Gra w korytarze i graniczne prowokacje. Nici z pokoju między Azerbejdżanem a Armenią?
Znów gorąco na granicy azerbejdżańsko-armeńskiej. Znów strzały i znów wzajemne oskarżenia o naruszenie zawieszenia broni. Tymczasem w region zjeżdża misja obserwacyjna UE, a Turcja i Francja wyraźnie chcą odgrywać rolę rozgrywających w tym konflikcie. I tylko nie widać w tym wszystkim za bardzo Rosji, oficjalnie nadal gwaranta rozejmu, na dodatek strategicznego sojusznika Armenii.
Operacja pod fałszywą flagą. Dokładnie to zarzuca Armenia Azerbejdżanowi. Według Ormian siły azerbejdżańskie ostrzelały własne pozycje, żeby zyskać pretekst do zaatakowania sił armeńskich po drugiej stronie granicy. Ministerstwo obrony Armenii we wtorkowym oświadczeniu podało, że zaobserwowało aktywność armii azerbejdżańskiej w okolicach wiosek Sotk i Kutakan w armeńskiej prowincji Gegharkunik. Premier Nikol Paszynian napisał na Twitterze, że „jest to tworzenie pretekstu do nowej agresji militarnej przeciwko Armenii”. Ministerstwo obrony Azerbejdżanu zaprzeczyło tym zarzutom.
[twitter]https://twitter.com/NikolPashinyan/status/1582008262035005440[/twitter]
Wzajemne oskarżenia o naruszanie zawieszenia broni – właściwie niemożliwe do weryfikacji - nie są w tej części Kaukazu niczym nowym. Poprzednio ministerstwo obrony Armenii ogłosiło 29 września, że "jednostki sił zbrojnych Azerbejdżanu otworzyły ogień w kierunku pozycji bojowych, znajdujących się na wschodnim kierunku granicy ormiańsko-azerbejdżańskiej z moździerzy i broni dużego kalibru". "28 września jednostki sił zbrojnych Armenii ostrzelały żołnierzy Azerbejdżanu bronią różnego kalibru" – oświadczyło z kolei ministerstwo obrony Azerbejdżanu. Po zawarciu rozejmu w listopadzie 2020 roku przez długi czas panował względny spokój. Sytuacja zmieniła się wiosną bieżącego roku – Azerbejdżan uznał, że zaangażowanie Rosji w wojnę z Ukrainą to dobra okazja, by „przycisnąć” Erywań, by szybciej realizował postanowienia porozumienia z Moskwy. Przez ostatnie pół roku doszło do kilku poważnych starć granicznych. Największe miało miejsce w połowie września, gdy Azerowie ostrzeliwali pograniczne miasta Armenii. Zginęło ok. 150 osób.
[twitter]https://twitter.com/NKobserver/status/1582310246164623360[/twitter]
Praski szczyt i misja UE
Być może już niebawem graniczne starcia z trudnym do ustalenia inicjatorem zostaną ograniczone, a nawet wyeliminowane. Przed wojną w 2020 roku jedynym niezależnym obserwatorem „linii kontaktu” między obiema stronami konfliktu była niewielka misja OBWE, licząca raptem sześciu obserwatorów, którzy zresztą nie przebywali w tym rejonie w pełnym wymiarze godzin. Po wojnie w 2020 roku nawet ten monitoring został zarzucony. Teraz na granicę znów mają trafić neutralni obserwatorzy - Rada Europejska 17 października formalnie zatwierdziła wysłanie do Armenii 40-osobowej misji monitorującej.
[twitter]https://twitter.com/ToivoKlaar/status/1580779967645769728[/twitter]
Premier Armenii i prezydent Azerbejdżanu formalnie zgodzili się na taką misję podczas spotkania w Pradze 6 października. Na marginesie pierwszego spotkania Europejskiej Wspólnoty Politycznej, w spotkaniu Ilhama Alijewa i Nikola Paszyniana wzięli też udział przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel i prezydent Francji Emmanuel Macron. Zgodnie z identycznymi oświadczeniami Rady Europejskiej i Pałacu Elizejskiego, Armenia i Azerbejdżan formalnie zobowiązały się do wzajemnego uznania integralności terytorialnej. To otwiera możliwość przyspieszenia procesu delimitacji i demarkacji oraz wyeliminowania sporów terytorialnych, które stały się przyczyną zbrojnych konfrontacji. Komisja graniczna, która została powołana zgodnie z wynikami szczytu pod przewodnictwem Unii Europejskiej w dniu 22 maja i od tego czasu odbyła dwa posiedzenia, miała się wcześniej zebrać w listopadzie 2022 roku. Zwołanie kolejnego spotkania prawdopodobnie zbiegnie się z rozmieszczeniem cywilnej misji UE wzdłuż granicy Armenii z Azerbejdżanem. Misja unijna zostanie rozmieszczona na terytorium Armenii wzdłuż granicy z Azerbejdżanem w październiku 2022 roku na okres maksymalnie dwóch miesięcy, a Azerbejdżan "zgodził się współpracować z tą misją w zakresie, w jakim go to dotyczy".
Spór o korytarze
W dniach poprzedzających rozmieszczenie misji UE wzrosła jednak liczba doniesień o naruszeniu zawieszenia broni, a azerbejdżańskie media prorządowe wyemitowały szereg programów sugerujących możliwość dużego ataku Azerbejdżanu na Armenię. Być może to kwestia wywierania presji, a być może faktycznie chęć działania metodą faktów dokonanych. Wzrost napięcia następuje w momencie, gdy obie strony wydają się być nadal i na serio zaangażowane w osiągnięcie porozumienia pokojowego do końca tego roku. Problem w tym, że zostało 11 tygodni, a wciąż jest dużo niezałatwionych punktów spornych.
[polecane]23699089[/polecane]
17 października Paszynian ponowił propozycję otwarcia trzech przejść granicznych z Azerbejdżanem w celu spełnienia jednego z postanowień porozumienia, które zakończyło wojnę w 2020 roku. Chodzi o zobowiązanie Armenii do umożliwienia Azerbejdżanowi korzystania ze szlaku transportowego łączącego główną część tego kraju z eksklawą Nachiczewan przez terytorium Armenii. Azerbejdżan wcześniej odrzucił tę propozycję, nalegając na trasę, którą określa się jako „korytarz zangezurski”, wzdłuż południowej granicy Armenii z Iranem. To najkrótsza droga, na dodatek Armenia zgodziła się już tam przywrócić połączenie kolejowe. I tym razem Baku odrzuciło propozycję Paszyniana.
[twitter]https://twitter.com/AzerbaijanMFA/status/1581943219830812673[/twitter]
Azerbejdżan podkreśla, że ta kwestia, jak też kwestia wycofania wojsk armeńskich z Górskiego Karabachu, wciąż nie są załatwione i są główną przeszkodzą w osiągnięciu porozumienia. Ilham Alijew grozi „działaniami odpowiednimi do tej sytuacji”, zaś w prorządowych mediach pojawił się pomysł ograniczenia dostępu Armenii do Górskiego Karabachu tzw. korytarzem laczyńskim, jeśli Erywań nie zgodzi się udostępnić Azerom korytarza zangezurskiego. Wielkim przeciwnikiem tego ostatniego jest Iran, od południa sąsiadujący z Azerbejdżanem i Armenią. Ajatollahowie zorganizowali nawet ostatnio w pobliżu granicy ćwiczenia wojskowe. Teheran obawia się, że równoleżnikowe połączenie transportowe Azerbejdżan-Nachiczewan-Turcja zaszkodzi jego planom komunikacji z Rosją przez Armenię.
Wielka gra bez Rosji
Iran to nie jedyny zewnętrzny aktor żywo zainteresowany rozwojem wypadków na Kaukazie Południowym. Na marginesie wspomnianego praskiego szczytu miało miejsce ważne wydarzenie - pierwsze spotkanie Paszyniana z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem. Obaj przywódcy omówili podobno dalsze kroki w celu normalizacji stosunków turecko-armeńskich, w szczególności odnosząc się do otwarcia granicy lądowej dla obywateli państw trzecich oraz wprowadzenia bezpośrednich lotniczych przewozów towarowych między Armenią a Turcją. Erdogan stwierdził na konferencji prasowej, że jego kraj unormuje stosunki z Armenią, a jego granica lądowa, przestrzeń powietrzna i linie kolejowe zostaną ponownie otwarte dla tego kraju, jak tylko Erywań podpisze porozumienie pokojowe z Baku. Turcja nie ogląda się tu na interesy rosyjskie. Wspiera mocno Azerbejdżan, także w wojnie z Armenią w 2020 roku. Teraz zaś może uderzyć we wpływy rosyjskie w Armenii. Zresztą sami Ormianie też powoli mają dość wiarołomnego sojusznika, jakim jest Rosja. Warto przypomnieć entuzjazm, jaki towarzyszył na ulicach Erywania wizycie szefowej Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi. Aktywny jest Antony Blinken. Ale szczególnie aktywnie od dwóch lat działa na tym odcinku dyplomacja unijna. To Michel jest pośrednikiem w kolejnych szczytach Alijew-Paszynian.
[polecane]23791177[/polecane]
Możliwość odegrania ważnej roli, przy słabnącej pozycji Rosji, wyczuła też Francja. Macron brał udział w praskim spotkaniu Alijewa i Paszyniana. Kilka dni temu oskarżył zaś Rosję o działania destabilizacyjne w trakcie konfliktu.
- Jesteśmy po stronie Armenii. Kraj ten po raz pierwszy doświadczył wojny dwa lata temu z winy Azerbejdżanu. We wrześniu Azerbejdżan rozpoczął nową ofensywę. Wyraźnie ją potępiliśmy – podkreślił przywódca Francji.
Wyraźnie widać, że Paryż ma nadzieję stać się ważnym sojusznikiem Armenii, niejako tworząc, przynajmniej polityczno-ekonomiczną, przeciwwagę dla Turcji wspierającej Azerbejdżan. Co godne uwagi, to fakt, że i Turcja i Francja, ale też USA, należą do NATO. Koniec rosyjskich wpływów na Kaukazie Południowym może być bliższy, niż jeszcze niedawno temu mogło się wydawać. Acz spełnione muszą zostać dwa warunki: normalizacja relacji Armenii z Azerbejdżanem i Turcją, znalezienie przez Erywań silnego, także militarnie, sojusznika. Czy może być nim Francja? A może jednak USA?
lena