Grzegorz, pierwszy pan położny. Jest ich dzisiaj 70 w Polsce
Mógłbym opowiadać bajki, że jako dziecko bawiłem się lalkami zamiast samochodami strażackimi, ale to nie jest prawda. To nie było moje powołanie, choć stało się pasją - mówi Grzegorz Chajdaś ze Szpitala im. Żeromskiego. Pierwszy w Polsce położny. Do dziś jedyny w Krakowie.
Mężczyzna położnik nadal dziwi?
Oczywiście! Pracuję w zawodzie od 25 lat, a wciąż jestem w Krakowie jedynym praktykującym położnikiem. W Polsce jest nas trochę ponad 70. To wciąż za mało, żeby przestać zaskakiwać. Pacjentki często w pierwszym kontakcie biorą mnie za lekarza. Jednak pracuję na oddziale patologii ciąży. Tu jest inaczej, specyficznie. Kobiety przychodzą do nas z problemem, chorobą i nie skupiają się na tym, czy zajmuje się nimi kobieta, czy mężczyzna. Najważniejsze są dla nich zdrowie i życie maleństwa, które jeszcze nie przyszło na świat. W takiej, niezwykle trudnej, sytuacji, nie patrzy się na płeć personelu medycznego, ale na profesjonalizm.
Jedna z koleżanek bała się zostawać ze mną na dyżury nocne i pytała: a o czym mamy rozmawiać?
Ale bycie położnym nie było pana pierwszym wyborem.
Nie, i jeśli pani pyta, dlaczego nim zostałem, muszę odpowiedzieć - nie wiem. Mógłbym opowiadać bajki, że jako dziecko bawiłem się lalkami zamiast samochodami strażackimi, ale to nie jest prawda. To nie było moje powołanie, choć brzmiałoby to pięknie i romantycznie.
Skończył pan technikum mechaniczne.
Kierunek obróbka-skrawanie. No więc widzi pani, jak ktokolwiek mógłby uwierzyć, że położnictwo było moim powołaniem, skoro początkowo miałem obrabiać i skrawać? Pod koniec technikum zastanawialiśmy się z kolegą, co robić dalej. Dowiedzieliśmy się o istnieniu studium medycznego i kierunku położnictwo. Dlaczego nie spróbować? Dostaliśmy się obaj. I okazało się, że te studia przerastają nasze siły. Przez pięć lat technikum nie miałem żadnej styczności z nauką o człowieku i z biologią, więc wszystko musiałem nadrobić. Czas studium medycznego to było przede wszystkim kucie. Myślałem nawet o rezygnacji, ale później powiedziałem sobie - zacząłeś, to musisz skończyć. I skończyłem.
Czuł się pan nieswojo na tak kobiecych studiach?
Nie odbierałem tego w ten sposób, wolałem traktować siebie jako prekursora, który przeciera szlaki dla kolejnych. Ale koleżanki na studiach, wykładowcy, instruktorzy w szpitalu nie wróżyli ani mnie, ani mojemu koledze, że uda nam się skończyć te studia.
A rodzina?
Rodzina robiła zakłady, ile wytrzymam (śmiech).
Mężczyźnie jest trudniej wykonywać ten zawód?
Poród, którego pan nigdy nie zapomni?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień