Gorzowskie targowisko odcięte od świata. Przez remonty
- Miasto nas dobiło - skarżą się kupcy z Cichońskiego. Mówią, że urząd odciął ich od klientów. Przez remont ulicy rynek jest teraz niemal niedostępny. Dlatego kupcy chcą obniżki czynszu
Sytuacja na targowisku jest fatalna. A kupcy podłamani. Na spotkanie z reporterem w poniedziałkowy ranek stawia się około 20 z nich. Stoiska zostawiają bez obaw, bo... klientów i tak nie ma. Bo komu chciałoby się kluczyć, by na końcu ślepej uliczki zrobić zakupy? I potem znowu kluczyć, by wyjechać sprzed targowiska?
- Od tygodni nic nie mówiliśmy, nie skarżyliśmy się. A przecież od czasu pożaru katedry dojazd do nas był fatalny, bo od głównego skrzyżowania zamknięto wjazd w ul. Sikorskiego, czyli naturalny dojazd do nas. Potem wycięto połowę ul. Nadbrzeżnej pod remont estakady. I też grzecznie to znosiliśmy, choć odcięto kolejny dojazd do rynku. Ale teraz mówimy: dość tego! - denerwują się handlowcy.
Czarę goryczy przelało rozkopanie ul. Cichońskiego. Przez to rynek został odcięty od centrum. Bo teraz żeby do nich dojechać, trzeba skręcić w ul. Herberta i potem w Nadbrzeżną i w lewo - do końca ślepej ulicy Cichońskiego. - Kto się tu zapuści, żeby potem nawracać? No kto? Poza tym nie ma informacji, że to dojazd do rynku. Ludzie jadą więc po staremu, Sikorskiego i Warszawską, widzą blokadę i nas omijają - dodają sprzedawcy.
Widać, że są załamani. I że nie walczą o kokosy, ale o utrzymanie.
Czytaj we wtorek, 22 sierpnia, w „Gazecie Lubuskiej” i w serwisie plus.gazetalubuska.pl
Zobacz: Tak wygląda remont ul. Warszawsiej i Walczaka w Gorzowie