Granica między gniewem na zło a samosądem jest bardzo cienka
Adam Bodnar broni mordercy - orzekły prawicowe media, telewizja publiczna i hejterzy. Nadal wielu nie rozumie, jak szkodliwa jest emocjonalna nagonka, która może spotkać każdego. Prawo ma nas wszystkich przed nią chronić.
Wyobraźmy sobie, że kończy się II wojna światowa. Nie ma policji kierującej się procedurami, nie działają sądy, Niemcy wpadają w ręce tłumu, który domaga się krwi. Nieważne, kto był mordercą, ważne że został złapany, jest podejrzany, jest Niemcem. Dla rozgoryczonych, wściekłych i złamanych ludzi tyle wystarczy, żeby dokonać samosądu.
W dawnych wiekach samosąd nie był przecież niczym nadzwyczajnym. Sprawiedliwość wymierzano po swojemu, bez procesu, nierzadko wystarczyło tylko wskazać palcem winnego, by cała wieś otoczyła człowieka, na którego padło podejrzenie, że zrobił coś złego. Dziki Zachód też wymierzał sprawiedliwość po swojemu, nawet szeryf panował nad tym z trudem. W świecie arabskim ukamieniowanie kobiety bez wyroku nadal nie jest rzadkością, więc Europa szczyci się tym, że „u nas” takie lincze właściwie się nie zdarzają.
Silne i cywilizowane państwo poprzez jasne zasady prawa uniknąć chce emocji, aby nie udzieliły się one obywatelom. To dlatego zbrodniarze sądzeni w Norymberdze mieli sprawiedliwe procesy i nie wpadli w ręce tłumu, który mógłby ich rozszarpać.
Tym silnym emocjom trudno się dziwić, zwłaszcza gdy słyszymy o takiej zbrodni jak ta na 10-letniej Kristinie z Mrowin. Najpierw pojawia się bezradność, później gniew, więc gdy widzimy, że młody mężczyzna, który został złapany i oskarżony o morderstwo dziecka, zostaje wywleczony z domu w samych majtkach i odarty z intymności oraz pokazany w mediach społecznościowych, wielu odczuwa coś na kształt ulgi.„Dobrze tak bydlakowi, powinien być potraktowany jeszcze gorzej” - komentowali internauci.
Szczucie dolewa oliwy
Psycholog Magdalena Widłak-Langer uważa, że nie bez znaczenie jest też fakt, iż ofiara , to dziecko, a pierwsze informacje świadczyły o zabójstwie na tle seksualnym, co wzbudzało jeszcze większe emocje.
- Mamy duży problem z akceptacją śmierci dziecka - mówi psycholog. - Łatwiej nam zaakceptować śmierć osoby starszej. Świadczą o tym również słowa mężczyzny, który znalazł ciało 10-letniej Kristiny - że „ludzie zabijają ludzi, takich normalnych, ale dziecko?” Ten brak akceptacji śmierci dziecka w społeczeństwie, którego obywatele mają niskie poczucie własnej wartości i wysokie poczucie niedocenienia, w społeczeństwie, które chętnie ocenia, krytykuje i pragnie działania zgodnego z kodeksem Hammurabiego, w takich sytuacjach budzi chęć srogiej, bolesnej zemsty.
A teraz taki człowiek widzi w mediach społecznościowych film z upokarzającego zatrzymania podejrzanego o zbrodnię z premedytacją i czyta słowa Adama Bodnara, rzecznika praw obywatelskich: „Jakub A. jest aresztowany i podejrzany, nie skazany, zachowuje więc wszystkie przysługujące mu prawa, w tym prawo do domniemania niewinności i sprawiedliwego procesu. Prawo do godności jest niezbywalne”. Do tego media publiczne przypuszczają atak na rzecznika idąc w sukurs emocjom tłumu. Mówią o tym, że broni mordercy i przypominają jego problemy z synem, co dowodzić ma tego, że Adam Bodnar nie nadaje się do roli, którą pełni. TVP nie niuansuje, nie docieka źródeł problemów, zwyczajnie posługuje się, a nawet wykorzystuje bezwzględnie sytuacją rodzinną rzecznika, która nie ma nic wspólnego ze sprawą mordercy Kristiny, za to wiele wspólnego z problemami rozwojowymi wielu nastolatków w Polsce. Telewizja publiczna szczuje więc widzów na rodzinę rzecznika i zamiast studzić emocje, które mogą przyczyniać się do potęgowania społecznej agresji, dolewa oliwy do ognia. Kreuje się w ten sposób na obrońcę dobra, który domaga się ukarania zła. Osiąga jednak tylko efekt głębszego społecznego podziału, gdzie przemoc może nie mieć końca.
- Przecież kiedy pragniemy zemsty, chcemy komuś odpłacić, to nie będziemy go szanować i pamiętać o godności - zauważa psycholog. - Pragnienie zemsty wzbudza w nas chęć wręcz odwrotnych działań, niezgodnych z poszanowaniem ludzkiej godności, konstytucją czy Konwencją ONZ (o ile w ogóle znamy zasady zapisane w tych dokumentach). Przecież zemsta ma boleć, upokorzyć, poniżyć.
Dlaczego tak się dzieje?
Zdaniem psycholog rzecz nie tylko w niezrozumieniu litery prawa, która ma nas strzec przed eskalacją przemocy, ale przede wszystkim w podążaniu za bezrefleksyjnym zachowaniem instynktownym: jestem wściekły, dam upust swoim emocjom.
- Miniony ustrój przyczyniał się nie tylko do problemów z zakupem dóbr materialnych czy podróżowaniem, lecz przede wszystkim z krzywdą ekonomiczną, społeczną jak i pogwałceniem ludzkiej godności (włącznie z przemocą fizyczną) - mówi Magdalena Widłak-Langer. - Młode pokolenia nasiąkały tymi emocjami i sposobem działania. Poczucie niesprawiedliwości i bezsilności na skutek tych doświadczeń było jeszcze większe. Ciekawie wyjaśnia to Jacek Santorski, który powiedział, że badania przeprowadzone przez doktora Macieja Gdulę wskazują, iż: „mamy na nowo zagospodarowaną formację grup niższo-średnich, które właśnie dowiedziały się, że są suwerenem, że są coś warci. Że mają prawo do wrogości wobec elit, a z drugiej strony do pogardy wobec słabszych od siebie. A ci słabsi to na przykład uchodźcy, geje, lesbijki i „ci wszyscy zboczeńcy i psychopaci”. A ponieważ bardzo łatwo nam oceniać, wystarczy że zakwalifikujemy RPO jako „innego” (bo dba o godność zatrzymanego, zamiast domagać się bolesnej zemsty) i cała machina rusza. Za tym myśleniem idzie działanie - ocenianie, komentowanie czy nawet zastraszanie. W naszym społeczeństwie klasowym, kastowym, wciąż jeszcze folwarcznym i chłopskim, taki układ się sprawdza.
Gdyby policja przestrzegała procedur, a film z aresztowania podejrzanego o morderstwo nie wyciekł do mediów, władza, w której rękach jest telewizja publiczna, nie miałaby narzędzia,jakim może manipulować silnymi emocjami, a przez to wskazywać winnych poza samym oskarżonym. Dowód? Szczucie prawicowych mediów na mniejszości w Polsce poprzez komentarze publicystów, którzy łączyli homoseksualizm z pedofilią, a obie sprawy z mordercą Kristiny. Wulgarnie i nieodpowiedzialnie odniosła się do sprawy również posłanka Krystyna Pawłowicz na Twitterze: „Wygląda na to że męczennik „konstytucyjny” Jakub A. będzie kandydatem opozycji na urząd prezydenta RP”.
Emocje a prawo
Dr Magdalena Bergmann, socjolog z Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy uważa, że cała sprawa jest papierkiem lakmusowym świadomości praw człowieka i obywatela w naszym społeczeństwie. - Pojęcie to często odnosimy do szlachetnej walki jednostek i grup o równe traktowanie, wolność słowa, swobodę wyznania czy skuteczność instytucji państwowych - zauważa. - Mniej mówi i edukuje się o powszechnym i nienaruszalnym charakterze tych praw. W tym konkretnym przypadku - że „nie przestają” one działać nawet wtedy, gdy jest się podejrzanym, oskarżonym czy skazanym za najstraszniejsze przestępstwo. To niewygodne i budzi dysonans poznawczy: „jak to, prawa człowieka dla takiej bestii?”. Dlatego w pewnym sensie można zrozumieć oburzenie opinii publicznej, gdy w obliczu wyjątkowo drastycznej, bulwersującej zbrodni, której ofiarą padło dziecko, Adam Bodnar zwrócił uwagę na sposób zatrzymania podejrzanego.
Jednak zdaniem dr. Bergmann trudna do zrozumienia i niedopuszczalna jest za to kampania, którą zafundowały rzecznikowi publiczne i prorządowe media, przypinając mu łatkę „obrońcy zbrodniarzy” i atakując jego rodzinę.
- Jakby nie pamiętały, że m.in. śmierć Igora Stachowiaka czy niesłuszne skazanie Tomasza Komendy to także konsekwencje łamania praw człowieka - do godnego traktowania czy rzetelnego procesu - przez instytucje odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo, ład i sprawiedliwość - przypomina socjolog.
Odwrót obywatelskości?
Prof. Lech Witkowski, filozof i pedagog z Akademii Pomorskiej w Słupsku jest przekonany, że nagonki - aż po eskalowaną przez usłużne władzy media agresję o znamionach linczu - nie są przypadkowe i to z kilku powodów. - Źle mówią o klimacie politycznym, generowanym przez wygodną dla władzy presję w stronę bezwzględności rozprawiania się z domniemanymi przestępcami czy przeciwnikami i dekretowania ich winy z góry w oficjalnych enuncjacjach - mówi prof. Witkowski. - Film i zdjęcia z zatrzymania podejrzanego o morderstwo pokazują, jak łatwo nadużyć procedur przez interweniujące służby. Wystawia to złe świadectwo także skłonnościom części środowisk pozbawionych kultury prawnej, w tym rozumienia praw człowieka oraz ich niezdolności do szanowania mechanizmów realnego państwa prawa powiązanych z prerogatywami sądów. Jeszcze gorzej to mówi o etycznej wrażliwości uczestniczących w tych „spektaklach nienawiści”, znanych z najgorszych czasów, nie minionych najwidoczniej.
Prof. Witkowski uważa, że coś złego się dzieje w sferze publicznej, gdy mamy w niej manifestacje zachowań dających się sprowadzać do chęci zemsty, degradowania z góry, odreagowywania nienawiści i pogardy.
- Najgorzej jednak to wszystko mówi o niskim poziomie intelektualnym niektórych ludzi mediów, polityków i tych, którzy dają się złapać na prymitywne sztuczki argumentacyjne wmawiające tym, którzy nie potrafią myśleć samodzielnie absurdy logiczne - dodaje prof. Witkowski. I ubolewa, że społeczeństwo obywatelskie jest w odwrocie, cofamy się do praktyk wyzwalających najgorsze instynkty i podłe zachowania. Nie działają tylko opłacone trolle, ale polityka afirmująca koniec pedagogiki wstydu zaczyna przynosić najgorsze owoce.
- Stąd tyle bezwstydu w obnoszeniu się z kompromitującymi zachowaniami - ocenia. - Nie wiem nawet, czy to da się odwrócić, skoro takie zachowanie służy interesom jednych i niskim instynktom drugich. Edukacja dotąd najwyraźniej nie działa skutecznie, ale sama nic nie zdoła tu zrobić. Spirala wrogości nadal jest nakręcana.
Prof Anna Siewierska-Chmaj, politolog z Wyższej szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie, atak TVP i polityków PiS na rzecznika praw obywatelskich uznaje za dowód na populistyczne i autorytarne zapędy obecnej władzy.
- Rolą RPO jest stawanie w obronie każdego obywatela, wobec którego nadużyto władzy lub naruszono jego godność osobistą - tłumaczy. - Każdego oznacza także człowieka podejrzanego o morderstwo, nawet najokrutniejsze. Istotą demokracji jest wiara w uniwersalność praw człowieka i niezbywalne prawo do godności. Jeśli pozwolimy na jakiekolwiek wyjątki od tej reguły, co nas powstrzyma przed dzieleniem ludzi na lepszych i gorszych, na tych, którzy mają prawa i tych, którzy są ich pozbawieni? Granica między słusznym gniewem na zło a samosądem jest bardzo cienka i przekraczanie jej zawsze jest skrajnie niebezpieczne. Społeczeństwo ma prawo odbierać pewne kwestie emocjonalnie, ale rolą telewizji publicznej czy polityków jest studzenie nadmiernych emocji, a nie ich podgrzewanie. To nieuchronność kary jest najważniejszym elementem prawa, nie zaś jej publiczne wykonywanie. Gilotyny i szubienice na miejskich placach, publiczne chłosty i tortury - to wszystko już było. I wiemy, że świat był wtedy znacznie gorszym miejscem. Atakowanie RPO za działania, do których z mocy prawa został powołany, jest wyrazem tęsknoty za tymi ciemnymi czasami.
Nie upodabniać się
Czy mamy szansę przeciwdziałać podobnym nagonkom w przyszłości? Tłumnie wyrażane emocje zdają się mieć większą siłę przebicia niż głosy rozsądku pojawiające się po obu stronach barykady. Dla wielu zaskoczeniem było jednak to, że Tomasz Terlikowski, prawicowy publicysta publicznie przyznał, że Adam Bodnar ma rację - prawo do godności jest niezbywalne, a państwo nie jest od tego, by mściło się na człowieku, nawet tym, który zachował się w bestialski sposób.
Byli też i tacy, którzy uznali, że rzecznik praw obywatelskich ma rację, ale niepotrzebnie pobiegł ze swoją obroną „godności ludzkiej” do mediów. Mógł przecież najpierw wykorzystać ścieżkę prawną, choćby zwrócić uwagę ministrowi sprawiedliwości, że w przypadku oskarżonego zostały naruszone procedury, co może spotkać w przyszłości każdego obywatela, którego winy jeszcze nie dowiedziono.
Ale czy w przypadku postępowania wymiaru sprawiedliwości, który nie liczy się ze zdaniem rzecznika w wielu sprawach, nagonce TVP i gazet sprzyjających obecnemu obozowi władzy, rzecznik miał jakiekolwiek szanse, że jego głos zostanie wysłuchany? Przypuszczalnie nikt nie zainteresowałby się tym, że brutalny morderca został potraktowany haniebnie, co źle świadczy o państwie, które przekonuje, że szanuje prawa człowieka.
- Przemoc jest zjawiskiem zakaźnym. I często zaczyna się nie od realnych, materialnych działań, tylko od wyobraźni - przypominał kilka dni temu Tomasz Stawiszyński w swojej audycji „Kwadrans filozofa” w Tok.fm. - Mechanizmem napędzającym przemoc jest w społecznościach ludzkich mimetyzm, czyli skłonność do naśladownictwa. Pracuje ona wewnątrz każdego bez wyjątku konfliktu. Zasada jest prosta - gdzie jest konflikt, tam jego strony zaczynają nieświadomie się do siebie upodabniać. Jakkolwiek by temu zaprzeczały, jakkolwiek przekonane by były o dosłownej prawdziwości poruszających nimi wyobrażeń, jakkolwiek każda z nich nie identyfikowałaby się z dobrem i światłem, jakkolwiek nie dostrzegałyby, że jakaś siła bezwiednie konfiguruje ich sposób myślenia i zachowywania się wedle tego samego wzorca. Jakkolwiek więc absurdalna wydawałaby się im taka perspektywa - proces upodabniania się i tak w nich metodycznie pracuje.
Mogą przyjść po każdego
Rzecznik praw obywatelskich nie może więc kierować się emocjami, lecz musi przestrzegać konstytucji. I nie ma tu wyjątków. Bo każdy z nas jest równy wobec prawa. Gdy o tym zapomnimy, możemy doświadczyć tego, co wyraża wiersz Martina Niemöllera, napisany w obozie w Dachau w 1942 r.: „Kiedy naziści przyszli po komunistów, milczałem, nie byłem komunistą. Kiedy zamknęli socjaldemokratów, milczałem, nie byłem socjaldemokratą. Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem, nie byłem związkowcem. Kiedy przyszli po Żydów, milczałem, nie byłem Żydem. Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto mógłby zaprotestować”.