Gra na Stradivariusie z 1685 roku. Rozmowa z Januszem Wawrowskim, wybitnym skrzypkiem i laureatem Fryderyka

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Marek Zaradniak

Gra na Stradivariusie z 1685 roku. Rozmowa z Januszem Wawrowskim, wybitnym skrzypkiem i laureatem Fryderyka

Marek Zaradniak

Z Januszem Wawrowskim, wybitnym polskim skrzypkiem z Konina, laureatem Fryderyka w kategorii „Recital solowy” o tej nagrodzie i jego skrzypcach.

Otrzymał pan Fryderyka za płytę „Hidden Violin” nagraną razem z pianistą Jose Gallardo. Czym jest dla Pana ta nagroda?
Przede wszystkim dla mnie to nie tylko docenienie mojej płyty, ale i docenienie przez środowisko faktu, że mamy w Polsce ten instrument, który pan Roman Ziemian zakupił. Wielu się starało wcześniej i w Poznaniu i w Warszawie. Towarzystwo Muzyczne im. Henryka Wieniawskiego, Jan Kulczyk i Elżbieta Penderecka, ale nigdy się nie udawało. Zawsze czegoś brakowało. Coś stało na przeszkodzie.

Brakowało pieniędzy?
Nie sądzę. Problem był w tym, że zawsze pojawiały się niesprzyjające okoliczności. Słyszałem o różnych rzeczach. Biznesmeni nie wierzyli, że to dobra inwestycja. Aż tu nagle zjawił się Roman Ziemian i zakupił ten instrument. Środowisko to doceniło bo od początku założeniem tej płyty było pokazanie walorów instrumentu, który rzeczywiście jest skarbem bo przez kilkadziesiąt lat nie był pokazywany i nikt na nim nie grał. Teraz po latach został po raz pierwszy zarejestrowany na płycie. Cieszę się, że mogłem podczas gali Fryderyków po raz pierwszy zagrać w takiej sali jak katowicki NOSPR. Instrument brzmiał fenomenalnie, jakby dostał dodatkowych skrzydeł.

To Stradivarius z roku 1685. Jak to się stało, że trafił właśnie do Pana?
To wieloletnia praca ludzi osób, którzy mnie w tych staraniach wspierali. Zaowocowało to tym, że tą ideą zainteresował się Roman Ziemian. Pod wpływem patriotycznego impulsu, bo właśnie zbliżało się stulecie niepodległości zainwestował. Dziś ten Stradivarius ma już nazwę „Polonia”. To historia trochę jak z filmu. Pamiętam moment gdy zaproszono mnie do prezentacji instrumentu w biurze Romana Ziemiana we Wrocławiu. Było tam dużo zapracowanych ludzi. Gdy zacząłem grać wszyscy przerwali pracę zafascynowani dźwiękami, które ich oczarowały. Wtedy padła decyzja o zakupie.

Kim jest dobroczyńca Roman Ziemian?
Polskim biznesmanem, który działa globalnie. Prowadzi również interesy internetowe. Mieszka częściowo w Polsce, częściowo w Dubaju. Jest człowiekiem sukcesu. To nowoczesny patriota. Wspiera projekty charytatywne, sport, a ostatnio także kulturę. Sam kiedyś grał na akordeonie i waltorni. Zajmował się konserwacją drewna.

Na jak długo otrzymał Pan te skrzypce?
Są mi użyczone nieodpłatnie i bezterminowo. Będę na nich grał póki starczy sił.

Jakie są w związku z posiadaniem takiego instrumentu Pana plany?
Zgłaszają się do mnie instytucje i orkiestry także ze świata. Jak dobrze pójdzie będę nagrywał z jedną z czołowych orkiestr londyńskich. Marzę, aby nagrać cały komplet. Partit i sonat solowych Jana Sebastiana Bacha. Nie było do tej pory Stradivariusa z roku, w którym urodził się Bach, czyli z roku 1685. To mobilizuje. Chciałbym też nagrać koncerty skrzypcowe Mieczysława Karłowicza, Karola Szymanowskiegio i niedawno odnaleziony Ludomira Różyckiego.

Marek Zaradniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.