Odry - mała miejscowość, znana tylko z cmentarzyska Gotów i kręgów kamiennych, ma znacznie bogatszą historię. Odkrył ją ks. dr Zbigniew Straszewski.
W tym roku wydał część pierwszą monografii pt. „Odry. Dzieje parafii na tle regionu południowych Kaszub”.
Tytuł trącący naukowym sznytem może nie zachęca do sięgnięcia po książkę. Tymczasem momentami jest ona wręcz pasjonująca. Są to niesamowite historie, np. o tym, jak zakładano parafię.
Ks. dr Zbigniew Straszewski, dziś proboszcz w Czersku swojej poprzedniej parafii, Odrom poświęcił nie tylko dni, ale i noce. Do wieczora praca duszpasterska wśród mieszkańców, potem długie godziny z ich przodkami. Odnajdywał ich w dokumentach i innych źródłach pisanych. Archiwum parafialne ułatwiało zadanie, bo ks. Julian Zawadziński, pierwszy proboszcz parafii, był niezwykle skrupulatny. Pojawiały się te same nazwiska, tak dobrze dziś znane. Autor dokopał się nawet w swych poszukiwaniach kryminalnych historii. Gdy trafił na taki przypadek, próbował doszukać się szerszego tła. Dowiedzieć się, jak ten ktoś żył, jaką miał żonę i dzieci.
Niemal płakał w listach
Z korespondencji do biskupa chełmińskiego, którą przytacza ks. Straszewski, dowiadujemy się, jak niemal sto lat temu ciężkie było życie duchownego.
Nim rozpoczęła się budowa kościoła i powstała parafia, nabożeństwa odprawiano... w karczmie.
Ks. Julian Zawadziński został proboszczem 28 grudnia 1937 r., posługę kapłańską w Odrach pełnił już wcześniej. Było tak, że nim wmurowano kamień węgielny pod budowę kościoła (15 sierpnia 1932 r.), ks. Zawadziński spowiadał i odprawiał msze w karczmie-kaplicy. Swoimi kłopotami i troskami dzielił się z biskupem. - Przed zawarciem kontraktu proszono mnie jeszcze o zezwolenie urządzenia tańcówek w pokojach przyległych tuż do kapliczki - pisał ks. Zawadziński. - Po podpisaniu umowy bez jakiegokolowiek porozumienia zaczęto urządzać zabawy z harmonią, a potem wesela, a przed tygodniem i publiczne, tak, że trudno mi opisać. Nie było ani chwili z brewiarzem skończyć. Jak uszanowanie do Domu Bożego, a przede wszystkim dla Najświętszego Sakramentu powoli zanika przekonałem się, gdy mi mówiono na kolędzie, że ludzie nie chcą takiego „kościoła”, gdzie mają wrażenie, że są w karczmie. Mnie samemu i drugim kapłanom podobnie idzie. Ilekroć przebywałem w kościołach sąsiednich i porównywałem ciszę tutejszą z hałasem przebijającym nieraz przez ścianę do kapliczki, łzy mi w oczach stały.
Jak czytamy dalej w książce, z korespondencji wiadomo, że atmosfera panująca w oberży Gromowskich wpływała negatywnie na życie religijne mieszkańców. 10 października 1929 r. ks. Zawadziński tak pisał do kurii:
Hałas dolatujący z karczmy, względnie gościnnego pokoju od wpół pijanych gości był już nieraz tak wielki, że musiałem opuścić konfesjonał i upomnieć gospodarza, żeby uspokoił gości i brał wzgląd na Najświętszy Sakrament i ludzi przygotowujących się na przyjęcie sakramentu pokuty, a to poskutkowało tylko na pięć minut.
Odry i Dziki Zachód
- Niewątpliwą winę za taki stan rzeczy ponosili Gromowscy, którym zależało jedynie na własnym interesie - ocenia ks. Zbigniew Straszewski. - Niestosowne zachowania podczas nabożeństw prowadziły do konfliktów duszpasterza z karczmarzami. Karczemny klimat w czasie nabożeństw przyczynił się również do zmniejszenia o 50 proc. ofiarności wiernych, a to świadczyło o spadku zainteresowania budową kościoła.
Ostatecznie Gromowcy sprzedali karczmę, a nowy właściciel Wiktor Lamka okazał wiele życzliwości, tak iż nabożeństwa mogły być odprawiane bez zakłóceń do 4 grudnia 1932 r., czyli do chwili poświęcenia kościoła. W Odrach w latach 20, 30-tych XX w. klimat przypominał sceny z filmów o Dzikim Zachodzie. Wyjątkowy miks. W karczmie, jakby nie było - grzeszono, a w kaplicy można było się wyspowiadać. Trzeba było myśleć o kościele. Plany jego budowy zrodziły się już w pierwszej dekadzie XX w. Przeszkód była jednak masa, m.in. to, że parafia była mała, jak pisał ks. Zawadziński - liczyła tylko tysiąc dusz. A mieszkańcy nie tylko nie mogli się porozumieć, nie mieli też zaufania do kurii i księży. Przełom nastąpił, gdy duszpasterzem został ks. Julian Zawadziński. Ale budowa kościoła w Odrach to już osobna historia.