w taki sposób, by nigdy nie doszło do recydywy „dobrej zmiany”. Nie wyciągnięto wniosków z lat 2005 -2007. Nie mówię tu o rozliczeniach, o Trybunale Stanu, ale o zadaniu najważniejszym: o tym, jak oczyścić umysły ludzi z oparów nacjonalizmu i centralizmu, które, choć w mniejszym natężeniu, były też wtłaczane do głów wcześniej. III RP, i jest to jej porażką, nie przezwyciężyła dziedzictwa PRL, w której nie szanowano mniejszości, a wręcz je zwalczano, zniszczono samorządność. To wieloletnie zaniedbania w edukacji pozwalają dziś PiS na realizację chorej wizji państwa.
Ależ przecież właśnie PiS wprowadza nowy system edukacji, będzie wychowywać nowego Polaka na bazie nowego programu nauczania i słusznych lektur obowiązkowych.
Reforma? Nie, to złe słowo, plany PiS wobec edukacji są bardzo niebezpieczne. Reformy planuje się długo i starannie, a nie pod wpływem politycznej koniunktury. Naszą edukację trzeba nastawić na wykształcenie samodzielnie i krytycznie myślącego obywatela. Oczywiście znacząca część politycznych elit takich pomysłów się boi. Bo łatwiej manipulować osobami podatnymi na populistyczne hasła, tę całą patriotyczno-nacjonalistyczną papkę, która tandetną formą przypomina akademie w PRL-owskiej szkole czy gazetki ścienne przygotowywane na kolejne rocznice Rewolucji Październikowej.
Pan mówi, że już trzeba pisać programy na czasy po „dobrej zmianie”. Tylko kto ma to robić? Schetyna? Petru? Jakoś tego nie widzę.
Dawny establishment już się zużył, co nawet widać na manifestacji KOD-u, gdy podczas występów „starych liderów” wyparowuje autentyczność. Czasy, które nastąpią po PiS, potrzebują nowych ludzi. Pojawią się. Tym szybciej, im większe będzie zniechęcenie zarówno do PiS, jak i do poprzedniego układu.
Zagarnie ich Kukiz’15...
Kukiz’15 jest elementem planu „dobrej zmiany”. Takim straszakiem jak Jobbik na Węgrzech, który zawsze może być dla premiera Orbana wymówką dla pewnych działań, jako ugrupowanie nieobliczalne. Nie mam wątpliwości, że PiS ma pakiet kontrolny w „Kukizie”. Ustawienie tego ugrupowania w roli młota na pozostałą część opozycji było sprytnym zagraniem. PiS ma dobrych doradców, ale i oni niewiele mogą, gdy wykonanie jest fatalne. A wśród wykonawców znacząca część to amatorzy. Czasami słowo, gest, obraz na długo zostają w społecznej pamięci. Dla mnie momentem, który ujawnił słabość PiS, był wyjazd prezesa z Sejmu po uchwalaniu budżetu w Sali Kolumnowej i jego nerwowy uśmiech w limuzynie. Podobnie wypowiedzi prof. Nalaskowskiego o zatrzymywaniu członków RAŚ, jak i wezwanie posła Andzela na Górny Śląsk wojsk obrony terytorialnej, by broniły „zagrożonej polskości” przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego, a niechęć do wypowiadających takie głupoty rośnie.
Gdzie jeszcze pojawi się „dobra zmiana”?
Obawiam się, że rok 2017 upłynie pod hasłem niszczenia samorządu. PO głosiła pochwałę decentralizacji, ale zmarnowała szansę na jej pogłębienie, a nawet wykonała krok w tył. PiS jest natomiast antysamorządowe otwarcie i do szpiku kości. Nie wątpię, że politycy tej partii będą chcieli nam wmówić, że samorząd jest siedliskiem korupcji i nieudolności. To będzie przygrywka do skubania samorządów z pieniędzy i kompetencji. Szkoda, że wiedza o samorządzie i jego roli jest w Polsce tak niewielka i antysamorządowa retoryka może padać na podatny grunt.
Przez świat przetacza się fala populizmu. Po wyborach we Francji, Niemczech, możemy żyć w innej Europie.
Jest wiele przyczyn popularności populistycznych ugrupowań. W skali globalnej to efekt niepowodzeń, głównie ekonomicznych, różnych grup społecznych. W Polsce nie brakuje ofiar transformacji. Do tego trzeba dodać utrwalany i w II RP, i w Polsce Ludowej, i po części w III RP schemat raczej bezmyślności niż myślenia, który każe szukać winnych swych niepowodzeń wśród obcych - czy to będą Żydzi, czy muzułmanie, czy Górnoślązacy. I brak krytycyzmu wobec tradycji uznawanych za własne, chwalonych jako swojskie: romantycznego balastu, z jego tragiczną opowieścią o umęczonych i szlachetnych Polakach. Nierzadko zdarza się, że pracodawca traktuje pracownika niczym magnat pańszczyźnianego chłopa.
Popatrzmy teraz na śląskie sprawy. Ustawa o języku przepadła, wojewoda uważa, że największym zagrożeniem dla Śląska jest nie gospodarka, ale separatyzm. To może was zdelegalizują?
Nie posądzam PiS o taki błąd. Byłoby to bowiem znaczne przybliżenie realizacji naszych celów strategicznych. Nawet gdyby PiS dysponowało takimi instrumentami, to zdawałoby sobie sprawę z ryzyka. A PiS potrafi kalkulować. Spodziewam się antyśląskiej retoryki, która jest chlebem powszednim naszej rzeczywistości, przewiduję radykalizację antyśląskich nastrojów. Im bardziej jednak będą one rosły, tym bardziej będzie także rosła atrakcyjność naszej wizji Górnego Śląska jako regionu różnorodnego, szanującego odrębności. Co do obecnego wojewody. Sądzę, że spora część obecnych elit funkcjonuje w matrixie, odklejona od rzeczywistości, tak jak ci panowie, którzy przy dobrym winie zajadali się ośmiorniczkami, nie zdając sobie sprawy, jakimi problemami żyją obywatele. Być może polityków PiS nikt nie nakryje na głupawych rozmowach w restauracjach. Oni całkiem otwarcie i publicznie mówią rzeczy, których rozsądny człowiek nie powiedziałby nawet podczas prywatnej rozmowy.
Jakieś przykłady?
Jest ich wiele. Choćby uwaga wiceszefa MON o tym, jak Polacy uczyli Francuzów jeść widelcem. Rządzący nie marnują żadnej okazji, by pokazać swą arogancję sojusznikom. Można ich określić mianem „pożytecznych idiotów” Putina. Izolowanie Polski od świata zachodniego, konfliktowanie jej z najważniejszym partnerem, którym są - czy tego ktoś chce, czy nie - Niemcy, jest działaniem na rzecz Rosji. I jeszcze te mrzonki o Międzymorzu. Polska nigdy nie będzie mocarstwem. Trzeba współdziałać w ramach międzynarodowych struktur i przestać się wsłuchiwać w szum husarskich skrzydeł, lać łzy po przegranych powstaniach oraz liczyć, że ktoś się przestraszy wymachiwania szabelką w świecie dronów. Jako obywatel RP chcę żyć w państwie, gdzie myśli się kategoriami jakości życia, a nie dokarmia narodową megalomanię, zamiast perspektywy lepszego bytu, oferując nacjonalistyczne igrzyska.