Czy gwara śląska może stać się językiem regionalnym? Odpowiada prof. Jerzy Podracki, członek Rady Języka Polskiego
Czy gwara śląska może stać się językiem regionalnym, ot tak, po prostu, polityczną decyzją? Znów pochylił się nad nią Sejm.
Rada Języka Polskiego przy Polskiej Akademii Nauk wypowiedziała się w tej sprawie już w 2010 roku na prośbę ówczesnego ministra spraw wewnętrznych i administracji i od tego czasu nic się nie zmieniło. Nie ma żadnych faktów językowych, które by wskazywały na to, że język mieszkańców Śląska jest czymś innym niż gwary języka polskiego. Moje stanowisko jest zgodne z opinią Rady.
Sprzeciw naukowców spowodował, że posłom nie udało się w 2011 roku przeforsować nowelizacji ustawy o mniejszościach, która przewidywała zmianę statusu mowy śląskiej z gwary na język regionalny. Teraz mamy w Sejmie obywatelski projekt nowelizacji ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Gwara śląska wróciła do gry, politycznej.
Gwara śląska jest dialektem, jednym z wielu, co wcale nie znaczy, że nie może stać się językiem regionalnym we współczesnym tego słowa znaczeniu. To są różne sprawy.
A więc rację mają ci, którzy mówią, że to politycy, przez stosowanie prawa, mogą rozstrzygać, że jakaś mowa jest językiem regionalnym albo gwarą?
Na całym świecie, a zwłaszcza w Europie, mamy do czynienia z pewnymi tendencjami, które wiążą się z poszanowaniem języka czy mowy (wszystko jedno, jak to nazwiemy) mniejszych skupisk ludzi. Jeśli chodzi o Górny Śląsk, oczywiście, nie możemy mówić, że to jest jakieś małe skupisko. W każdym razie od dłuższego już czasu dostrzegamy te tendencje w Europie na tyle mocno, że w wielu wypadkach to, co kiedyś językiem nie było, teraz oficjalnie nim jest. Naukowcy nie mają żadnego wpływu na te niektóre procesy.
Chyba najbardziej znamienny w Europie jest los standardowego języka serbsko-chorwackiego, o wariantowej budowie, używanego do rozpadu Jugosławii.
Właśnie. Wszyscy językoznawcy wiedzą, że istniał, moim zdaniem nadal istnieje, język serbsko-chorwacki. Dziś, decyzjami politycznymi, mamy dwa odrębne języki; serbski i chorwacki. Doskonały przykład z tą Serbią i Chorwacją.
Na jednej szali są kompetencje naukowców, którzy twierdzą, że język używany tradycyjnie przez mieszkańców Górnego Śląska nie spełnia zapisów ani polskiej ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym, ani Europejskiej Karty Języków Regionalnych i Mniejszościowych. Na drugiej szali swoje aspiracje stawiają politycy, którzy mówią, że nie zamierzają się uginać pod naciskiem językoznawców i będzie tak, jak oni zechcą. Tak ma być?
Moim zdaniem tak być nie powinno, ale tak jest. Pewne rozstrzygnięcia polityczne, rozwój geopolityczny powodują, że to, co się kiedyś nazywało dialektem, nosi dziś oficjalnie nazwę języka. Ale jeżeli chodzi o podejście do tego tematu czysto językoznawcze, systemowe, to jest to nadal dialekt i nic więcej.
Zainteresowanie śląszczyzną niewątpliwie wzrosło. Mowa ta przestaje być czymś wyłącznie wstydliwym, domowym. Z perspektywy Warszawy rozumie pan profesor te aspiracje polityczne i kulturowe Ślązaków?
Rozumiem doskonale. Mamy także w swoim środowisku językoznawców badaczy pochodzących ze Śląska, którzy uważają, że należy mowę śląską wyraźnie wyodrębnić i nazwać językiem regionalnym. Jest to sprawa bardzo skomplikowana, ale rozumiem racje obu stron: i językoznawców, którzy uważają, że ze względów czysto językowych śląszczyzna jest tylko dialektem, w sensie systemu gramatycznego. Rozumiem też aspiracje polityczne i kulturowe mieszkańców Górnego Śląska, jasno wyrażane.
Dodajmy jednak, że te aspiracje polityczne dotyczą tylko części mieszkańców Górnego Śląska.
Oczywiście, nie wszyscy dążą do tego, by mowę śląską określić jako język regionalny.
W mowie Ślązaków nie znajdziemy żadnych poważniejszych cech gramatycznych, które by nie występowały równolegle czy to w Małopolsce, czy Wielkopolsce. Przywołuję ten fragment opinii Rady Języka Polskiego, bo niektórzy uważają, że uznanie mowy śląskiej za język regionalny uchroni ją przed zanikiem?
Moim zdaniem - nie uchroni. Jest to tylko kwestia nomenklatury, nazwy, ale mogę się mylić.
Jest nieliczne grono językoznawców, które twierdzi, że uznanie śląszczyzny za język regionalny zapewni jej rozwój, a nawet uczyni z niej język nowoczesny. Mylą się?
Niekoniecznie. Mamy przykład Izraela, gdzie od nowa zafunkcjonował język hebrajski, którego nie było już od stuleci. Z chwilą powstania państwa izraelskiego, był to fakt polityczny przecież, stworzono niejako od podstaw język hebrajski, którym mówią w tej chwili wszyscy albo prawie wszyscy Izraelczycy.
Na czym polega trudność ze skodyfikowaniem każdej mowy, nie tylko śląskiej?
Trudność polega przede wszystkim na zróżnicowaniach wewnątrz regionu. Trzeba będzie w pewnym momencie wybrać coś, co postawimy na pierwszym miejscu, a dialekt śląski jest wewnętrznie bardzo zróżnicowany.
Czyli będziemy musieli zdecydować, która z gwar śląskich jest ważniejsza, ta z Koniakowa, Opola czy ta spod Tarnowskich Gór?
Tak, które formy, które wyrazy preferujemy. Nie całe gwary, tylko poszczególne formy i wyrazy. Są językoznawcy, którzy już kodyfikują mowę śląską, wprowadzają zapisy, gramatykę. I to może pomóc w jej przetrwaniu, choć niekoniecznie. To pokaże przyszłość, czy na tej nobilitacji gwary śląskie skorzystały.
Jeżeli politycy stwierdzą: "My wiemy lepiej od językoznawców, spytaliśmy ich kurtuazyjnie o zdanie, a teraz zdecydujemy po swojemu". I uznają język śląski za regionalny. Jak to, pana zdaniem, przyjmą językoznawcy, jako porażkę?
Przyjmą to z dobrodziejstwem inwentarza, tak sądzę, bo co mogą zrobić?