Gwiazdy i stratedzy z Madrytu. Kto górą? [wideo]
Już w sobotę wielki finał Ligi Mistrzów. Tuzy europejskiej piłki spotkają się w Mediolanie, gdzie Real Madryt zagra z sąsiadem zza miedzy - Atletico.
Dla „Królewskich” to czternasty występ w walce o Klubowy Puchar Europy. Aż dziesięć finałów zakończyło się ich triumfem. Atletico zagości w finale dopiero trzeci raz. Dwa sezony wcześniej derby Madrytu w ramach LM rozgrywane były w Lizbonie ze smutnym finałem dla „Los Rojiblancos”. Spotkanie w regulaminowym czasie zakończyło się remisem 1:1, lecz w dogrywce piłkarze charyzmatycznego Diego Simeone polegli; ostateczny wynik 4:1 dla Realu!
Dlaczego wygra Real?
Najprościej odpowiedzieć: ma Cristiano Ronaldo. CR7 zdobył już w tych rozgrywkach 16 bramek czyli o jedną więcej niż wszyscy razem wzięci strzelcy Atletico. Ale to jest tylko jeden z czynników, które „Królewskich” stawiają w roli faworyta meczu.
Zespół prowadzony, w drugiej części sezonu, przez wielkiego maga światowego futbolu - Zinedine’a Zidane’a dysponuje większą konstelacją gwiazd. Skład Realu jest bardzo stabilny. Popularny w świecie „Zizou”, obejmując zespół po Rafaelu Benitezie, nie dokonał nadzwyczajnej rewolucji kadrowej. Blok obronny tworzą nieodmiennie: Dani Carvajal, Pepe, Sergio Ramos i Marcelo. Jeżeli są w formie, to biada każdemu napastnikowi. „Los Blancos” dysponują bardzo elastyczną i silną drugą linią. ZZ może zagrać na trzech środkowych pomocników (i tak pewnie postąpi w Mediolanie): przed linią obrony: Casemiro oraz Toni Kroos i Luka Modric. Takie ustawienie pozwala wspomnianej parze grać bliżej i wspomagać skuteczniej trio napastników, jakiego Realowi zazdrości cały świat. Mowa o Walijczyku Garethie Bale’u, Francu-zie Karimie Benzemie i Portugalczyku Ronaldo.
A propos tego ostatniego: w tygodniu poprzedzającym sobotni finał na Stadion Giuseppe Meazza „San Siro” - CR7 trenował wyłącznie indywidualnie. Wynikało to z obawy odnowienia się urazu mięśniowego.
Niezaprzeczalnym atutem Realu jest bardzo wartościowa ławka rezerwowych, ale równie ważnych dla sposobu gry zespolu. To Isco, Mateo Kovacić, no i James. A przecież Zidane ma jeszcze w odwodzie Jese i Vazqueza.
Triumfator LM: - Gra w finale to duża odpowiedzialność. Przegrasz - nikt nie będzie cię pamiętał.
TVN24
Real przegrał mistrzostwo La Liga. Naturalną koleją rzeczy jest więc apetyt na 11. triumf w klubowych rozgrywkach. Czy Atletico mu w tym przeszkodzi? To byłaby niespodzianka!
Stawiamy na Atletico
Jak nie teraz, to kiedy - można stwierdzić w przypadku „Atleti”. Diego Simeone udoskonalił swoją maszynkę od ostatniego przegranego finału w Lizbonie. Jego drużynie niezwykle trudno strzelić gola. Przekonały się o tym i Barcelona i Bayern Monachium uznawane za najbardziej ofensywne zespoły świata. Skoro obrońcy „Los Rojiblancos” powstrzymali najlepsze ofensywne trio globu: Leo Messi, Luis Suarez i Neymar oraz naszego Roberta Lewandowskiego, to poradzą sobie także z triem Realu.
Oczywiście wielkie gwiazdy są w Realu, ale dla Simeone to nie ma żadnego znaczenia. Dlaniego najważniejszy jest zespół. W jego filozofii futbolu jednostka podporządkowuje się drużynie, a on jako szkoleniowiec wyciska z niej wszystko co najlepsze dla ogólnego dobra. Tak jest choćby z Janem Oblakiem, który pod okiem „Cholo” wyrósł na najlepszego bramkarza nie tylko w Hiszpanii, ale także w całej Europie. Linia defensywna dowodzona przez charyzmatycznego Diego Godina z młodym Gimenezem oraz biegającymi po flankach Juanfraem i Felipe Luisem to mur niezwykle trudny do sforsowania.
Simeone hołduje grze z czterema pomocnikami, ale ustawia ich bardzo nowatorsko. Augusto Fenandez koncentruje się na odbieraniu piłki i zabezpieczaniu obrony. Sercem jest Gabi, który ogranizuje grę w ataku. Z kolei Saul i Koke to nominalni skrzydłowi, ale często zbiegający do środka i tym wprowadzający wiele chaosu w defensywie rywali. Dwaj napastnicy Antoine Griezmann i Fernando Torres też grają nietypowo. Wiele czasu poświęcają zadaniom defensywnym. Tym usypiają rywali, by w decydującym momencie zadać cios na wagę zwycięstwa. Francuz wyrósł na czołowego napastnika w Europie, a Torres gra jak za najlepszych w Liverpoolu.
Jest jeszcze jedna ważna kwestia - trener. Simeone przewyższa doświadczeniem Zidane’a i to może okazać się czynnik decydujący. Poza tym już raz Argentyńczyk ograł Francuza i to na Santiago Bernabeu. Dlaczego nie miałby tego powtórzyć na San Siro?
Autorzy: DARK, TOM