Gwałciciel z Rudy stawał się bestią
Poluje przez kilka lat, ale policja długo nie może go namierzyć. Najgroźniejszy jest latem. Jego najmłodszą ofiarą zostaje 13-latka, kilka innych to niewiele starsze od niej dziewczynki. Marek Z. opracował bardzo skuteczny sposób zwabiania kobiet w ustronne miejsca. Każdą z nich potem brutalnie bije, wykorzystuje pod groźbą noża, potem ograbia. Gdy pewnej młodziutkiej dziewczynie nie ma co ukraść, zrywa jej z uszu kolczyki. Nie zabija, ale jedna z nastolatek po gwałcie próbowała popełnić samobójstwo.
Poluje przez kilka lat, ale policja długo nie może go namierzyć. Najgroźniejszy jest latem. Jego najmłodszą ofiarą zostaje 13-latka, kilka innych to niewiele starsze od niej dziewczynki. Jak drapieżnik krąży w okolicy swojego zamieszkania; napada w Rudzie Śląskiej Świętochłowicach i Chorzowie, niedaleko ulic czy osiedli, doskonale zna różne zakamarki.
Działa prawdopodobnie od 1994 roku, a mimo to pozostaje nieuchwytny. Dopiero w 1997 roku wpada; udowodniono mu gwałty na kilkunastu kobietach. Marek Z. opracował bardzo skuteczny sposób zwabiania kobiet w ustronne miejsca. Każdą z nich potem brutalnie bije, wykorzystuje pod groźbą noża, potem ograbia. Gdy pewnej młodziutkiej dziewczynie nie ma co ukraść, zrywa jej z uszu kolczyki. Nie zabija, ale jedna z nastolatek po gwałcie próbowała popełnić samobójstwo.
Chciał strachu
Młoda kobieta idzie rankiem prawie pustą ulicą; spieszy się do szkoły albo do pracy. Widzi zdenerwowanego, sympatycznie wyglądającego mężczyznę. Niezbyt wysoki blondyn jest dobrze ubrany, porządnie ostrzyżony, kręci się w kółko, jakby coś się stało. I rzeczywiście, zwraca się do przechodzącej dziewczyny, jakby spadła mu z nieba:
- Błagam, niech pani mi pomoże! Jadę do lekarza, ale samochód się zepsuł. Biegnę tu blisko do kolegi mechanika, to potrwa chwilkę, błagam, niech mi pani w tym czasie popilnuje dzieciaka w samochodzie, to tutaj, niedaleko! - Marek Z. jest bardzo wiarygodny, nawet powieka mu nie drgnie. Zezna później, że jego historyjka prawie zawsze odnosiła skutek.
Kobieta, czy dziewczynka waha się, ale nie może odmówić. Chodzi o dziecko. Zboczeniec doskonale wie, że na tym punkcie kobiety są wrażliwe, nic lepiej by nie działało.
- Niech będzie, popilnuję, ale krótko, bo muszę lecieć - gdy ofiara się zgadza, już jest w pułapce. Mężczyzna oddycha z ulgą, dziękuje wylewnie, opowiada po drodze o synku,którego zostawił w aucie. Zawsze idzie trochę z przodu, jakby nie chciał, żeby mu się przyglądać.
Wszystko trwa jednak za długo, dziewczyna zaczyna odczuwać niepokój, gdy wchodzą w jakieś boczne dróżki: - Ale gdzie ten samochód? - pyta, czasem już ze strachem.
Uprzejmy dotąd mężczyzna zmienia się nie do poznania. - Nie udawaj, przyszłaś tutaj sama, żeby się ze mną zabawić! Rób co ci każę! - mówi. Napastnik wyciąga nóż, przykłada ofierze do gardła. Gdy zaatakowana chce uciekać, napastnik bije ją, kopie, w końcu gwałci. Im bardziej któraś się broni i jest przerażona, tym bardziej mu się to podoba. Koszmar jest tak wielki, że nie wszystkie ofiary Marka Z. zgłaszają się na policję.
W pamiętniku
Nastoletnia Ola też wpadła w pułapkę i zgodziła się popilnować dziecka; po gwałcie jest w szoku, bardzo się zmienia. Nikomu nic nie mówi, ale opisuje wszystko w pamiętniku. Zeszyt trafia do rąk matki. Obie ustalają, że trzeba jednak opowiedzieć wszystko policji, gwałciciel nie może być bezkarny.
Policja kojarzy zgłoszenia kobiet, także ze Świętochłowic i z Chorzowa; już wie, że ma do czynienia z seryjnym gwałcicielem. Ale jego portret pamięciowy trudno wykonać; mężczyzna robił wszystko, żeby ofiary nie zapamiętały jego twarzy. Zmieniał się też, gdy wpadał w furię, ofiary mówią, że stawał się bestią. W końcu jednak udaje się zrobić portret, na który zgadzają się napadnięte. Wokół gwałciciela zaciska się pętla.
W końcu wyrok
Pewien trzydziestoparolatek z Rudy Śląskiej sam zgłasza się na policję; słyszał, że funkcjonariusze o niego wypytują. Chce się dowiedzieć, dlaczego.
Marek Z. na co dzień jest kombajnistą jednej z kopalni Rudzkiej Spółki Węglowej. Ma żonę i troje dzieci, wydaje się, że żyje przykładnie. Sąsiedzi nie mogą powiedzieć o nim nic złego; to zwyczajna rodzina, górnicza, jak inne. Marek Z. nie pił, dużo pracował, w wolnych chwilach zajmował się samochodem. I latami ukrywał tajemnicę swoich polowań. Gdy jednak dochodzi do konfrontacji, przyznaje się napadów.
Ale nie podaje, ile kobiet zgwałcił, tyle tylko, że bardzo dużo. Policja wiedziała o kilkunastu atakach, mogło być ich jednak o wiele więcej. Bulwersował fakt, że nie oszczędził dziewcząt, które nie miały 15 lat.
Sąd Rejonowy w Chorzowie skazuje Marka Z. na 12 lat więzienia. Dzisiaj więc gwałciciel jest na wolności. Lata już nie te, ale czytelniczki, uważajcie na faceta, który prosi o popilnowanie dziecka w samochodzie. Teraz może mówić, że to jego wnuk