Granice „dobrej zmiany” [komentarz]
Nie pamiętam, aby za czasów poprzedniej ekipy rządzącej tak wiele, jak dziś, mówiło się o upolitycznieniu życia w Polsce. Czyżby wtedy tego nie było?
Skądże, ale nawet jeśli poprzednia władza popełniała błędy, nie szła aż tak w zaparte, gdy została złapana na manipulacji. Teraz jesteśmy świadkami takiego upolitycznienia, które może odbijać się czkawką przez kolejne pokolenia.
Trybunał Konstytucyjny jest sparaliżowany na lata. Dopóki PiS rządzi, Trybunał nie przeszkodzi mu w przeprowadzaniu jakichkolwiek ustaw, na których partii rządzącej zależy. Prezydent Duda nazywa to rozwiązaniem sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Brzmi to tak, jakby puszczał oko do swoich zwolenników. Program 500+, który był firmowany jako program socjalny i mający sprzyjać wzrostowi dzietności, jest w istocie programem, który jak magnes przyciągnąć ma tych lepiej sytuowanych, aby w przyszłości głosowali na PiS. Jak bowiem zrozumieć niesprawiedliwe wykluczenie z pomocy rodzin, które mają jedno dziecko i choćby o złotówkę przekraczają próg podatkowy? Za to rodzina z czwórką dzieci, nawet jeśli rodzice zarabiają bardzo dobrze, z pewnością z takiej pomocy skorzysta. Wszystko to w granicach „dobrej zmiany”, za którą nie wiadomo ile i z czego zapłacą przyszłe pokolenia.
Na razie w PiS trwa gorączkowe myślenie, jak nie oddać drugi raz zdobytej władzy. Pojawił się pomysł, by - w uproszczeniu - unijne pieniądze rozdzielać mogli nie marszałkowie (jeszcze z poprzedniej ekipy), ale wojewodowie (wybrani przez Jarosława Kaczyńskiego). Ministerstwo Rozwoju zaprzecza, że będzie majstrowanie przy unijnych funduszach, ale czy to pierwszy raz PiS wypiera się czegoś, co później wyciąga z kapelusza jako świetny pomysł na lepszą Polskę?
Jak mawiał tow. Iljicz, cała siła w kadrach, bo one są najważniejsze. Jednak ubiegłotygodniowe kadrowe roszady nie przyniosły chwały najważniejszemu dziś HR-owcowi.