Grunt, że nasza chata z kraja [komentarz]
Aż chciałoby się powiedzieć: przepraszam, ten świat kręci się za szybko i w złą stronę, wysiadam, poszukam spokojniejszego miejsca, ale tak się nie da.
W piątkowe wieczory strach włączyć komputer czy telewizor, bo jak nie zamach w Nicei lub w Monachium, to zamach stanu w Turcji. Czy to życie wcześniej, kiedy portale i telewizje jeszcze nie bombardowały nas informacjami przez całą dobę, było spokojniejsze? Pewnie nie, bo o wielu rzeczach w ogóle nie wiedzieliśmy.
Czy dziś poruszają nas zamachy bombowe w Afganistanie, Syrii czy w Iraku? Prawie codziennie giną tam dziesiątki ludzi, a my obojętnie patrzymy na powtarzające się obrazy rozpaczających ludzi. Bo nasz chata z kraja. Kiedy zamachowcy zaczęli siać terror w Europie, pewnie każdy z nas odczuł to jako zamach na naszą cywilizację. Skoro tylu Polaków wybrało emigrację, to i nasi bliscy mogą stać się ofiarami szaleńców - zresztą tak było w Nicei, gdzie zginęły dwie Polki. A kilkanaście tysięcy Polaków mieszkających i pracujących w Monachium?! Też mogli stać się ofiarą chorego psychicznie młodzieńca. Tu już żadna religia czy pochodzenie nie było motorem postępowania zamachowca. Spotęgowana chorobą fascynacja przemocą i terrorem doprowadziła do tak tragicznego końca. Na szczęście Mariusz Błaszczak, minister spraw wewnętrznych i administracji, tym razem nie plótł o malowaniu kwiatków, tylko wydał komunikat, że u nas jest spokojnie i uczestnicy Światowych Dni Młodzieży nie są zagrożeni. Można odetchnąć. I przy okazji zapytać, skąd partie polityczne biorą tak wybitnych specjalistów na stanowisko ministra spraw wewnętrznych jak Mariusz Błaszczak, a wcześniej Teresa Piotrowska (za rządów Ewy Kopacz)? To cud, że wszystkie służby jeszcze coś robią - chyba że kompletnie nie patrzą na to, kto nimi dowodzi.
Skoro przeżyliśmy szczyt NATO w Warszawie, to pozostaje wierzyć, że nic się nie stanie w Krakowie.