Gorzów: konsultacje nie są lekiem na wszystko
Lada dzień poznamy wyniki konsultacji w sprawie podziału Gorzowa na dzielnice. To ważna sprawa, która może wpłynąć na funkcjonowanie miasta i nasze - mieszkańców - kontakty z władzą.
Tymczasem w ośmiu konsultacyjnych spotkaniach udział wzięło… zaledwie 58 gorzowian. I głos tej garstki będzie traktowany jako głos nas wszystkich. - Gdyby uczestników było więcej, zdanie ludzi byłoby bardziej reprezentatywne i mądrzejsze - może ktoś powiedzieć. Tak? Historia pokazuje, że nie. I to nawet gdy w konsultacjach biorą udział tysiące!
Dokładnie 13 lat temu urząd też pytał nas o zdanie
Były to konsultacje z rozmachem. Największe! Pytania na formularzach rozesłano do 44 tys. domów. Rządzący (prezydentem był Tadeusz Jędrzejczak) chcieli naszej opinii w pięciu sprawach. Pytali, co należy zrobić ze Schodami Donikąd, jak zagospodarować łaźnię miejską, czy wpuszczać do miasta kolejne markety, gdzie zlokalizować Centrum Edukacji Artystycznej oraz czy przez Park Kopernika wybudować drogę.
Okazało się, że odpowiedzi nadesłało 6,5 tys. osób. Niby niewielki procent z 44 tys. ale i tak - w porównaniu do niedawnych 58 osób z konsultacji na temat dzielnic - była to liczba gigantyczna.
60,95 proc. chciało kolejnych hipermarketów
Ich życzenie zostało spełnione. Choć sklepy i tak weszłyby do miasta - ludzie nie mieli na to realnego wpływu. 66,97 proc. opowiedziało się za budową drogi przez park. Ale… tajemnicą poliszynela jest to, że głos ludzi tylko upewnił urzędników w już podjętej decyzji. A co z resztą? Pod lokalizację filharmonii większość mieszkańców wybrała… działkę na Zawarciu (39,29 proc.), na której niszczały resztki Ursusa. W łaźni miejskiej miażdżąca większość (61,06 proc.) widziała palmiarnię. Jednak najbardziej zgodni byliśmy w sprawie Schodów Donikąd. 89,97 proc. poprosiło o zagospodarowanie ich szczytu.
A przecież każdy wie, że sala koncertowa powstała w zupełnie innej części miasta, w łaźni jest teraz sala do tenisa stołowego, a schody…
Cóż. Nie dość, że nie ma nic na ich szczycie, to same schody są zamknięte od ponad dekady i niszczeją na oczach miasta. Wnioski? Mam trzy. Nawet najbardziej masowe konsultacje nie mają mocy sprawczej. Nawet gdy decydują tysiące, ich opinie wcale nie muszą być trafne i nie są lekarstwem na urzędniczy brak pomysłu albo odwagi. I ostatni: jeśli konsultacje są „świętem”, przyciągają więcej zainteresowanych. A gdy jest ich za dużo, ludzie zwyczajnie się nimi męczą. Widać to właśnie dziś, gdy rządzący miastem co chwilę o coś pytają. A 58 osób na ośmiu osiedlowych spotkaniach to chyba znak, że cierpliwość ludzi mocno się już wyczerpała.