Grzech główny III RP: sejmowe partyjniactwo
Przerażający jest coraz wyraźniejszy podział na lepszych i gorszych Polaków - mówi posłanka I i II kadencji Maria Zajączkowska. - U posłów nie widać nawet chęci dyskusji.
Wersalu tu już nie będzie! - zapowiedział Andrzej Lepper, kiedy w 2001 roku dostał się do Sejmu. I pomyśleć, że tak już zostało. Z kadencji na kadencję polski parlament coraz bardziej zaczyna przypominać karczmę. Dwa lata temu CBOS przeprowadził badania na temat prestiżu trzydziestu zawodów. Przedostatnie miejsce zajęli posłowie na Sejm, ostatnie - działacze partii politycznej.
Byli parlamentarzyści, którym przyszło reprezentować Kujawy i Pomorze w X kadencji PRL (1989 - 1991) i pierwszej w wolnej Polsce z zadumą wspominają tamte czasy.
- Wiem, że to najgorzej notowany zawód w oczach opinii społecznej - mówi toruński polityk Jan Wyrowiński. - Czuję to nawet dziś w kontaktach z ludźmi.
Maria Zajączkowska z Bydgoszczy nie wydaje tak radykalnych ocen. Ale nie pojmuje, jak mogło dojść do tak niesamowitego upartyjnienia parlamentu: - Trudno powiedzieć, czy Sejm z kadencji na kadencję jest coraz gorszy - inaczej się ocenia będąc na Wiejskiej, inaczej jako obserwator. Ale na pewno mogę powiedzieć, że w Sejmie I i II kadencji, w dyskusjach nad ustawami lub zmianami, zawsze towarzyszyło nam pytanie, czy to będzie dobre dla Polski i Polaków. Odnoszę wrażenie, że teraz dla posłów ważniejsze jest pytanie, czy to będzie dobre dla partii? Choć ugrupowań w Sejmie było więcej, to nie było takiego partyjniactwa.
Kiedy w 1992 roku Leszek Moczulski na obradach plenarnych „rozszyfrował” skrót PZPR, jako Płatnych Zdrajców Pachołków Rosji - sprawę rozpatrywała Komisja Etyki Poselskiej. Parlamentarzyści uznali, że tak obraźliwe słowa nie powinny padać w Sejmie. Dziś zdrada, Targowica, złodzieje to przecinki w wypowiedziach posłów. Gdyby któryś z nich zapowiedział, że odwoła się do komisji etyki, usłyszałby z ław huragan śmiechu.
Ponad ćwierć wieku spędził na Wiejskiej Jan Wyrowiński. I przyznaje, że największą satysfakcję ma z pracy w pierwszych kadencjach parlamentu: - Ale z biegiem lat satysfakcja malała. Na pewno jest spora grupa osób, które nie chcą błyszczeć w blasku kamer i ciężko pracują w komisjach. A dziś świat jest opanowany przez media, politycy pod ich presją są zmuszeni do reagowania na bieżące sprawy, najczęściej drugorzędne. To sprawia, że stają się więźniami doraźnych problemów, słupków popularności z myślą o przyszłej kadencji.
Dla Łukasza Krupy, byłego posła partii Palikota ostatniej kadencji, było to duże zaskoczenie: - Przekonałem się o tym pracując w komisjach - kiedy były telewizyjne kamery, większość posłów za wszelką cenę starała się zaistnieć. Kiedy kamery znikały - oni też milkli.
Parcie na szkło w wykonaniu posłów może się niezwykle przydać - wynieść w oczach szefa partii, kiedy dowali się przeciwnikowi albo zręcznie spuentuje. Wtedy, jak ostatnio w Sejmie, zbiera się gratulacje od szefa partii. W polityce, nawet w szeregach własnej partii nie ma przyjaźni, są mniej lub bardziej wyrachowane kontakty.
- Przeraża mnie pojawiający się coraz wyraźniej podział na lepszych i gorszych Polaków, to dla mnie ogromne zaskoczenie - ocenia Maria Zajączkowska. - To, że są różne idee i poglądy, to jasne, taka jest demokracja. Ale jako tragedię postrzegam zupełny brak nawet samej chęci dyskusji i wypracowania kompromisu oraz wspólnego działania polityków różnych partii. Zdumiewające dla mnie jest i to, że zachowują się tak ci sami ludzie, którzy kiedyś działali razem.
Krystian Łuczak, były poseł SLD dwóch kadencji idąc do Sejmu był przekonany, że to dostojna instytucja: - Ale jak sobie przypomnę wystąpienia ludzi z Ligi Polskich Rodzin czy Samoobrony, utwierdzam się w przekonaniu, że dziś kultura polityczna nie ma żadnego związku z kulturą.
Włocławski polityk uważa, że wojna polsko-polska wypaczyła zarówno zachowanie posłów, jak i klubową dyscyplinę.
- Szefowie stawiają żołnierzy na baczność i oczekują wykonywania poleceń. I biada temu, kto się wyłamie. W najgorszym razie nie zostanie wpisany na listę w kolejnych wyborach. Nie mówiąc o tym, że za czasów mojego posłowania nad ustawami pracowało się tygodniami i miesiącami. Były przesłuchania ministrów, premiera.
Łuczak dodaje, że dziś poseł Marek Kuchciński jest najlepszy w odbieraniu głosu i zamykaniu dyskusji: - A kiedyś śmiano się, że PRL-owski marszałek Sejmu Czesław Wycech też znał tylko dwa zdania: nie widzę, nie słyszę. Utrwalają się gorsze obyczaje sejmowe.
Dawniej słowa „obyczaje sejmowe” miały pozytywny wydźwięk, dziś to raczej synonim parlamentarnego łobuzerstwa. A gdzież tu mówić o politycznym romantyzmie? Wojciech Mojzesowicz, były poseł pięciu kadencji reprezentował w 1989 roku PSL: - X kadencja była romantyczna - wspomina. - Chcieliśmy służyć państwu i Polakom. Nie było karczemnych awantur i nienawiści, potrafiliśmy się dogadać.
Więc w czym tkwi największy problem polskiego parlamentaryzmu? - W partyjnictwie - odpowiada Mojzesowicz. - Wszystkie formacje polityczne popełniają ten sam błąd - wokół szefów partii są tylko służalcy, wykonawcy, którzy zdają sobie sprawę, że ich los zależy tylko od szefa. Dziś nikt nawet nie odważy się pomyśleć, by przedstawić swoje zdanie. Cóż, jak się w wieku 30-50 lat, nie ma pomysłu na życie i zdobywa się mandat, to trudno zrezygnować z przyzwoitego poselskiego życia. Więc stoi się na baczność.
Mojzesowicza niedawno omal trafił szlag, kiedy usłyszał skargę młodego parlamentarzysty, że hotel poselski to zwykły „internat”: - Czy oni powariowali? Przez 15 lat w nim mieszkałem, jest czysto i schludnie. A jak się posłowi nie podoba, niech idzie do Grand Hotelu za własne pieniadze. Pewna starsza posłanka skarży się, że potrzebuje dwa pomieszczenia, innej meble nie pasują...
Były poseł PiS Andrzej Walkowiak obawia się czego innego - nienawiści: - Tak, bo to już nie jest wrogość tylko nienawiść między politykami. Te negatywne emocje przeniosły się do samorządów, a nawet do zwykłych rodzin.
Jednak mimo ogromnego krytycyzmu byłych parlamentarzystów z Kujaw i Pomorza, wszyscy przyznają: to nie było zmarnowane ćwierćwiecze. Dla Marii Zajączkowskiej największym sukcesem jest wyrwanie się z błędnego koła „demokracji ludowej” i gospodarcze oraz militarne związki z Zachodem. - Porażka? Politycy myślący wyłącznie partyjnymi kategoriami, co doprowadziło do tak wielkich podziałów w społeczeństwie.
Jan Wyrowiński: - Zbudowaliśmy fundament demokratycznego państwa. Jeszcze nie do końca stabilny, ale trwały. Odbudowaliśmy również samorządy, bodaj najważniejsze struktury państwa.
Także Andrzej Walkowiak nie ma wątpliwości, że kolejnym parlamentom i rządom Polski zawdzięczamy włączenie państwa w zachodnie struktury.
- Nie wiem, czy 26 lat to mało czy dużo dla tak radykalnego zwrotu. Ale na pewno nie jesteśmy już prowincjonalnym krajem gdzieś na obrzeżach Rosji.
Parlament RP
Łukasz Krupa | - przedsiębiorca, poseł na Sejm VII kadencji z partii Janusza Palikota. |
Wojciech Mojzesowicz | - działacz związkowy, rolnik, poseł na Sejm X, I, IV, V i VI kadencji. PSL, PiS, Polska Razem. |
Jan Wyrowiński | - poseł na Sejm X, I, II, III i V kadencji, senator VII i VIII kadencji, wicemarszałek Senatu VIII kadencji. Członek Komitetu Obywatelskiego, Unii Demokratycznej i Unii Wolności, obecnie Platformy Obywatelskiej. |
Maria Zajączkowska | - posłanka na Sejm I i II kadencji. Była członkinią Ruchu Obywatelskiego Akcja Demokratyczna, później Unii Wolności. |