Gorzów za 5 lat: Miasto powinno myśleć o rodzinach
- Brakuje mi imprez dla dzieci, a przecież miasto powinno dać przede wszystkim o ludzi młodych - pisze w naszym cykle pani Edyta, młoda mama z Gorzowa
Mieszkam tu niecałe dwa lata, bo z Gorzowa jest mój mąż. Mamy prawie trzyletnią córeczkę. Właśnie z jej powodu żałuję, że nie osiedliliśmy się w Poznaniu, gdzie oferta dla rodzin z maluchami jest o niebo lepsza.
Z córką byłam już w Teatrze Osterwy, ale spektakl nie był do końca dla niej. Niby dla dzieci, ale większych niż moje. Tymczasem koleżanka podsyła zdjęcia z festiwalu Sztuka Szuka Malucha, na który chodzi się już z niemowlakami. Ile ja bym dała, żeby taki festiwal był w Gorzowie. Wiem, że Gorzów to nie Poznań i trudno wymagać, żeby miał porównywalną ofertę, ale przecież i tu żyją rodziny z małymi dziećmi. Mamy siedzieć w domach, aż dzieci nam podrosną?!
Od koleżanek, które poznałam na placu zabaw koło fontanny na os. Górczyn wiem, że i tak jest lepiej niż kiedyś. Wiele z nich chodzi z dziećmi do filharmonii (my też pójdziemy, kiedy zaczną się koncerty familijne), wiem o porankach filmowych w kinach (dla nas to jeszcze za wcześniej, mała się trochę boi) czy o spotkaniach, na którym rodzinne czyta się książki (chodzi o zajęcia Klubu Czytających Rodzin Przystanek Czytankowo w Bibliotece Pedagogicznej - dop. red.). Super, że takie rzeczy się dzieją, ale powinno być ich dużo więcej.
Jeśli miałabym komuś podpowiedzieć, jaki ma być Gorzów za 5 lat, to powiedziałabym, że powinien się starać, żeby rodzinom z dziećmi było tu jak najlepiej. Żeby nie musiały mieć wyrzutów sumienia, że jak wybrały Gorzów, to na starcie pozbawiły dzieci wielu szans i możliwości.
Gorzów nie jest zły. Podoba mi się Park Róż i park Górczyński. Ten drugi bardziej, bo ma kolorowy i duży plac zabaw. Problem w tym, że mieszkam w centrum i wizyta na tym placu oznacza dla mnie prawdziwą wyprawę (o tym, że trzeba z wózkiem wsiąść do autobusu nawet nie chcę wspominać). A gdyby tak placów było więcej?
oprac. olis