- Z chmur leciały bryły lodu wielkości jajek, a nawet piłek tenisowych. Ucierpiały dachy 20 domów - mówi burmistrz
- Do godzin przedpołudniowych odnotowaliśmy czterdzieści interwencji - mówi Ryszard Gura, oficer prasowy komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Zielonej Górze. - Najwięcej pracy mieliśmy w gminie Kargowa, gdzie w miejscowości Karszyn doszło do uszkodzenia pięciu dachów przez grad. Podobnie było z jednym budynkiem w Kargowej. Strażacy zabezpieczali tam dach przed deszczem.
Jeszcze późnym wieczorem, po wtorkowej burzy, strażacy z PSP w Zielonej Górze usuwali też powalone gałęzie i konary z jezdni oraz zajmowali się wypompowywaniem wody z budynków.
Okazuje się, że to właśnie wsie w okolicach Kargowej ucierpiały najbardziej.
- Grad padał nie tylko w Karszynie, gdzie straty były największe - mówi burmistrz Kargowej Jerzy Fabiś. - Ale też w Chwalimiu czy Starym Jaromierzu. W gminie ucierpiało w sumie 20 budynków mieszkalnych i 17 gospodarczych. Z nieba leciały kule wielkości kurzych jajek, a w Karszynie - piłek tenisowych.
Bryły lodu zrobiły sito z kilku dachów. Jak powiedział ,,GL’’ burmistrz, który był na miejscu w Karszynie w nocy - grad przebijał się przez cementowe dachówki. Aby zabezpieczyć domy, trzeba było przykryć dachy folią.
- Wiem, że rano mieliśmy też zgłoszenia o uszkodzonych samochodach. Ucierpiały też uprawy kukurydzy, owsa i innych zbóż - powiedział J. Fabiś.
Tym razem to właśnie w okolicy Kargowej strażacy musieli najczęściej interweniować w sprawie zniszczeń wywołanych przez grad. A jak było z nim w Zielonej Górze? Czy podczas wtorkowej burzy grad spadł również i w tym mieście?
- Nie - mówi nam wprost Ryszard Gura. - Grad poszedł bokiem, przez Radomię, Słone, dalej na Karszyn i Sulechów.
Chociaż i gmina Sulechów nie ucierpiała. - U nas padał tylko deszcz i o szkodach nie słyszałem - powiedział ,,GL’’ Zradny Zbigniew Kaczmar.
W Zielonej Górze tym razem nie została zalana Piwnica Artystyczna Kawon. Podczas ulewy 22 lipca czołowy klub koncertowy w mieście był zabezpieczony, ale woda zalała sąsiednią piwnicę. Ściana dzieląca pomieszczenia nie wytrzymała, powstała wielka dziura i w sali barowej Kawonu nagle było na metr wody! - Tym razem się obroniliśmy - mówił wczoraj właściciel klubu Waldemar Nowak. Nie dość, że ścianę odbudowano, to jeszcze zabezpieczono barykadą z worków z piaskiem zewnętrzne wejście do sąsiedniej piwnicy.
Szkód nie odniosły inne gminy z terenu powiatu zielonogórskiego.
- W okolicach Świdnicy i Wilkanowa mocno lało - tłumaczył wójt Adam Jaskulski. - Drogą przez Świdnicę płynęła rzeka wody. Na szczęście rowy i kanalizacja burzowa się sprawdziły. Dlatego nie odnotowaliśmy żadnych strat.