Były bramkarz Korony Krzysztof Pyskaty darzy dużą sympatią klub z Kielc, dzięki któremu jego kariera nabrała tempa i został ekstraklasowym zawodnikiem. Obecnie mieszka i pracuje w Anglii
Krzysztof Pyskaty przez trzy i pół roku bronił barw Korony Kielce. Ten klub był dla niego trampoliną w rozwoju kariery. Po niedługim czasie, gdy rozstał się z kieleckim klubem trafił do ekstraklasowego Śląska Wrocław.
Ekstraklasowy debiut w Dębicy
Były bramkarz Korony - Krzysztof Pyskaty karierę piłkarską rozpoczynał w grupach młodzieżowych klubu Podkarpacie Pustynia, z którego trafił do Igloopolu Dębica.
- W piłkę zacząłem grać w wieku 7 lub 8 lat. Mój nauczyciel wychowania fizycznego szkolił młodzież w Podkarpaciu i namówił mnie do treningów. Zanim trafiłem do klubu, podczas rozgrywek szkolnych próbowałem swoich sił w polu, ale okazało się, że nie jest to dla mnie stworzone. Później zacząłem grać na bramce, co wychodziło mi znacznie lepiej - wspomina były gracz Korony.
W wieku 18 lat Pyskaty zadebiutował w zespole seniorów Igloopolu, który występował w pierwszej lidze (obecna ekstraklasa).
- Całą rundę wiosenną byłem drugim bramkarzem. Otrzymałem szansę gry przeciwko ŁKS Łódź. Przegraliśmy wtedy 1:2. Po tym sezonie zespół z Dębicy spadł do drugiej ligi. W kolejnym sezonie nadal grałem w tym klubie. Pierwszym bramkarzem był Sławomir Szymaszek, a ja byłem drugim golkiperem. W końcówce sezonu otrzymałem szansę gry. W 1995 roku Igloopol rozwiązał drużynę seniorów i zawodnicy zostali wypożyczeni do innego zespołu z Dębicy - Wisłoki, która wtedy zaliczyła spadek z drugiej do trzeciej ligi. Wisłoka po sezonie chciała ponownie awansować, niestety nie udało się tego zrealizować - mówił Pyskaty.
W rundzie jesiennej sezonu 1995/1996, podczas meczu z Górnikiem Łęczna w skutek faulu bramkarz Korony - Piotr Gil złamał nogę (Korona przegrała 0:2 - przyp. red). Włodarze kieleckiego klubu po tym zajściu rozpoczęli poszukiwania golkipera, który miałby zastąpić Gila. Na testy do Kielc z Wisłoki trafił Krzysztof Pyskaty. Po dwóch tygodniach treningów i rozegraniu dwóch sparingów ówczesny trener Korony Włodzimierz Gąsior podjął decyzję, że chce mieć w swojej drużynie tego bramkarza.
Drużyna, którą wspomina z sympatią
Pyskaty, po tym, jak trafił do Kielc, wywalczył z drużyną awans do drugiej ligi. Później przez dwa i pół roku grał w tej klasie rozgrywek w barwach Korony.
- Swoją grę w Koronie wspominam bardzo dobrze. W pierwszym sezonie, po awansie do drugiej ligi puściłem tylko sześć bramek. W sumie straciliśmy siedem goli. Jednego wpuścił powracający do gry po kontuzji Piotrek Gil, który zagrał w kilku meczach. Wtedy w Koronie grał też Przemek Mierzwa, który jako młody chłopak był w kadrze pierwszej drużyny. Mieliśmy naprawdę świetną drużynę. Wraz ze mną grali między innymi Andrzej Fendrych, Paweł Kozak, czy Czarek Ruszkowski. Poza tym, że dobrze prezentowaliśmy się na boisku, to także poza nim stanowiliśmy kolektyw. Myślę, że w dużej mierze spowodowane to było tym, że zespół tworzyli wychowankowie lub zawodnicy związani z Kielecczyzną. Tak naprawdę, zawodnikami z poza regionu byłem ja, Robert Madeja, Marek Haber, Dawid Jańczak i Czarek Ruszkowski. Czarek mimo, że pochodził z Radomia, to osiedlił się w Kielcach. Z taką atmosferą, jak w tym klubie, nie spotkałem się już później w żadnym innym. Nie dużo brakło, a zaraz po awansie mieliśmy szansę na kolejny. Niestety, walkę o ekstraklasę przegraliśmy z takim potentatem, jak Petrochemia Płock. Ostatecznie zakończyliśmy wtedy sezon na piątym lub szóstym miejscu. Obecnie nie mam kontaktu z zawodnikami, z którymi wtedy grałem. Ostatnio spotkałem się z nimi przed czterema laty podczas turnieju, który odbył się na dachu Galerii Korona w Kielcach - mówił były bramkarz Korony.
Dobry okres gry w Śląsku Wrocław
Po pierwszym sezonie gry Krzysztofa Pyskatego w Koronie zainteresowała się nim Legia Warszawa. Ostatecznie nie doszło ani do transferu, ani do testów gracza kieleckiego klubu. Po rundzie jesiennej sezonu 1999/2000 Pyskaty przeszedł na pół roku do Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Później jego kariera nabrała tempa. Trafił do Śląska Wrocław, w którym w ciągu dwóch sezonów rozegrał 41 spotkań w ekstraklasie. - W Koronie rozpoczęły się problemy finansowe, co spowodowało, że musiałem opuścić ten klub. Korona wciąż zalega mi pewną sumę pieniędzy, ale nie będę się domagał ich wypłaty. Darzę ją dużym sentymentem. Po pierwsze bardzo dobrze czułem się grając w tym klubie, a po drugie pomógł mi się on rozwinąć. Dzięki niemu trafiłem do ekstraklasy - powiedział Pyskaty.
W najwyższej klasie rozgrywek były zawodnik Korony zagrał także wiosną 2005 roku. Rozegrał on jedno spotkanie ligowe oraz jedno pucharowe w barwach drużyny z greckiej ekstraklasy - APO Levadiakos.
- Miałem okazję zagrać przeciwko Koronie. Był to mecz w drugiej lidze. Występowałem w zespole odwiecznego rywala drużyny z Kielc, czyli Radomiaku Radom. Pamiętam, że bardzo bałem się przyjazdu do Kielc i reakcji kibiców. Byłem bardzo mile zaskoczony, ponieważ przyjęli mnie oni z równie dużą sympatią, jak wtedy, gdy grałem w Koronie. Po bardzo zaciętym meczu przegraliśmy 1:2 - wspomina Pyskaty.
W sezonie 2008/2009 Pyskaty grał w nowej drugiej lidze w barwach Rakowa Częstochowa, którego szkoleniowcem był doskonale znany w Kielcach trener Leszek Ojrzyński.
Mieszka i pracuje w Anglii
Od trzech lat Krzysztof Pyskaty mieszka w angielskim Birmingham. Pracuje w firmie produkującej siedzenia dla Land Rovera i Jaguara. - Już grając w Limanowej łączyłem grę w piłkę i pracę. Pracowałem w firmie produkującej wędliny, która była sponsorem klubu. Postanowiłem, że muszę poszukać dla siebie nowych wyzwań. Gdy tylko nadarzyła się taka okazja postanowiłem wyjechać do Anglii - mówił Pyskaty.
- Trochę żałuję, że nie zostałem trenerem piłkarskim. Mam ukończony kurs instruktora piłki nożnej, ale obecnie nie pozwala on na zbyt wiele. Niestety w przeszłości nie ukończyłem szkoły, po której miałbym maturę, więc nie mogę starać się o wymagane obecnie licencje - dodał były gracz kieleckiego klubu.
Jego marzeniem gra na Kolporter Arenie
- Żałuję, że nie udało mi się zagrać na nowym stadionie w Kielcach. Gdy został wybudowany, nie zagrałem w zespole, który mógłby się mierzyć wtedy z Koroną. Mam nadzieję, że może w przyszłości ktoś kiedyś zaprosi mnie, na jakiś mecz oldbojów, który odbędzie się na tym obiekcie. Widziałem stadion w Kielcach po otwarciu, podczas meczu ekstraklasy pomiędzy Koroną, a ŁKS Łódź. Cały czas obserwuję losy kieleckiego klubu. Rzuca się w oczy to, że wcześniej znacznie więcej kibiców przychodziło na mecze Korony. Bardzo cieszy mnie to, że przez pewien okres trenerem bramkarzy w klubie z Kielc był Piotrek Gil, z którym graliśmy razem w piłkę. Chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców, którzy pamiętają mnie z gry w Koronie - mówił Krzysztof Pyskaty.